"Prawdziwym protagonistą historii jest żebrak. Chrystus żebrzący o serce człowieka i serce człowieka żebrzące o Chrystusa". Tymi słowami ksiądz Giussani zakończył osiem lat temu swoje wystąpienie właśnie tutaj, na placu Świętego Piotra, klęcząc przed Janem Pawłem II. Wracamy tu dzisiaj jako żebrzący, jeszcze bardziej spragnieni Chrystusa, zadziwieni tym, w jaki sposób Chrystus kontynuował swe dopraszanie się (żebranie) o nasze serce.
1. "Wielkie i godne podziwu są Twoje dzieła, Panie Boże Wszechwładny. Sprawiedliwe i wierne są drogi Twoje, Królu narodów" (Ap 15, 3)
Również my możemy powiedzieć, tak jak męczennicy z Apokalipsy, po tym jak zobaczyli Jego zwycięstwo: "wielkie i godne podziwu są Twoje dzieła, Panie Boże Wszechwładny". Jakie to dzieła, które każą nam śpiewać? Zmartwychwstanie Chrystusa, które przez dzieło Ducha św. pochwyciło nas we chrzcie sprawiając, że staliśmy się "Jego".
Zwycięstwo Chrystusa każe nam nie posiadać się z radości i wdzięczności gdy, widzimy jak On, biorąc w posiadanie całe nasze człowieczeństwo, prowadzi je do pełni nie mającej sobie równych, przynaglając nas, abyśmy nie żyli więcej dla siebie, ale dla Tego, który za nas umarł i zmartwychwstał (por. 2 Kor 5, 14-15). W ciele, pośród zdarzeń życia podarowana nam zostaje łaska, aby żyć tą nowością. "Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie" (Ga 2,20). W naszym życiu dominuje zadziwienie miłością, jaką Chrystus umiłował każdego z nas, ponieważ "żyję już nie ja, lecz żyje we mnie Chrystus" (Ga 2, 20). W ten właśnie sposób doświadczyliśmy "mocy Jego zmartwychwstania" (Flp 3, 10).
Oto przegrana nicości - nicości, która ciągle zagraża każdemu człowiekowi i często każe mu wątpić, czy jest jakaś odpowiedź na wymogi jego serca - wymogi prawdy, piękna, sprawiedliwości i szczęścia, ponieważ nic nie jest w stanie zafascynować go w pełni na dłuższy czas. W istocie, "bez zmartwychwstania Chrystusa pozostaje jedyna alternatywa: nic". W Chrystusie zmartwychwstałym natomiast oglądamy zwycięstwo Bytu nad nicością, a przez to widzimy, jak budzi się w nas jedyna nadzieja, która nie zawodzi (Rz 5, 5).
Spotkanie z charyzmatem ks. Giussaniego w wielkim nurcie rzeki Kościoła sprawiło, że Chrystus stawał się coraz bardziej bliski, familijny, bardziej niż nasz ojciec i nasza matka, do tego stopnia, że obudziło się w nas pytanie: "kim Ty jesteś, Chryste?" Według tej samej metody, która prowadziła uczniów drogą od doświadczenia spotkania z człowieczeństwem Chrystusa do wielkiego pytania odnośnie Jego Bóstwa. W ten sposób my, ochrzczeni, upodobniliśmy sie do Chrystusa (por. Ga 3, 27). To jest niepodważalny urok chrześcijaństwa: pozwala nam ono uczestniczyć w wydarzeniu, które ogarnia całe nasze "ja" i za każdym razem kiedy upadamy, podnosi nas na nowo, tak jak zdarzyło się to uczniom z Emaus, którzy mówili poruszeni: "czyż serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze?" (Łk 24, 32). W ten sposób, w świetle darów Ducha Św., cała rzeczywistość i całe życie świadczą o rozumności wiary w Chrystusa, który jest przeznaczeniem i zbawieniem świata.
2. "Któż by się nie bał, Panie, i nie uczcił Twojego imienia? Bo tylko Tyś jest święty" (Ap 15, 4)
Tym, co czyni łatwym rozpoznanie Pana jest okazałość Jego miłości, która rozbłyska w Jego dziełach. Tak samo było z ludem Izraela, który wobec potężnej ręki Boga "uląkł się Pana i uwierzył w Niego" (Wj 14, 31). Wystarczy, że nasza wolność podda się i, jak Wasza Świątobliwość cudownie przypomniał nam w swojej encyklice, pozwoli się wciągnąć przez Chrystusa w "dynamikę Jego ofiary" (Deus caritas est, nr 13). To darowanie się osiąga w osobie Jezusa Chrystusa "niesłychany, niebywały realizm" (Deus caritas est, nr 12): wcielony Bóg staje się tak pociągająco zwycięski, że "przyciąga nas wszystkich do siebie" (Deus caritas est, nr 14). Człowiek, który Go spotyka rozpoznaje w Nim kogoś, do tego stopnia odpowiadającego na oczekiwanie serca, że nie może, w obliczu manifestującego się piękna Jego świętości, nie zawołać: "Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga" (J 6, 68-69). Lecz podobnie jak Piotr często odczuwamy również cały dramat ludzkiej wolności, która, zamiast ufnie otworzyć się na zadziwiające i wdzięczne rozpoznanie obecnego Pana, może zamknąć się w pyszałkowatej pretensji do autonomii albo w sceptycyzmie, aż po desperację w obliczu własnej niemocy i narzucającego się zła. Ale, jak Wasza Świątobliwość znowu zauważył w swojej encyklice, świętość Boga przedstawia się jako pełna pasji miłość do swego ludu, do każdego człowieka, miłość, która jednocześnie przebacza (por. Deus caritas est, nr 10). Cała kruchość człowieka, jego zdrada, wszystkie brzydkie możliwości historii przeniknięte są pytaniem, które tamtego poranka nad jeziorem zadał Piotrowi: "czy miłujesz mnie?" (J 21, 17). Poprzez to pytanie, proste i definitywne, jedyna świętość Boga objawia w człowieczeństwie Chrystusa swą niepojętą i tajemniczą głębię: Bóg jest miłosierdziem. W nim człowiek, każdy z nas, stwarzany jest na powrót w prawdzie swej pierwotnej zależności, a wolność rozkwita jako pokorna i radosna przynależność napełniona błaganiem: "Tak, Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham" (J 21, 17). W tym wolnym "tak" stworzenia, wewnątrz każdej okoliczności życia, odbija się i działa Chwała Boga. "Gloria Dei vivens homo" (św. Ireneusz, Adversus Haereses, IV, 20, 7). Chwałą Boga jest żyjący człowiek.
3. "Przyjdą wszystkie narody i padną na twarz przed Tobą, gdyż ujawniły się Twoje słuszne wyroki" (Ap 15, 4)
Wyrok Apokalipsy objawia nam prawdę ostatniego dnia, kiedy to wszyscy przybędą i oddadzą pokłon, uznając, że Jezus jest Panem i wtedy Chrystus będzie na zawsze "wszystkim we wszystkich" (Kol 3, 11). Temu jasnemu wyrokowi nie jest w stanie zaprzeczyć świat, który wydaje się oddalać od Boga. Lecz dramatyczna sytuacja, w której żyjemy, czyni bardziej palącym niepokojące pytanie Chrystusa: "Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?" (Lk 18, 8). Odpowiedź na to pytanie czyni nas bardziej świadomymi wagi tego spotkania. Nasze zgromadzenie się dziś wokół Piotra upewnia nas, że to końcowe spełnienie przeżywa antycypację i zadatek ostatecznej manifestacji w przynależności do Kościoła i do "małej trzódki". Jednocześnie jednak trawi nas (nie daje nam spokoju) pilna konieczność zadania, do którego zostaliśmy wezwani. Tak, jak podczas pierwszej Pięćdziesiątnicy, również my zostaliśmy wybrani, wezwani, aby pozwolić się kształtować Chrystusowi, do tego stopnia, by rozbłysła cała nowość naszego codziennego życia, od pracy po rodzinę, od więzi po inicjatywy. Tylko jedna rzecz może obudzić w tych, których spotkamy, pragnienie, aby pójść z nami oddać cześć Panu: ta mianowicie, że zobaczą w nas urzeczywistnienie się obietnicy Chrystusa, że kto idzie za Nim otrzymuje stokroć więcej już tutaj (Mk 10, 29-30).
Tłum. Ks. Joachim Waloszek
|