Zagrożenia epoki "po Mubaraku" | ||
Mario Mauro, Il Sussidario.net, 11 lutego 2011 | ||
Jeśli coś jest pewne w odniesieniu do wstrząsów, jakie przechodzi Egipt, od 18 dni wołający wielkim głosem o odejście prezydenta Hosniego Mubaraka, to fakt, że los egipskiej rewolucji nie pozostawi obojętnymi innych państw regionu. Egipt od zawsze wywiera istotny wpływ na kraje basenu Morza Śródziemnego - pomińmy nawet starożytne państwo egipskie, wystarczy spojrzeć na ostatnie pięćdziesiąt lat, od rządu Nassera aż po rząd Sadata. W samym środku zimnej wojny odgrywały one niejednokrotnie rolę języczka uwagi w polityce środkowowschodniej obu bloków. Ktokolwiek nastanie po Mubaraku, zostanie obarczony ogromną odpowiedzialnością w tym momencie ogólnego niezadowolenia, które błyskawicznie się rozprzestrzenia. Podobnie jak w przypadku Tunezji, to pozytywne, że tylu ludzi manifestuje w imię wolności i demokracji - zmianie ustroju z autorytarnego na demokratyczny muszą towarzyszyć reformy, które rzeczywiście przekonałyby społeczeństwo, że w demokracji żyje się lepiej i w większej wolności. Nie mamy wątpliwości co do spontaniczności i dobrych intencji manifestujących. Tak jak dzielimy troskę Stanów Zjednoczonych i Europy (niestety ciągle jeszcze nie jednogłośną) o to, by zmiany nastąpiły jak najszybciej. To przejście powinno być jednak nadzorowane - przyszła równowaga w regionie jest niezwykle istotna. Nie można pozwolić na to, by władza przeszła w ręce fundamentalistów. Terroryzm, jak dowodzą ostatnie ataki, w których zginęło wielu chrześcijan, ma się dobrze. Ktokolwiek przejmie władzę, musi zdawać sobie z tego sprawę i rozważać ewentualności tak, by być w stanie przewidzieć każdy scenariusz, nawet wykraczający poza aktualne napięcia społeczne i polityczne. Zwrócenie szczególnej uwagi na te niuanse stanowi istotną część zadania Unii Europejskiej, jakim jest obrona wolności i demokracji. Powinniśmy jednak wyposażyć się w odpowiednie do tego narzędzia, przyznając, że w ciągu ostatnich lat brakowało prawdziwej strategii dla basenu Morza Śródziemnego. Tak zwany Proces Barceloński i najnowsza Unia na rzecz Regionu Morza Śródziemnego to fikcja, pozbawiona jakichkolwiek efektów. Tymczasem inicjatywy te powinny być początkiem rzeczywistej akcji strategicznej w tym regionie, która polegałaby na czymś więcej niż ograniczenie nielegalnej imigracji i działania polityczne mające na celu niedopuszczenie do wprowadzenia teokracji. W rzeczywistości tym, przeciwko czemu buntuje się egipskie społeczeństwo, jest bieda, nie tylko materialna, utrzymywana przez nieliberalną władzę. Pozwolenie na to, by kraj podporządkowany został raz jeszcze "świeckiej tyranii" albo, przeciwnie, "islamskiej teokracji", oznaczałoby praktycznie nieodwracalne sprzeciwienie się interesom społeczeństwa. Jedynym pożądanym celem jest wspieranie państwa prawa, zbudowanego na stabilności, pokoju i demokracji. Radykalna reforma powinna stać się modelem dla wszystkich innych państw Środkowego Wschodu, gdzie wzburzenie wzrasta wraz z eskalacją wydarzeń w Egipcie. Możemy zapomnieć o oklepanym frazesie, który mówi, że demokracja jako taka nie interesuje Arabów, nie da się pogodzić z ich kulturą. W rzeczywistości prawdą jest, że równolegle do tego, jak umacniają się pojęcie osoby i jej wartości, całe społeczeństwo krajów arabskich zaczyna rozumieć w twórczy i zaskakujący sposób własną historię i stojące przed nim zadanie. |
||
wydrukuj | wyślij link |