> Pobierz w formacie PDF
Jacek
Grzelak:
Witam wszystkich serdecznie na spotkaniu na temat: "Twoje dzieło
jest dobrem dla wszystkich". Chciałem od razu przeprosić za
spóźnienie ze względu na warunki atmosferyczne. Chciałbym trochę
teraz powiedzieć o tym, skąd się wziął pomysł tego spotkania.
Zrodził się ze zwykłej ludzkiej fascynacji, przyglądania się
osobom, które w inny sposób podchodzą do pracy, z innym
nastawieniem patrzą na pracę. Otóż moim doświadczeniem, i jak
sądzę również doświadczeniem powszechnym w świecie jest to, że
pracuje się po to, żeby zarobić pieniądze, żeby utrzymać
rodzinę, żeby ewentualnie znaleźć satysfakcję z oddawania się
swojej pasji. Są jednak osoby, które widzą coś więcej w swojej
pracy i okazuje się, że to, co one widzą, to coś bardzo zbieżnego
z pragnieniami, które człowiek nosi w sercu. Dlatego po kilku
rozmowach z Bernhardem pomyślałem o zaproszeniu go, aby
podzielił się tym spojrzeniem. Przy okazji chciałbym go
przedstawić: Bernhard Scholz jest prezydentem Compagnia delle Opere
(CDO) na cały świat. Z Bernhardem przyjechał Enrico Biscaglia -
dyrektor generalny CDO we Włoszech i Maurizio Giuliano - dyrektor
do spraw międzynarodowych CDO. Chciałbym teraz poprosić Bernharda,
żeby jeszcze lepiej wytłumaczył nam czym jest CDO.
Bernhard
Scholz:
Przykro mi, że nie mówię po polsku! Dlatego moje słowa będą
tłumaczone. Znam tylko trzy słowa w języku polskim, ale powiem je
na koniec. Jacek powiedział przed chwilą, że wiele osób patrzy na
pracę tylko jako na sposób zarabiania pieniędzy. Wyjdźmy więc od
tego. Jeżeli pewna osoba pracuje tylko dla pieniędzy, ale jeżeli
traktuje na serio swoją pracę, musi zrozumieć, że staje przed nią
wiele pytań, z którymi musi się zmierzyć. Musi podejmować
decyzje na poziomie finansowym, musi mieć kontakty z klientami,
relacje ze współpracownikami, zmierzyć się z problemami
związanymi z produkcją... W związku z tym ta osoba odkrywa, że
ciągle angażuje się w pewną grę. Jeżeli ktoś taki nie jest
głupcem, musi prędzej czy później zapytać: jaki jest cel tego co
robię? Pieniądze nie są wystarczającą odpowiedzią na to
pytanie. To jest jeden z powodów, dla których często spotykamy
ludzi bardzo bogatych, którzy przeżywają poważną depresję.
Spotykamy wiele osób, które są pracoholikami, dla których praca
stała się narkotykiem. Dlatego też praca jest ciągłym wyzwaniem
dla naszego życia. Takie założenie nie jest czymś abstrakcyjnym,
jest to coś, co przeżywamy na poziomie egzystencjalnym. Kryzys
finansowy, który obecnie przeżywamy właśnie to pokazuje, ponieważ
zrodził się z tego, że zysk nie był już instrumentem,
narzędziem, ale stał się celem samym w sobie. Ale po to, aby nie
dać się wpędzić w takie rozumienie zysku, nie jako sposobu do
dalszego rozwoju, inwestowania, ale zysku, który staje się celem
samym w sobie, potrzeba jasnej postawy ludzkiej. Istnieje więc
zależność między taką postawą ludzką a ekonomią, tym poziomem
ekonomicznym. Jak więc można zachować taką prawdziwą ludzką
postawę w świecie ekonomii? W jaki sposób można się zachować
odpowiednio i jak postępować wobec trudności na poziomie ekonomii?
CDO zrodziło się jako próba odpowiedzi na takie pytania. Kto
pracuje naprawdę ma też pytania i stawia je. Ma pytania dotyczące
siebie samego, pytania o decyzje, które musi podejmować, potrzebuje
pomocy na poziomie finansowym i dlatego troszczy się o dobre
kontakty z bankami, potrzebuje pewnych umów, kontraktów. CDO nie ma
na celu tylko podtrzymania ideału, ale również dzięki
wypracowanym pewnym narzędziom, instrumentom, chce pomagać ludziom
zaangażowanym w pracę, na przykład na poziomie umiędzynarodowienia
interesów. Jest to więc bardzo konkretna relacja przyjacielska,
która służy temu, aby wspomagać się nawzajem na poziomie
rozpoznania ideału, ale także na poziomie konkretnych potrzeb.
Chcemy mieć do czynienia z osobami wolnymi i odpowiedzialnymi.
Po to, aby być osobą wolną i odpowiedzialną potrzebne są
relacje, które będą ją wspierać. Nie zastępować, ale wspierać.
To jest sposób, w jaki CDO działa także na poziomie społecznym.
To jest nasz wkład dla społeczeństwa, ponieważ wspólnota jest
społeczna wówczas, gdy są w niej żywe, odpowiedzialne osoby.
Jacek
Grzelak:
Dziękuję za to wytłumaczenie. Tym jest właśnie organizacja CDO,
natomiast tym co jest przedtem jest wyjątkowe spojrzenie na dzieło.
I chciałbym, aby na tym spotkaniu najbardziej wybrzmiało to, co
mnie bardzo poruszyło, to, o co pytam Bernharda i jego przyjaciół:
czym jest dzieło? Jak rozumiane jest zaangażowanie człowieka, jego
aktywność?
Bernhard
Scholz:
Każdy z nas ma pragnienie, aby móc wyrazić siebie samego, by coś
tworzyć. Praca jest sposobem, aby zrealizować to pragnienie. Sama
praca jednak nie jest odpowiedzią na to pragnienie, które człowiek
w sobie nosi. Jeżeli mamy posprzątać pokój to dajemy pewien wkład
dla piękna świata, więc cokolwiek robimy ma to związek z
całością, że wszystkim. Mogę więc posprzątać pokój,
podejmując to zadanie z przymusu, nie traktując tego jako czegoś,
co mi się podoba, ale wtedy moja osoba się nie wyraża w tej
czynności. Staję się niewolnikiem tej pracy. Ale mogę też podjąć
sprzątanie pokoju, jako mój udział w czymś większym. Bo
w doświadczeniu chrześcijańskim to sprzątanie pokoju staje
się relacją z nieskończonością. Ja w sposobie, w jaki będę
sprzątał ten pokój, wyrażam relację ze Stwórcą, ponieważ w
czasie sprzątania jestem w relacji z Tym, który mnie stworzył. Tak
więc praca, jakakolwiek by ona nie była, jest relacją, dialogiem z
Tym, który zechciał, abym w tym momencie był w tym miejscu.
Każda chwila życia nabiera wartości nieskończonej, więc nie
jestem już niewolnikiem ani buntownikiem, ale sobą samym czyniącym
ten najprostszy gest. Doświadczenie chrześcijańskie, jest z mojego
punktu widzenia, jedynym sposobem przeżywania pracy bez alienacji,
ponieważ słuszne było to wielkie pytanie postawione przez Marksa
na temat alienacji przez pracę. Jego odpowiedź zniszczyła pół
świata, ale pytanie było zasadne. Jeżeli to, co robię nie ma
znaczenia dla mnie i dla świata, to jest to stracone. Ja gubię się
wtedy i staję się wyobcowany. Doświadczenie chrześcijańskie
nadaje znaczenie każdej rzeczy, którą czynię. Wtedy każda praca
nabiera godności. Jak mówił o tym Ojciec Święty w Paryżu:
"przed chrześcijaństwem praca była czynnością dla niewolników,
poprzez św. Benedykta stała się modlitwą". Jest także piękna
książka pewnego amerykańskiego socjologa, który nie jest
chrześcijaninem, mówiąca o tym, jakim dobrodziejstwem dla
współczesnego społeczeństwa, dla nauki związanej z mechaniką,
przemysłem, medycyną, jest chrześcijaństwo, ponieważ pozwala ono
przeżywać człowiekowi życie dogłębnie i nie zagubić się.
Chrześcijaństwo nie mówi, że musisz uciec od rzeczywistości, aby
stać się sobą, jak czynią to religie wschodu. Nie mówi, że
musisz się wycofać do poziomu spirytualizmu, aby nie zabrudzić
sobie rąk. Mówi natomiast: rzeczywistość jest ci dana, abyś ty
mógł, angażując swoje talenty w relację z rzeczywistością,
stać się bardziej sobą. Bardzo prosty przykład: jeśli spojrzymy
na swoje życie, odkryjemy bardzo łatwo, że wzrastaliśmy po ludzku
i także na poziomie profesjonalizmu, wtedy angażowaliśmy się
całkowicie w jakieś zadania dotyczące rzeczywistości, wtedy
zderzyliśmy się z prawdziwą trudnością. Wtedy odkrywaliśmy
siebie samych i rzeczy o nas samych, których wcześniej nie
wiedzieliśmy. Odkrywaliśmy jak bardzo potrzeba nam kogoś, kto by
nas wspierał. Odkrywaliśmy świat i warunki tego świata i z dużym
wysiłkiem zmienialiśmy fragment rzeczywistości. Poprzez trud
stawaliśmy się bardziej sobą, a więc praca jest dla nas wielką
sposobnością. Możemy więc poddać się jej albo przyjąć ją
jako możliwość stawania się bardziej sobą. Z tego punktu
widzenia ta powtarzalność w pracy nie jest już trudnością. Ta
codziennie powtarzająca się praca może być czynem heroicznym.
Możesz wzrastać zmywając naczynia, a możesz też popaść w
depresję. To wszystko zależy od koncepcji jaką przyjmujesz wobec
siebie. Ponownie widzimy, jak ważne jest, aby odradzała się nasza
postawa ludzka w stosunku do rzeczywistości. Zauważcie, że
bankierzy, którzy doprowadzili do kryzysu i dla których zysk stał
się przedmiotem zaangażowania, nie uczynili tego, bo byli źli sami
z siebie. Wydawało im się, że robią dobrze. Stało się tak
dlatego, że po ludzku byli samotni na poziomie egzystencjalnym.
Mieli z pewnością wielu przyjaciół, ale zabrakło przyjaźni,
która pozwoliłaby im wzrastać w prawdziwej postawie ludzkiej. Oni
wpadli w pułapkę, każdy w takiej sytuacji, by w nią wpadł.
Ponieważ, jeżeli od jednego twojego kliknięcia zależy czy
zarobisz dodatkowe 100 000 Euro, ciekawe, kto by się
powstrzymał... Od takiej pokusy się wszystko zaczyna. Aby się temu
nie poddać musisz zrozumieć, że jest jeszcze coś więcej, coś,
co ma większe znaczenie. Chrześcijanin to nie jest osoba, która
mówi: tego mi nie wolno zrobić, bo to jest brzydka rzecz, ale mówi:
jest coś lepszego. Przypomnę moje pierwsze spotkanie z misjonarzem
afrykańskim, który mówił, że każdemu jest łatwo powiedzieć
alkoholikowi, żeby nie pił już więcej, ale kto jest w stanie
powiedzieć mu, że jest coś lepszego niż alkohol? Dlatego
powtarzam, że prawdziwa przyjaźń nie ma Cię zastąpić w Twojej
relacji z rzeczywistością, ale ma pomóc ci, abyś odpowiedział w
prawdzie, całym sobą. Nie tylko na poziomie instynktu ale swoim
rozumem, albo lepiej z całym swoim sercem. Wtedy rozumie się, że
praca jest czymś rzeczywiście wielkim. I nie mówię tu o kimś,
kto zasiada w zarządzie, ale o kimś, kto po prostu sprząta pokój.
Bardzo się cieszę, że w czasie wakacji miałem okazję pracować
na farmie jako elektryk. W tej codziennej, powtarzalnej pracy, całych
godzin sprzątania stanowisk dla zwierząt (było tam 1500 świń!) i
całych godzin montowania tam oświetlenia, musiałem się wiele
nauczyć. Nie chciałem zmarnować tego czasu. Więc albo to miało
sens albo nie. Poza tym pieniądze były zbyt małe, żeby robić to
dla pieniędzy.
Miłosz
Greszta:
W trakcie przygotowywania się do dzisiejszego spotkania spotykaliśmy
się w gronie kilku osób zaangażowanych w jego przygotowanie.
Ścierały się wówczas takie dwie wizje na temat: czym jest CDO?
Czy CDO jest miejscem, które nadaje sens mojej pracy? Czy raczej,
jest narzędziem, które miałoby pomagać mi w operatywności w
moim biznesie? Na pewno nie jest następną szkołą wspólnoty dla
pracodawców. Ale jednak nasza oryginalna potrzeba zaangażowania się
w tą rzeczywistość ma korzenie w doświadczeniu chrześcijańskim,
w Ruchu Comunione e Liberazione. Pytanie jest następujące: w
momencie podjęcia decyzji, że chcę się zaangażować, w tworzenie
Towarzystwa Dzieł w Polsce, jak uchronić się przed tym, aby to
kolejne zaangażowanie nie zastąpiło szkoły wspólnoty, jak dbać
o to, aby powód bycia razem w CDO był trwały i stabilny?
Ponieważ, jak powiedział Carron w listopadzie, na rocznym spotkaniu
z CDO: przyjaźń rodząca się ze wspólnych interesów
ekonomicznych często trwa wyłącznie dlatego, że jest użyteczna.
Bernhard
Scholz:
Oczywiście zgodzę się z tym, że jeśli osoby są ze sobą tylko
ze względu na interesy na poziomie ekonomicznym, to ten związek
trwa dokładnie tak długo, jak długo trwa interes. Być może, ktoś
mógłby spotkać CDO również z pobudek ekonomicznych. Oczywiście
poprzez różne sposoby działalności, kontaktów CDO może również
wspierać kogoś takiego na poziomie ekonomicznym. Rzeczywistość
pracy często wymaga też takiego wsparcia. Jeżeli jakaś firma chce
sprzedawać produkt w Indiach to oczywiste, że będzie szukać
kontaktów. Sama sobie nie poradzi. To samo dotyczy rozwoju,
innowacji - firma nie poradzi sobie sama. Sposób, w jaki tej
osobie udzielana jest pomoc oraz osoby, które spotyka, pozwalają
zrozumieć jej, że praca, firma, którą ma jest czymś dużo więcej
niż jej się wydaje Na przykład: celem funkcjonowania twojej firmy
nie jest osiągnięcie zysku, ale to, że może być tworzone dobro
dla wszystkich. Wychodząc od dóbr i usług dla Twoich klientów,
tworzysz także miejsca pracy, wspomagasz rodziny osób
zatrudnionych, dając im środki do życia; wspomagasz rozwój
miejsca, w którym mieszkasz, tworząc poczucie odpowiedzialności
wśród pracowników, a oni, wychowywani do takiej podstawy podejmują
współodpowiedzialność na poziomie społecznym, gdyż zauważają,
że lepiej jest być osobą odpowiedzialną niż tylko wykonawcą
poleceń. Celem twojej firmy jest też jak najlepsze zaspokojenie
klientów, aby firma mogła funkcjonować w czasie. Zysk musi służyć
firmie, a nie firma ma być podporządkowana zyskowi. Zysk jest
niezbędny, bez niego firma przestaje istnieć, ale celem jest życie
firmy. Dla nas nie ma żadnego dualizmu między postawą prawdziwie
ludzką i postawą osoby zaangażowanej biznesowo. To, co jest
prawdziwe dla osoby jest prawdziwe dla ekonomii i to, co jest prawdą
w ekonomii jest prawdziwe dla osoby. To oczywiście nie realizuje się
natychmiast, ale my przeżywamy takie dążenie do tego, aby to się
spełniło i jesteśmy pełni pytań w tym zakresie - dlatego też
pomagamy sobie nawzajem. Szkoła wspólnoty jest po to, abyśmy
uczyli się tego, kim jesteśmy i dla kogo żyjemy. Ten, kto naprawdę
żyje szkołą wspólnoty nie może nie mieć pytań wobec
codzienności pracy. Jeżeli takich pytań nie mam, to znaczy, że
nigdy na poważnie nie przeżyłem szkoły wspólnoty. Ten, kto żyje
dziś w świecie ekonomii ma mnóstwo pytań i powinien znaleźć
miejsce, gdzie te pytania można postawić. Są różne sposoby
zorganizowania firmy, różne sposoby inwestowania pieniędzy, różne
sposoby relacji z klientami, dostawcami, administracją publiczną.
Ten, kto przeżywa doświadczenie chrześcijańskie przede wszystkim
w charyzmacie księdza Giussaniego, pozwala się poddać wyzwaniu
wobec rzeczywistości, wchodzi w środek sprawy. Nie stoi obok, ale
jest w środku z pytaniami. Kto ma dzieci nie może nie mieć pytań.
Jeżeli nie ma pytań to znaczy, że dzieci go nie obchodzą. Kto
żyje w związku małżeńskim ma pełno pytań, ponieważ życie
przynosi pytania. Dlatego żyjemy w ciągłym dialogu z tym, kto ma
odpowiedzi na te pytania. A więc każdy, kto żyje w świecie pracy
ma mnóstwo pytań i musi mieć miejsce, gdzie będzie mógł te
pytania stawiać. CDO nie jest miejscem powtarzania szkoły
wspólnoty. Jest to narzędzie dla tego, kto naprawdę podejmuje
szkołę wspólnoty. Jeśli ktoś by tylko powtarzał kwestie ze
szkoły wspólnoty to znaczy, że nie podejmuje problemów, jakie
przynosi mu praca. Szkoła wspólnoty nie mówi nic o globalizacji,
czy o interesach międzynarodowych. Kto uczestniczy w szkole
wspólnoty i ma możliwość podjęcia współpracy międzynarodowej
i jej nie podejmuje, ten jest głupcem. Mówię o tym, ponieważ
przeżywanie rzeczywistości, które jest warunkiem bycia
człowiekiem, znaczy podejmować życie, zderzać się z nim, a nie
tylko mu się podporządkowywać. Dlatego potrzebna jest konkretna
obecność przyjaciół, która będzie ci pomagać
Enrico
Biscaglia:
Ja jestem dyrektorem generalnym, a więc jestem odpowiedzialny za
organizację. Jasne jest, że temat takich konkretów: usług,
pomocy, jest tematem codziennym CDO, po to jest ta organizacja. Ja
zostałem zatrudniony po to, aby tym wszystkim zarządzać. To
wszystko, co robimy na poziomie konkretów, jest dzieckiem podmiotu,
który jest przedtem. W pewnym punkcie organizacja oczywiście może
iść sama, o własnych siłach. To jest zwariowane! Tak jakby nie
było podmiotu: organizacja sama dla siebie. To jest ogromna
organizacja i bardzo ważny jest ten zakres usług, które sobie
świadczymy. Jednak to wszystko zaczęło się od przyjaciół,
którzy je sobie nawzajem świadczyli, którzy podjęli inicjatywę i
wzięli na siebie odpowiedzialność i ryzyko. Oni stworzyli rzecz,
której, w przeciwnym razie, dziś by nie było. Ta organizacja jest
dla wszystkich pożyteczna. CDO rodzi się z inicjatywy. To znaczy,
ze wobec konkretnych pytań grupa przyjaciół zajmuje stanowisko,
bierze inicjatywę w swoje ręce.
Jacek
Grzelak:
To jest spotkanie dla nas wszystkich. Chcielibyśmy więc teraz
zaprosić was do zadawania pytań, które się w was rodzą.
Asia
Maliszewska:
Wydaje mi się, że odpowiedź już otrzymałam, ale może jeszcze...
Posłużę się przykładem: ostatnio spotkałam moją dozorczynię,
która odśnieżała chodniki i powiedziała do mnie: "nawet w
święta nie dają mi spokoju". Wtedy nie krytykując tej kobiety
nawet zrozumiałam ją w tej sytuacji. Ona nie myśli o tym, że
dzięki niej ileś osób nie złamie sobie nogi, będzie miało
swobodę przejścia. Pomyślałam w ten sposób też o sobie, czy ja
się przypadkiem nie zachowuję w ten sposób. Moja praca nie jest
pracą dla zarobku, dla zysku, pieniędzy. Jest hobby, pasją. Ale
czasami rodzi się we mnie taka postawa narzekania zwątpienia,
zmęczenia - różne rzeczy biorą górę. Jak żyć i jak
pracować, żeby rzeczywiście praca była pasją, radością, żeby
też czuli to inni? Co robić żeby nie popadać w zmęczenie,
znudzenie, depresję? Czy relacja z rzeczywistością, przyjaciele,
brak uczucia osamotnienia wystarczą? Dziękuję.
Bernhard
Scholz:
Pierwszym warunkiem jest to, żeby nie cenzurować żadnej
okoliczności, która pojawia się w pracy. Praca stawia nas
wobec daru dóbr, które otrzymaliśmy. Dany jest nam przede
wszystkim rozum, zdolności - każdy ma inne, swoje własne
talenty: zdolność tworzenia, organizacji, znajdowania nowych
rozwiązań, bycia przekonującym. Mamy jednak również nasze
ograniczenia: męczymy się, gubimy się, narzekamy, że jesteśmy na
tej ziemi. Praca staje się albo zamknięciem, tylko wyrazem siebie,
nawet firma, którą mam - jest tylko wyrazem mnie samego, albo
praca staje się otwarciem. Jeśli przyjmuję pytania, które do mnie
docierają, które stają przede mną - wówczas mogę wzrastać. Z
pytaniami, które się pojawiają mogę iść do kogoś i pytać.
Jeżeli więc przeżywam takie pytanie to pani, która sprząta śnieg
i mówi coś, co usłyszałaś, staje się kimś interesującym,
ponieważ jakoś odpowiada na moje pytanie. Jeśli jednak nie noszę
w sobie żadnego pytania, to ta pani może mówić co chce. To ma
jeszcze większe znaczenie w miejscu, w którym jestem wychowywany.
Jak mówiłem wcześniej CDO jest dla osób, które traktują
dogłębnie i na serio swoją pracę. Podobnie jest z Ruchem CL, jest
on tym bardziej interesujący dla osoby, która ma w sobie pytania
wobec rzeczywistości. W innym przypadku staje się nudnym rytuałem.
Pytanie pozostaje więc to samo na każdym poziomie. Trzeba przeżywać
do głębi rzeczywistość z całą jej dramatycznością. W sposób
paradoksalny wręcz, również wobec tego, co przed chwilą mówił
Enrico - podmiot wzrasta, gdy bierze odpowiedzialność, a nie
wtedy, gdy myśli, że już wszystko wie. Wielki przedsiębiorca jest
wtedy wielki, gdy stawia pytania wobec zachowań rynku. Podaję to
jako przykład, aby zaznaczyć, że rzeczy, które są ważne na
poziomie ekonomicznym, są także ważne na poziomie ludzkim. Jest
pewna postawa ludzka, która rozgrywa się na różnych poziomach, w
różnych miejscach pracy. Ta postawa otwartości jest istotna dla
każdego: dla naukowca, ojca rodziny, jak i dla przedsiębiorcy. To
dzięki tej otwartości możemy przyjąć konkretną postawę, w
zależności od tego, jakim się zajmujemy przedmiotem. Wtedy adwokat
jest rzeczywiście adwokatem albo lekarz jest do końca lekarzem, a
fakir - fakirem. Każdy z nich musi zejść do konkretu. Tylko
pochylając się nad szczegółem możemy zaangażować całych
siebie. Nasz profesjonalizm staje się wyrazem naszego
człowieczeństwa. W innym przypadku jest to podążanie za regułami,
które nie mają nic wspólnego z moją osobą. Dodajmy jeszcze, że
problem pracy to nie jest problem tego, co mi się podoba lub nie
podoba. Każdy, kto pracuje dłużej, prędzej czy później ma z tym
problem. To "podobanie" przychodzi i odchodzi. Ale tu wchodzi
kwestia spełnienia, które nie bierze się z tego, że praca nam się
podoba, ale z tego, że dzięki pracy doświadczam wzrostu mojej
osoby. Dlaczego ktoś przyjmuje na siebie taką odpowiedzialność,
jak te osoby, które spotkałem: Jacek, Miłosz i inni? Dlaczego oni
podejmują odpowiedzialność, aby coś takiego stworzyć? Kto ich o
to prosił? Co oni z tego będą mieli? Skąd bierz się ta darmowość
w ich postawie? Dlaczego oddają swój czas, pieniądze dla tego?
Ponieważ rozumieją, że jest czymś lepszym, żeby to podjąć, niż
żeby tego nie podjąć. Nie dlatego, że mają więcej władzy, ale
czują, że poprzez ten trud, który podejmują będą bardziej
spełnieni. Rozumieją, że ten trud stwarza jakieś dobro, coś
pozytywnego. Ich zaangażowanie jest darmowe. Dlaczego, jeśli jakiś
przedsiębiorca wieczorem ma usiąść z innym przedsiębiorcą i
mając już setki swoich problemów chce jeszcze rozmawiać o jego
problemach? Dlaczego pomagacie innym, na przykład młodym, którzy
poszukują pracy lub mają problemy w pracy? Ofiarowujecie 10
dodatkowych minut już po zakończeniu czasu waszej pracy. Skąd taka
darmowość w waszej postawie? Ponieważ doświadczyliście, że
kiedy ktoś daje coś z siebie, czuje się bardziej spełniony. Aby
też wykluczyć jakąkolwiek dwuznaczność: jest bardziej sobą,
jest bardziej prawdziwy. Zauważcie, że w encyklice społecznej
papieża, znajduje się pewne zdanie (dla osób, które naprawdę
przeczytały tę encyklikę): "darmowość jest nieodłączną
częścią ekonomii". Dlaczego? Przecież żyjemy w świecie pełnym
kontraktów, umów, gdzie wszystko jest zaznaczone, zapisane:
obowiązki i wzajemne zobowiązania ("do
ut des"
[daję abyś dawał]). Co ma z tym wspólnego postawa darmowości?
Wyobraźcie sobie firmę, przedsiębiorstwo, instytucję, gdzie ktoś
pracuje i robi tylko to, co ma zapisane w umowie. Nie słucha już
kogoś, kto ma problemy. Nie przedłuży swojej pracy nawet o 5
minut, aby dokończyć jakiś detal, aby był jeszcze lepszy, nie
słucha osoby, która jest męcząca, nie przeciwstawi się
bezsensownym decyzjom kierownika i wiele innych przykładów, które
codziennie się zdarzają. Taka firma prędzej, czy później zginie.
Człowiek nie wyczerpuje się w spełnianiu obowiązków. We
wszystkim musi być to coś, gdzie my dajemy siebie w sposób
darmowy. To coś właśnie podtrzymuje wszystko. Nie chodzi o to, że
powinniśmy wszystko dobrze zorganizować i dobrze zapisać
kontrakty. Bo nawet najlepsza organizacja (perfekcyjna) w firmie
przez ścisłe tylko wypełnianie obowiązków nie jest w stanie
produkować lepiej, być dobrą firmą, potrzeba czegoś więcej.
Pytanie:
W jaki sposób firmy zrzeszone w CDO stawiają czoła kryzysowi? Czy
zostały wypracowane jakieś wspólne instrumenty, sposoby działania,
które pomagają firmom dotkniętym kryzysem?
Enrico
Biscaglia:
To najtrudniejsze pytanie. Kiedy rozpoczął się kryzys, Bernhard
wysłał list do wszystkich członków CDO, czyniąc kilka uwag i
pomagając każdemu w pewnej refleksji. Po pierwsze, żeby każdy w
czasie kryzysu bardzo dokładnie przyglądał się własnej firmie,
jak się w niej odnaleźć wobec kryzysu, z postawą realistyczną
spojrzeć na swoją firmę. Później żeby obserwować dokładnie co
się zmienia na rynku oraz w tych dwóch podstawowych krokach
(spojrzeniu na firmę i spojrzeniu na rynek) zwrócić się także o
pomoc do osób, które z nim współpracują. List ten został
przyjęty przez wielu pracodawców, właścicieli firm, którzy
zorganizowali w swoich firmach spotkania, których punktem wyjścia
był ten właśnie list Bernharda. Wspólnie starali się
przeanalizować sytuację. Pamiętam, że kiedy opowiadali o tych
spotkaniach, o tym, co się na nich działo, było to dla nas wielkim
zaskoczeniem. Wtedy pojawiły się takie energie, o których nie
mieliśmy pojęcia. Podam kilka przykładów. Osoby zatrudnione w
tych firmach wobec ryzyka, że na skutek kryzysu firma może upaść,
były skłonne przedłużyć swój czas pracy, albo go skrócić.
Zgodzili się na zmniejszenie czasu pracy, aby ilość pracowników
nie uległa redukcji. W niektórych przypadkach pracownicy sami
decydowali się na to, żeby zmniejszyć ich wynagrodzenie, chociaż
nadal pracowali przez tyle samo godzin. Drugi aspekt, który mnie
bardzo poruszył, to to, w jaki sposób zaangażowały się także
całe rodziny. We Włoszech mamy bardzo dużo firm rodzinnych. Ale
nie często, ktoś kto ma firmę może liczyć na rodzinę. To jest
jego zaangażowanie, a rodzina jest obok. Więc to zderzenie z
kryzysem, postawa wobec kryzysu, to było sięgnięcie po takie siły,
których wcześniej nie widzieliśmy. Odzyskanie takiej świadomości,
o której wcześniej mówił Bernhard, co to oznacza zaangażowanie
swojej osoby w tym, co robię. Ponieważ kiedy czujesz bliskie
niebezpieczeństwo, to tracisz jasność pewnych idei. Za to staje
się jasnym to, co ma znaczenie i to, co możesz stracić.
Najważniejsze, że to, co wydawało ci się, że ma znaczenie, to
nie jest to, na czym możesz się oprzeć. To, co wydawało ci się,
że jest pewne, straciłeś, a mimo to nadal możesz żyć.
Wykonaliśmy także olbrzymią pracę, aby pomóc sobie nawzajem. W
szczególności w kontaktach z bankami, a również na poziomie
współpracy firm z tych samych branży, aby wypracować wspólne
rozwiązania. Zakończę takim podsumowaniem. Mamy taką inicjatywę,
która nazywa się
Matching.
Jest to rodzaj targów, spotkania przemysłowców, właścicieli
firm. Uczestniczy w nim około 2000 przedsiębiorców. Oni spotykają
się i w ciągu trzech dni mają okazję szukać kontrahentów i
dostawców. Jest to miejsce, w którym realizują się przedsiębiorcy
- to rodzaj targów. Kiedy to spotkanie zorganizowaliśmy w
ubiegłym roku - kryzys już oczywiście trwał - zauważyliśmy,
że między nimi było dużo zaufania i nadziei co do przyszłości.
Było to tak nienormalnym, rożnym od tego, co działo się w całym
otoczeniu, w gospodarce włoskiej. Było widać odmienność ich
relacji między sobą. Relacje były budowane na doświadczeniu,
które nazywamy CDO. Jest to rzeczywistość, która pozwala po
ludzku stanąć w obliczu takich wydarzeń, jak kryzys i zawsze
pozwala odnaleźć nadzieję.
Mirek
Januszko:
Ja mam takie pytanie, ponieważ widzę dużo twarzy z całej Polski.
Niektóre z tych osób jechały czasami 6-8 godzin i na pewno
przyjechały, ponieważ być może borykały się z jakimiś
konkretnymi problemami. Chciałbym, abyście opowiedzieli w dwóch
słowach, jak rozpoczęło się Towarzystwo Dzieł (CDO). Jak
konkretnie może pomagać pracodawcom? Np. tym, którzy nie są
chrześcijańscy, ale jednak są [...]. Odpowiedź dla tych osób,
które jechały tu 6 godzin. W jaki sposób mogą lepiej prowadzić
własną firmę? Jak CDO w tym pomaga?
Mój
przyjaciel Władek
Dorosz
przysłał mi takie pytanie, pozwolę sobie je przeczytać. On
mieszka w Lądku Zdroju, w miejscowości, z której, aby tu
przyjechać, potrzeba 10 godzin. "Zgadzam się, że CDO jest
kolejnym miejscem, gdzie manifestuje się nasze chrześcijaństwo
naznaczone pasją do życia, wg charyzmatu księdza Giussaniego.
Ĺťyczyłbym sobie, aby było to miejsce, gdzie mógłbym uzyskać
bardzo konkretną pomoc, np. w kwestii kredytowania inwestycji.
Kiedy ktoś remontuje swój pensjonat i szuka linii kredytowej.
Uzyskania porady w kwestii podatkowej, czy prawniczej. Pytanie o radę
to nawet niekoniecznie musi oznaczać poradę prawną, ale bardzo
ważne pytanie do przyjaciela. Uzyskanie kontaktu biznesowego. Mój
kolega otwiera nowy sklep i szuka do niego wyposażenia, a nie wie,
że osoba z Ruchu prowadzi właśnie taką działalność. Pytanie
Władka jest następujące, czy takie oczekiwanie wobec CDO jest
zasadne? Czy CDO może w Polsce i powinno świadczyć taką pomoc? I
na końcu moje pytanie. Jak zacząć?
Bernhard
Scholz:
CDO rozpoczęło się od tego, że ktoś nie wiedział, jak ma
sprzedać swoje wino. Ksiądz Giussani powiedział: pomóżcie mu. A
więc pojawiła się możliwość stworzenia sieci sprzedaży tego
wina. Ale my nie zrobiliśmy tego. Pomogliśmy zrozumieć mu jego
produkt, czym jest wino i zrozumieć lepiej, na czym polega rynek
wina. Pomogliśmy, aby był do końca przedsiębiorcą i takim się
poczuł. Daliśmy mu informację i przede wszystkim powiedzieliśmy,
jak do tych informacji dotrzeć. I tu jest to jądro CDO. Odpowiadam
więc na pytanie Twojego przyjaciela, od którego dostałeś sms-a.
Dobrze, że masz takie oczekiwania. Ale lepiej gdybyś rozpoczął od
siebie. Jeżeli masz problem z bankiem, musisz wziąć inicjatywę w
swoje ręce. Zwołaj jeszcze kilku przedsiębiorców, którzy mają
ten sam problem i zorganizujcie spotkanie z dyrektorem banku. Jeżeli
potrzeba, zwołajcie 50 podobnych przedsiębiorców i podpiszcie
umowę na innych zasadach. Bo jak przed chwilą przywoływał Enrico,
CDO pojawia się w momencie, gdy ktoś bierze inicjatywę w swoje
ręce. Nie na poziomie indywidualistycznym, ale angażując
możliwości innych, jak najwięcej innych. To jest oryginalna
dynamika. Ponieważ kiedy mówił wcześniej o kryzysie, kiedy
przedsiębiorcy angażowali również swoich pracowników, to jest
centralny punkt. Bierzesz inicjatywę w swoje ręce, ale zapraszasz
do niej innych. Ĺťeby ten wieczór miał miejsce, ktoś musiał
podjąć inicjatywę, w przeciwnym razie nie byłoby nas tutaj.
Wszystko bierze się stąd, że ktoś mówi "ja" i wtedy zmienia
coś. Wszystko zawsze rodzi się z tego punktu. Bo jeśli tak się
nie dzieje to ciągle będziemy patrzeć na siebie i oczekiwać od
siebie, ale problem polega na tym, że wobec konkretnej sytuacji,
ktoś musi zacząć. Dam przykład: Południe Włoch Calabria, gdzie
jest trochę cieplej niż tutaj, a więc owoce cytrusowe (mandarynki
itd.). Wyobraźcie sobie Włochy. Tam rynek jest zapełniony owocami
cytrusowymi. Ĺťeby eksportować owoce, musisz mieć specjalistyczne
kontenery chłodnicze. A kto ma pieniądze na takie kontenery? -
Nikt! Jeden z nich powiedział, w Calabrii - to jest miejsce, gdzie
występuje indywidualizm do potęgi (Głos z sali: Jak w Polsce...)
- jeśli my się dogadamy, kupimy kontener. Mówią tak producenci
owoców cytrusowych. 30 powiedziało: ok. Kiedy mieli iść do
notariusza i podpisać umowę konsorcjum, zostało ich siedmiu. Tych
siedmiu rozpoczęło. Pozostali przyłączyli się z powrotem. Teraz
ich jest chyba 28. Jeden z nich musiał wziąć inicjatywę w swoje
ręce. Piękno CDO polega na tym, że pomaga temu, kto taką
inicjatywę wykazuje. Bo jeżeli ktoś powie, idę do banku i chcę z
nimi prowadzić negocjacje na temat umowy, to robię to dla innych
(trzeba zobaczyć, czy inni nie są też zainteresowani). To dla nich
wszystkich jest ważne. Jeśli ktoś powie, spotkajmy się wieczorem
i porozmawiajmy o problemach, jakie mamy z naszymi
współpracownikami. Z takiego jednego spotkania może powstać
szkoła. Zawsze problem jest ten sam. Potrzeba, aby ktoś powiedział
"ja" w pierwszej osobie i nie zakładał, że ma gotową
odpowiedź. Jeśli popatrzycie na historię to zobaczycie, że
wielkie rzeczy zawsze zaczynały się od takiego punktu. Bo wszystkie
wielkie dzieła, także w chrześcijaństwie zaczynały się od
jakiegoś świętego. Zauważcie, ile osób taki święty za sobą
pociągnął, zaangażował. Dziś jest wspomnienie św. Tomasza
z Akwinu. On stworzył szkołę, szkołę światową. Ponieważ
on zaangażował się w dyskusję ze swoimi studentami. Zauważcie,
że cała jego teologia powstała w odpowiedzi na pytania, które
stawiali mu uczniowie. Zaczyna się to zawsze od pytania (questio)
i jest odpowiedź (respondio).
Taka jest dynamika rynku. Wracając do pytania Twojego przyjaciela.
Musi zacząć od własnej inicjatywy, tam gdzie ją może podjąć. Z
odpowiedzi, która rozwija się milimetr po milimetrze, mogą się
zrodzić rzeczy olbrzymie. On z pewnością będzie miał duży trud
do podjęcia, ale będzie zaskoczony samym sobą i na pewno bardzo
spełniony. I dlatego Twoje
dzieło jest dobrem dla wszystkich.
Jeśli Ty wychodzisz od prawdziwej potrzeby, prawdziwej potrzeby, Ty
nie możesz nie stworzyć czegoś, co nie będzie dobrem dla
wszystkich. Prędzej, czy później, czasem wcześniej, czasem
później.
Adrian
Karczewicz:
Mamy w Warszawie takie doświadczenie, które można by nazwać takim
małym, mikroskopijnym Dziełem. Budujemy wspólnie osiedle. Cztery
rodziny z Ruchu i dwie rodziny świeckie (śmiech).
Potrzebowaliśmy architekta...
Bernhard
Scholz:
Był świecki, czy z Communione?
Adrian
Karczewicz:
...no właśnie świecki. Moje pytanie jest takie: dlaczego w naszych
relacjach, łatwiej było się czasem dogadać z osobą świecką
aniżeli wśród nas, członków Ruchu. Z czego wynikają błędy w
relacjach? Z czego wynikają najczęściej konflikty?
Bernhard
Scholz:
Jeśli masz ból brzucha, to czy szukasz lekarza z Ruchu, czy
lekarza, który zna się na chorobach brzucha?
Adrian
Karczewicz:
...z Ruchu. (śmiech)
Bernhard
Scholz:
Najlepiej gdyby był i z Ruchu i dobry. Doświadczenie takie jak
nasze, jest ze swojej natury zainteresowane otwartością na relacje
ze wszystkimi. Wyobraźcie sobie, że jest mnóstwo przedsiębiorców,
którzy do mnie przychodzą. I uwierzcie mi, przysięgam Wam, że
nigdy nie pytałem, czy są z Ruchu, czy nie. Staram się w jak
najbardziej autentyczny i lojalny odpowiedzieć na ich pytania.
Często oczywiście po sposobie, w jaki ten ktoś się wypowiada,
można poznać, czy jest z Ruchu czy nie. A też często, że spotyka
się osoby nie będące w Ruchu, ale posiadające wspaniałą
postawę, co powszechnie rzadko się zdarza. To nie tu jest problem.
Problemem jest bycie sobą. I w tym ma ci pomóc Ruch. I kropka, nic
więcej. Jeżeli mogę być sobą, to Bóg uczyni ze mną to, co
zechce. To On pomyśli o tym, z kim mnie spotkać, albo nie spotkać
w życiu. A ja chcę być wolny i otwarty wobec wszystkiego.
Ruch zrodził się po to, aby zrodzić osoby, które będą osobami.
Wzmacnia w nas to nieskończone pragnienie i sprawia też, że
przeżywamy do głębi ból tego, kim nie jesteśmy, a chcielibyśmy
być. Ale przede wszystkim czyni nas wolnymi. I tylko to jest
interesujące dla świata: widzieć osoby wolne, a nie obłożone
warunkami. Ponieważ pełno jest osób bardziej zdolnych od nas,
bardziej inteligentnych, z pewnością bardziej bogatych i bardziej
obdarzonych władzą. Dlaczego my jesteśmy interesujący, dlaczego
sami sobą się zachwycamy? Ponieważ dana nam została wolność.
Jesteśmy wolni zarówno wtedy, gdy mamy sukcesy, ale również
wtedy, gdy nam się nie powiedzie. Bo również sukces może być
rodzajem niewolnictwa. Jesteśmy też zdolni przyjąć innych takimi,
jakimi są. Powiem wam całkiem świeży przykład, który usłyszałem
od księdza Carrona. Spotkał lekarza psychiatrę w Ameryce. Mówi do
niego ten lekarz: jestem chrześcijańskim psychiatrą. Będąc
katolickim psychiatrą, z pewnymi pacjentami nie mogę pracować, np.
przychodzą do mnie homoseksualiści, którzy chcą, aby ich
wspomagać w ich związku. I co? Ty musisz im pomóc tym bardziej. To
nie jest Twój problem, że oni są homoseksualistami. Bo Ty na bazie
swojego doświadczenia masz pomóc każdemu być bardziej sobą. I
być może pewnego dnia oni zmienią swoją relację w sposób,
którego nigdy nie oczekiwali. My musimy stawać wobec życia. Nie
możemy cenzurować niczego. Nasze życie musimy współdzielić
zarówno z tymi wyrzutkami, jak ze świętymi (dzięki Bogu tacy
też są, bo ich bardzo potrzebujemy), ale to są warunki, które nam
daje Bóg. Piękno charyzmatu polega na tym, że pozwala nam się
zetknąć, spotkać ze wszystkim. Wszystko staje się okazją dla
mnie. Tych dwóch homoseksualistów może być dla życia tego
lekarza, ważną okolicznością. Ponieważ zmuszają go, by wyszedł
ze swoich schematów i zrozumiał, że to Chrystus zbawia człowieka.
Ponieważ musi wiedzieć, że homoseksualizm nie jest właściwą
odpowiedzią, adekwatną dla człowieka. Możemy mówić, że zysk
nie jest właściwą podstawą funkcjonowania firmy, niewłaściwa
jest postawa homoseksualistów, możemy mnożyć przykłady. Musimy
to wiedzieć, ale problemem jest, jak dojść do tych wniosków.
Potrzeba metody, aby doprowadzić mnie do prawdy o mnie samym i
uczynić, aby firma w rzeczywistości była firmą. Aby ktoś
przeżywał swoje uczucia w sposób autentyczny. Potrzeba drogi,
metody. I tym jest chrześcijaństwo. Bo jeżeli świat jest na
uboczu, to po co Bóg miałby wejść w ten świat i stać się
jednym z nas? Musimy więc na serio traktować problemy związane z
naszym życiem, z naszą pracą, z relacjami. Dlatego CDO staje się
interesujące. Wewnątrz CDO jest taka grupa, która się nazywa
"Medycyna
i osoba".
Mamy też grupę nauczycieli, mamy grupę zaangażowaną w
działalność społeczną i wiele innych, które należą do CDO.
Dlaczego to się zrodziło? Ponieważ ktoś powiedział, że chce być
nauczycielem do końca, a sam o własnych siłach nie jest w stanie.
Ja chcę być lekarzem, albo adwokaci, bo chce być prawdziwym
adwokatem i pozwólcie, że dopowiem, problemem nie jest bycie
chrześcijańskim lekarzem, adwokatem czy przedsiębiorcą, problem
jest bycie lekarzem, adwokatem, politykiem, burmistrzem będąc sobą
samym. A to znaczy być chrześcijaninem. Po to rozpoczęła się ta
historia - we wszystkim. Na tym polega siła charyzmatu. O tym
przypomina. W tym zakresie nie ma gotowych schematów i modeli,
które można zastosować. Są pewne podpowiedzi, sugestie, niektóre
zasady, ale one są po to, aby ze mnie uczynić bohatera i
protagonistę, jeśli chodzi o moje życie. Myślę, że każdy kto
naprawdę żyje charyzmatem Communione
e Liberazione,
prędzej czy później zrozumie rzecz bardzo paradoksalną, że sam z
siebie jestem niczym, jestem ziarnkiem kurzu, gdzieś we
Wszechświecie, ale poprzez to spotkanie, które miało miejsce
poprzez Ruch,, jego życie nie jako coś ogólnego, ale każdy moment
jego życia nabiera znaczenia nieskończonego. I dlatego ma
znaczenie to, co mówię wielu przedsiębiorcom, których spotykam:
Wy jesteście kimś więcej, niż sami myślicie. Jesteście
wspaniałymi przedsiębiorcami, ponieważ macie możliwość, aby
poprzez sposób prowadzenia firmy mogła przechodzić, poprzez Wasze
działanie, jakaś cząstka nowego świata; ale nie uciekając wobec
wyzwań ekonomicznych, lecz podejmując je dogłębnie. Już były
przykłady, dlatego nie będę ich po tym wszystkim powtarzał. Każdy
z nas jest dużo więcej wart niż sam o sobie myśli. Dlatego
oczywiście musimy być bardzo w porządku. Chodzi o to, abyśmy byli
oceniani, nawet w sytuacji, gdy tego nie chcemy. Ponieważ często
chcemy być doceniani w tym, co jesteśmy w stanie zrobić. Ale
jesteśmy dowartościowani, nie w tym, co możemy zrobić, ale w tym,
czym jesteśmy. Niezależnie od tego, co robimy i co mówimy. Ale
wówczas to, co mówimy i co czynimy, staje się wyrazem tego, czym
jesteśmy. Podsumowując, w tym zniewolonym społeczeństwie są
wolne podmioty, które mogą podjąć wszystko. Przede wszystkim
jesteśmy w stanie przyjąć nas samych, a później jesteśmy
otwarci na przyjęcie każdego. W tym doświadczeniu, spotkanie ze
wszystkim jest częścią jego tożsamości. A więc wspólne
budowanie domu jest oczywiście czymś pięknym. Zarówno dla tych
rodzin, które są z Ruchu, jak i dla tych, które nie są z Ruchu.
Bo to jest spotkanie. Spotkanie ciągłe, ponieważ będziecie
mieszkać razem ze sobą.
Darek
Kuzara: Pytanie
trochę od siebie, a trochę z takich, które miałem zebrać, ale
których
mało się pojawiało.
Natomiast, na część tych pytań uzyskałem już odpowiedź w
trakcie dzisiejszego spotkania. Spotkaliśmy się wcześniej a propos
tematu CDO w Polsce. Organizacja jako taka została zarejestrowana,
ale trochę chyba żyła w katakumbach, bo mało kto wie, że
ona tutaj istnieje. Jak do tej pory nic sobie nie powiedzieliśmy na
temat formy (formalnego) uczestnictwa podmiotu w samej organizacji. I
tutaj jest prośba, aby trochę przybliżyć także sprawy
organizacyjne. Ja miałem takie pojęcie
na ten temat,
że jest to konfederacja pracodawców. To jest jedno pytanie -
jedna prośba. Drugie pytanie - myślę, że takie trapiące nas
tutaj, specyficzne dla naszego kraju. Bo ja zrozumiałem, że CDO we
Włoszech zrodziło się z inicjatywy i potrzeby ludzi. Mam wrażenie
- może się tutaj mylę, może jest to moje ułomne postrzeganie
tematu - że w Polsce rozpoczęto
budowę domu
od dymu z komina. Może wynika to stąd, że wciąż w nas w Polsce
tkwi mentalność homo
sovieticus,
nawet w ludziach młodych, którzy często - zwłaszcza w małych
miasteczkach - oczekują, że ktoś, jakaś organizacja przyjdzie i
coś dla nich zrobi. Dla mnie na podstawie słów Bernharda, aby
powstało "Dzieło" konieczne jest spotkanie, musi być ktoś,
kto będzie inicjatorem tego spotkania. I teraz moje pytanie. Czy
CDO, np. we Włoszech czy w którymkolwiek innym kraju, w którym
działa, ma taką aktywność jak kojarzenie ludzi biznesu ze sobą,
aktywizację zawodową? Pytam o coś, co można traktować jako
takie "Dzieło" - wspomaganie rodzących się biznesów,
poprzez np. instytucję działającą w ramach CDO, tzw. aniołów
biznesu, inkubatorów przedsiębiorczości, aby pomóc przyszłemu
pracodawcy w zostaniu tym właśnie pracodawcą i w zorganizowaniu
biznesu?
Piotr
Kozłowski:
Jeżeli chcesz otrzymać
odpowiedź
to oddaj mikrofon [śmiech]
Bernhard
Scholz:
Tych
pytań było ze 20, albo ze 23. Czym jest CDO jeżeli chodzi o
kwestię formalną - jest wolnym stowarzyszeniem. Kto realizuje CDO
- to są oczywiście członkowie. Są oczywiście różne formy
realizacji w różnych
krajach,
bo różne jest tam prawodawstwo w zakresie stowarzyszeń. Również
rozwój CDO w różnych krajach, z punktu widzenia siły i wielkości
organizacji, też jest różny. Nie ma gotowca, dzięki któremu
można byłoby powiedzieć: tak to róbcie, tak możecie zakładać.
Jest oczywiście coś, co jest wspólne, to już się kryje w samej
nazwie "Towarzystwo Dzieł". Oczywiście w ta nazwa funkcjonuje w
języku danego kraju. Źródłem jest to,
czym już wcześniej mówiliśmy. Aby odpowiedzieć
na to, o co pytałeś,
moja sugestia jest następująca, bo to wcześniej było w pytaniach,
które przekazywał nam Mirek - od czego zaczynać? W
stowarzyszeniu początek to jacyś członkowie stowarzyszenia i
możliwości, jakie każdy z nich ze sobą wnosi. Oczywiście, oprócz
tego są składki, aby to stowarzyszenie mogło funkcjonować. Tym
wkładem jest przede wszystkim własne doświadczenie, własna
wiedza, relacje i gotowość, aby to wszystko, co posiadam
współdzielić z innymi. Mirek jeszcze przed tym spotkaniem mówił:
jestem tutaj, aby móc ofiarować to, co potrafię robić. Jeśli
wszyscy członkowie będą mieli taką samą postawę, to jest to
pierwszym dziedzictwem, na którym może się oprzeć stowarzyszenie.
Można oczywiście pomóc komuś, kto rozpoczyna własną
działalność, ale kto to zrobi? Kto mu pomoże? Czy to będzie
biuro wspomagające start-up, biuro CDO w Polsce? Nie, to zrobi inny
członek stowarzyszenia, który być może już na tym rynku, w tej
branży działa, który ofiaruje swój czas, by podpowiedzieć mu
jakie
są
pierwsze kroki, które należy wykonać. I ta dynamika może się
zwielokrotniać. Jeżeli się z jednej strony będzie miało odwagę
pytać i kiedy każdy będzie gotów oprócz składki dać taką
swoją dyspozycyjność. Ja bym od tego rozpoczął. I wziąłbym
również te pytania, na które nie odpowiedziałem (21), o których
mówiłeś Darku, aby odszukać osoby, które będą mogły na te
pytania odpowiedzieć, a więc odpowiedzieć na wymogi i potrzeby,
które spotykamy na co dzień. Być może odpowiedzi
nie znajdę
pośród członków CDO, bo być może Towarzystwo Dzieł jest zbyt
mało liczne w Polsce. Będziemy więc szukać odpowiedzi
u ludzi, którzy być
może nie są w CDO, ale którzy znają odpowiedzi na takie pytania.
Ja bym od tego wyszedł. To jest wolne, otwarte stowarzyszenie, każdy
może do niego przynależeć, prowadzi
też systematyczną pracę
i ma
pewne kryterium obiektywne, którym jest "twórcza - działająca
przyjaźń". Jego punktem wyjścia, jest wspólne dziedzictwo,
które jest wkładem członków. Tyle na początek.
Darek
Kuzara:
Bardzo dziękuję, myślę, że to była odpowiedź na wszystkie 27
pytań [śmiech]
Jacek
Grzelak: Chciałbym
coś dodać, tak od siebie. Zawsze musi być jakaś inicjatywa
podjęta przez
człowieka. Ja mogę powiedzieć o swoim doświadczeniu,
doświadczeniu kryzysu, gdzie potrzebą było znalezienie innych
rynków, i tak spotkaliśmy się z Donato, poznaliśmy kilka firm
włoskich, zaczęliśmy ze sobą współpracować. Ale to my
wyszliśmy z tą inicjatywą. Nie było tak, że usiedliśmy i
myśleliśmy "o jejku, jakie to jest straszne". Szukaliśmy po
prostu relacji, szukaliśmy więzi. One się zawiązały,
dzięki Donato. Chciałbym
powiedzieć, że współpracując z Miłoszem na co dzień i
podejmując rodzące się pytania, chcielibyśmy zaproponować i
jednocześnie zapraszać do tego, stworzyć miejsce, w którym można
by stawiać te pytania, i gdzie poprzez nawiązywanie relacji, mogą
otwierać się nowe możliwości...
Bo jeżeli rozpoczniemy
chociażby od tego,
żeby próbować sobie odpowiedzieć na nasze potrzeby, z jakąś
taką większą zdolnością,
która teraz jest ukryta w każdym z nas,
bo np. ja jestem projektantem, Miłosz zajmuje się zarządzaniem -
weszliśmy w kontakt z firmami, które też projektują i widzimy, że
to doświadczenie zaczyna wzrastać. A punktem wyjścia jest moje
poruszenie. Do tego właśnie chcemy zaprosić. Mamy konkretną
propozycję, którą dzisiaj tu chcemy przekazać. Chcemy zaprosić
Was, do pewnej relacji, do pewnej przyjaźni, do pewnego miejsca, w
którym tego typu doświadczenia będą mogły się wyrazić. Muszę
powiedzieć, że przygotowując się do tego spotkania, razem z
Miłoszem, we Wrocławiu, zorganizowaliśmy co najmniej dwa
spotkania, na których było na jednym 9, a na drugim 11 osób. To
taki początek, gdzie zaczęliśmy rozmawiać o tym, co to jest CDO,
ale potem także o tym, jakie są nasze potrzeby. I
wtedy zrozumieliśmy, że my tak naprawdę w ogóle się nie znamy. Dopiero w tym momencie,
kiedy stworzyło się miejsce, w którym się spotkaliśmy,
porozmawialiśmy - nagle pojawiły
się nowe możliwości. Ale my zaprosiliśmy do takiego miejsca, we
Wrocławiu, opierając się na pewnym doświadczeniu, które stało
się też
naszym doświadczeniem,
pewną współpracą z osobami we Włoszech, z którymi z Miłoszem,
współpracujemy
- to jest jakby początek i do tego zapraszamy.
Miłosz
Greszta: Chciałem
dodać, że oprócz naszego zaangażowania, zwyczajnie biznesowego, w
obszarach, w których działamy, w tej chwili staramy się
stworzyć stowarzyszenie, które będzie narzędziem naszego Ruchu -
ciało, które będzie mieć osobowość prawną. W związku z tym
mamy
potrzebę aby
rozwiązać konkretne potrzeby, bo np. szukamy osoby, która
mogłaby się zająć księgowością
I np. te spotkania związane z CDO dają taką możliwość, żeby
łatwiej taką osobę znaleźć, wśród nas. Nie musimy szukać
na zewnątrz, rozsyłać ofert, ale możemy rozpocząć do nas
samych.
To jest jeden z przykładów tego, jak możemy sobie nawzajem
pomagać, po to, by rozwijać
się
właśnie w tych naszych działaniach biznesowych, ale też poza
biznesowych. Dla nas bliskie jest nasze doświadczenie wrocławskie,
ale wiemy, że przecież tutaj w samej Warszawie, Mirkowi też bardzo
zależy na tym i poszukuje
i zadaje pytania
- to są te osoby konkretnie,
tutaj w Warszawie..
Od których też można zacząć - jest Donato.
Jest
już taka godzina, że czas się nam skończył, w sumie sposób taki
bardzo naturalny ...
Ks.
Jurek: Jeszcze
takie pytanie końcowe: relacja CDO do Ruchu...
Bernhard
Scholz:
Z punktu widzenia wychowawczego już powiedziałem na czym ta relacja
polega. Z tego punktu widzenia, CDO, Compagnia della Opere rodzi się
z doświadczenia Ruchu. Osoby, które są z Ruchu tzn. swoje
doświadczenie chrześcijańskie przeżywają w Ruchu, niesione tym
doświadczeniem, stają wobec świata. Sama ta relacja jest relacją
człowieka ze światem. Inaczej mówiąc. Ruch rodzi nowy podmiot.
Niektóre z tych osób, które są wychowywane przez Ruch, które
spotkały Ruch, łączą się i tworzą Towarzystwo Dzieł, które
jest otwartym dla wszystkich stowarzyszeniem. Po to jest to
stowarzyszenie, żeby wspomagać się na różne sposoby, o których
tutaj dzisiaj mówiliśmy. Aby czynić bardziej protagonistą,
bohaterem, pojedynczą osobę. W tym znaczeniu Towarzystwo Dzieł
zależy w swoim wyrazie od Ruchu, zależy od tego, że są osoby,
które pozwoliły się zrodzić w spotkaniu z Ruchem CL i to jest
wielkie wyzwanie (zakład). Ale bez tego doświadczenie Ruchu byłoby
pomniejszone, ponieważ ten charyzmat stawia nas wobec wyzwania
świata i otwiera nas na świat. I dlatego też CDO musi być
doświadczeniem takiej wolności. Tym bardziej ktoś żyje
doświadczeniem CDO, im bardziej szuka korzeni w charyzmacie, który
go zrodził. Ale na tym poziomie nie ma nic mechanicznego, nic
automatycznego. To jest zadanie powierzone poszczególnym osobom. I
oczywiście jak w każdej relacji przyjaźni, chodzi o to, aby
odbywało się to w sposób autentyczny, np. jeśli Towarzystwo Dzieł
podejmuje jakąś inicjatywę społeczną, oczywiście rozmawia o tym
z odpowiedzialnymi Ruchu, ale nie po to, aby zapytać ich o
pozwolenie, najwyżej, aby skonfrontować, czy ich podejście jest
odpowiednie czy nie. Towarzystwo Dzieł nie jest przedłużeniem
Ruchu w społeczeństwie, to są wolne, dorosłe osoby, zrodzone z
Ruchu, które wobec rzeczywistości podejmują odpowiedzialność i
oczywiście łączą się ze sobą. Ale dla tego, kto jest w CDO, dla
niego samego, istotne jest porównanie się z doświadczeniem Ruchu,
które go zrodziło. Ja osobiście, kiedy mówię o sobie, czuję
potrzebę ciągłego porównywania się z doświadczeniem Ruchu,
które mnie zrodziło. Jest to rzecz wolna, powierzana wolności
osoby. Gdyby się, zdarzyło, że pewnego dnia ksiądz Carron by
usłyszał, że mówiłem jakieś głupoty tutaj w Warszawie, z
pewnością mi powie, ale nie dlatego, że jestem pułkownikiem w
jego armii, ale dlatego, że jestem jego przyjacielem. Czy to jasne?
To wszystko spotyka się na poziomie przyjaźni. Bo czymże jest
przyjaźń, jeśli nie tym, żeby patrzeć na twojego przyjaciela z
pragnieniem jego spełnienia, szczęścia. I wtedy mówimy o tym
sobie, zderzamy się z tym. I w pewnych kwestiach, na pewnych
poziomach, CDO podejmuje ryzyko, np. w relacji ze światem polityki.
I taką odpowiedzialność, za taką relację musi przyjąć
oczywiście CDO, a nie Ruch. Ponieważ CDO jest podmiotem świata
świeckiego. Jest to też wielka okazja (CDO) i również, jest też
wielka pokusa, ale też gotowość do ciągłego poprawiania się.
Prawie zawsze na spotkaniach mówię pewną ważną rzecz:
podejmowanie prób nie zawsze jest doskonałe - staramy się. Ale
to nie znaczy, że jest w tym coś relatywnego - jest poważne,
ponieważ jest tam takie napięcie idealne do ciągłego szukania, do
ciągłego przybliżania się od Ideału. To, co każdy przeżywa na
poziomie osobistym, to żyje tym też całe stowarzyszenie. Nie
oznacza to, że Towarzystwo Dzieł jest organizacją doskonałą.
Ważne jest, żeby to pragnienie, żeby to dążenie było żywe, a
to nie może być czymś narzuconym, to zależy od osób. Ksiądz
Giussani powiedział: "stawiam wszystko na wolność osób". I na
tym postawienie na wolności osoby oparte jest też CDO. Pan Bóg
więcej postawił na naszej wolności - więcej zależy od naszej
wolności. Nie rozumiemy tego, jak to nasze dążenie jest
dramatyczne. Nasze życie jest o wiele bardziej dramatyczne, niż nam
się wydaje. Nie na tych poziomach gdzie my myślimy (sukcesu czy też
przegranej). Nasze życie jest dramatyczne w tych obszarach, w
których my nie chcemy, żeby było ono dramatyczne. W tym byciu sobą
samym. A więc jest to relacja prawdziwej przyjaźni. Niezależnie od
formy podstawą zawsze jest przyjaźń. Może się zdarzyć, że
lokalnie odpowiedzialna za CDO jest w Ruchu diakonia, ale takiej
zależności organizacyjnej nie ma. Ja akurat jestem w tej sytuacji,
że jestem jednocześnie i tu i tu odpowiedzialnym. Ale nikt nigdy w
diakonii Ruchu nie mówił mi, co mam robić w CDO. Natomiast ja, co
do niektórych kwestii pytałem o osąd diakonię. Ale nikt nie
oczekiwał, że będę to wykonywał, co mi ktoś podpowiadał, czy
przedstawiał jako osąd. Wyzwanie, jakim jest przyjaźń jest dużo
bardziej piękne i wymagające niż zarządzanie czy wydawanie
poleceń.
Pozwólmy
sobie na takie pytanie, jak to się dzieje, że różne
stowarzyszenia kościelne, które były organizacyjnie powoływane
przez biskupów właściwie umierają? Nie wiem jak to jest w Polsce,
ale tak się dzieje we Włoszech i w Niemczech. Ponieważ celem
Kościoła jest, aby człowiek stał się sobą i to jest jedyny cel
Kościoła. Musi się oprzeć na wolności, nie ma innego sposobu.
Teraz
Wam powiem coś, co umiem powiedzieć po polsku. W 1981 roku na
uniwersytecie we Fryburgu w Niemczech, miałem spotkanie z
niektórymi przyjaciółmi z Solidarności. To było moje pierwsze
publiczne spotkanie w życiu. Bardzo się bałem. To była wielka
aula uniwersytecka, pełna. Kiedy zacząłem mówić, zrozumiałem,
że ta aula była wypełniona komunistami. Tylko w pierwszym rzędzie
było 5 osób z Ruchu. A myśmy u góry mieli taki napis: Za naszą i
waszą wolność [śmiechy]. Rozumiecie? I to będę pamiętał do
końca życia. I to jest życzenie, które Wam na dzisiaj
pozostawiam. [oklaski]
Jacek
Grzelak:
Dziękujemy Wam z całego serca za to spotkanie. Było naprawdę,
bardzo, bardzo piękne, poruszające. Chciałem też tutaj
podziękować Mirkowi, który się tutaj bardzo zaangażował
w przygotowanie całego spotkania. [oklaski]
Mirek
Januszko:
Ja ma tylko dwie uwagi. Tu są przygotowane kanapki - ponieważ
niektórych czeka długa droga do domu. Druga sprawa. Gosia
Staszewska zbierała osoby - gdzie można przenocować. Jeżeli
ktoś ma dylemat czy dzisiaj jechać np. do Krakowa czy zostać, to
lepiej zostać, bo miejsca są przygotowane.
Jacek
Grzelak:
Dziękujemy też Donato, dziękujemy też Krzyśkowi, bo bez nich to
spotkanie nie byłoby pełne i tak jak już wcześniej
powiedziałem, zapraszamy, głównie do pewnej przyjaźni, do pewnej
relacji. Konkretnie, po prostu we Wrocławiu chcemy zorganizować
przynajmniej raz w miesiącu spotkanie, które będzie tą
problematykę podnosić. Te spotkania już się zaczęły. We
Wrocławiu pierwsze z tych spotkań będzie za 2 tygodnie.
W Warszawie, też wiem, że takie spotkania będą organizowane.
Mirek, albo Krzysiek je zorganizują. To
będzie jeszcze ogłaszane na bieżąco..
Chcemy
jeszcze dodać jedno ogłoszenie, jeśli chodzi o AVSI, które jest
konkretną odpowiedzią na konkretną potrzebę osób. Osób może
nie z Polski, ale poruszających
się w pewnej
rzeczywistości.
Miłosze
Greszta:
Jeszcze co do spotkań we Wrocławiu i w Warszawie. Jeśli ktoś
przed spotkaniem będzie miał pytania związane z CDO, to za chwilę
rozdamy ulotki, w których staraliśmy się, myślę, że bardzo
nieudolnie, napisać w skrócie czym CDO jest. Prosimy o
wyrozumiałość. Są też numery telefonów do Mirka i do Jacka.
Można się kontaktować na bieżąco i pytać co się dzieje z CDO.
Ula
Jaworska:
Dziękuję bardzo. Ja korzystając z okazji, że dowidziałam się,
że CDO zaangażowało się w pomoc dla Haiti, co robi też AVSI
Polska, w paru słowach chciałam przedstawić czym jest AVSI i czym
się zajmuje AVSI Polska.
AVSI
powstało w 1972 roku we Włoszech. Jest znaną organizacją na
świecie. Bardzo znaną. Mają 15 stowarzyszeń na całym świecie.
AVSI w Polsce zostało założone w Warszawie 1996 roku i od tego
roku zajmowało się adopcją na odległość. Ale to w trochę innym
kręgu niż to jest znane w prasie, ponieważ zajmuje się adopcją
dzieci polskich. My współpracujemy z dwoma ośrodkami, specjalnymi
ośrodkami wychowawczymi, niedaleko Warszawy. Do niedawna też
współpracowaliśmy z fundacją Ut
Unum Sint
w Świdnicy. AVSI często organizuje szkolenia dla pracowników, dla
bezrobotnych. AVSI korzysta z funduszy europejskich.
Ostatnimi
dniami angażujemy się w pomoc dla Haiti. Ostatnio została taka
informacja wysłana. Mamy też przygotowane ulotki, które teraz
Państwu rozdam po spotkaniu.
Na
Haiti od ponad 10 lat (od 99 roku) też działa AVSI. Tam pracują 4
osoby. Od nich wiemy, że potrzeby są naprawdę duże. Można
pieniądze wpłacać na nasze konto. Będzie to dla Państwa
korzystne, finansowo również, wpłaty na konto w Mediolanie są
znacznie droższe, tak więc zapraszam do tego gestu solidarności z
osobami poszkodowanymi. Dziękuję, to wszystko.
Jacek
Grzelak:
No i zapraszamy do przekąsek.
|