Szanowny Panie Redaktorze,
Różne strony, które ścierają się ze sobą w obliczu wojny, przytaczają
swoje racje i oskarżają się nawzajem. Dzisiaj argumenty robią większe
wrażenie niż oskarżenia, a ich główne przesłanie można streścić następująco:
"Niezależnie od tego, jaki błąd popełniłyby Stany Zjednoczone, nie wolno
ich rujnować bombami i terroryzmem!", albo: "Bomby powodują ogromne zniszczenia
i nie można pozwolić na to, aby taki tyran jak Saddam Hussajn używał ich
według swojego uznania!".
Mają rację ci, którzy domagają się, aby wszystkie narody podporządkowały
się osądowi Organizacji Narodów Zjednoczonych, a ponieważ nie jest możliwe
wypracowanie stanowiska, które przyznałoby rację jednej czy drugiej stronie,
Irak może powiedzieć: "Jeśli ONZ jest na usługach Ameryki i Wielkiej Brytanii,
my tej organizacji nie uznajemy". Z drugiej strony, USA i Wielka Brytania
twierdzą: "Uznamy ONZ jeżeli poprze nasze stanowisko". W ten sposób jedni
jak i drudzy mają argumenty, aby powiedzieć: "Wojna jest nieunikniona".
Aby znaleźć wyjście z tego przerażającego zamieszania trzeba zauważyć,
że prawdziwy problem nie polega na rokowaniach i dyskusjach - jak tego
chcieliby różni "miłośnicy" pokoju, którzy w rzeczywistości są zajadłymi
prowokatorami konfliktów i wojen - gdyż każda ze zwalczających się stron
jest przekonana, że przeciwnik chce wojny, by bronić posiadanej władzy
albo pozbawić władzy przeciwnika: ci, którzy są przeciwko Irakowi mieliby
bronić swojej władzy, a ci którzy sprzeciwiają się Stanom Zjednoczonym
chcieliby przejąć władzę, której jeszcze nie mają. Dlatego też problem
wydaje się niemożliwy do rozwiązania, za wyjątkiem użycia siły: rację
miałby wówczas ten, kto chce dominować i uciszać innych używając przemocy.
Poza tym taka sytuacja powinna zmusić do refleksji niektórych liderów
ruchów pacyfistycznych: czy nie przyczyniają się oni do siania nienawiści,
która wychodzi na ulice naszych miast?
Rozwiązaniem nie jest też udzielenie poparcia jednej czy drugiej stronie.
Gdy społeczność międzynarodowa staje przed podjęciem pewnych decydujących
kroków, prawdziwy problem polega na tym, że osąd wyrażający poparcie lub
potępienie powinien przede wszystkim zwrócić uwagę na znaczenie wychowania
młodzieży i dorosłych, to znaczy wszystkich ludzi, gdyż trzeba, aby właśnie
u zwyczajnych ludzi budziła się i rozwijała zdolność do czynienia dobra
i kierowania się sprawiedliwością. Jeśli ludzkość nie jest wychowana do
prawdziwego szacunku dla człowieka, a zatem do realnej, wyrażającej się
w konkrecie sprawiedliwości, nie może się uwolnić od nieszczęść, które
sama wywołuje, i wobec których jest niejako zmuszona stawać. Szuka potem
usprawiedliwienia dla popełnionego przez siebie zła w tym, że uznaje za
słuszną metodę postępowania powielającą ten sam błąd, a jest nim wojna.
Prawdziwy dramat współczesnej ludzkości nie polega na tym, że Stany Zjednoczone
chcą zniszczyć Irak, aby osiągnąć korzyści ze swoich działań, albo że
Saddam Hussajn stanowi zagrożenie dla Zachodu. Prawdziwym dramatem ludzkości
jest to, że z jednej i drugiej strony brakuje wychowania zdolnego do zmierzenia
się z ogromem walki, jaką ludzie prowadzą między sobą. Jest to rzeczywiście
problem wychowawczy, a jedynym który o tym mówi jest papież Jan Paweł
II. Jest tak dlatego, że pytanie o opinię na temat postępowania innych
- a ostatnio zwrócił na to również uwagę prezydent Włoch Ciampi - wymaga
wychowania w imię właściwie pojmowanej jedności i sprawiedliwości.
Poważnym problemem wobec którego stoi współczesny świat jest ów bunt
przeciw prawdzie, który był przyczyną grzechu pierworodnego i z powodu
którego grzech ten wywołuje w każdym czasie skutki w pojedynczym człowieku
jak też w całej ludzkości. Z tego powodu, w obliczu tego co się dzieje,
nie można pominąć czy odrzucić osoby Chrystusa: On jest fundamentem -
jest fundamentem! - prawdy o człowieku (dlatego ci, którzy w historii
niszczą chrześcijaństwo są mordercami człowieczeństwa). Oto dlaczego dla
nas autorytetem jest Ojciec Święty, który powiedział dwie rzeczy o podstawowym
znaczeniu: na przestrzeni dziejów pokój zawsze miał pierwszeństwo przed
wojną; aby uniknąć wojny potrzebny jest pokój.
W sytuacji, gdy wydaje się, iż nikt nie chce pokoju, a sposoby osiągnięcia
go są wyraźnie fałszywe i nieudolne, wywoływanie wojny jest czymś ohydnym,
jest opowiedzeniem się za masakrą. Dlatego mówimy "nie" wojnie za wszelką
cenę, którą Stany Zjednoczone chcą rozpocząć w Iraku, ale mówimy również
"tak" Ameryce, gdyż w tym kraju istnieje możliwość wychowania, które rzeczywiście
ocala pragnienie pokoju i sprawiedliwości.
Wszyscy jesteśmy niejako powaleni na ziemię, póki społeczność ludzka
podąża za odczuwanymi instynktami, w imię sprawiedliwości, która nie powoduje
sprawiedliwości, gdyż aby postępować sprawiedliwie trzeba przynajmniej
naprawiać swoje błędy i się zmieniać. Trzeba wychowywać ludzi, aby to
zrozumieli. Problem sprawiedliwości jest przyczyną ciągłego oskarżania
i prześladowania Chrystusa w Jego prawdziwym ciele, którym jest Kościół.
Dlatego najlepszym sposobem, w jaki chrześcijanin może pomóc światu, aby
był on bardziej ludzki, jest rozwijanie na ile to tylko możliwe osądu,
jaki czeka świat, gdy dopełni się ów "ferment", który Chrystus w nim zapoczątkował:
a więc na końcu świata. Zmartwychwstanie Chrystusa jest dla całej historii
ludzkości aż do jej zakończenia, momentem początkowym wybuchu swego rodzaju
"bomby atomowej", która przyniesie panowanie nad historią aż do momentu
jej wypełnienia (zapanuje, gdyż panowanie urzeczywistni się u kresu historii
świata). Dlatego też ów koniec nie znajdzie się nigdy w ręku człowieka,
nie ma bowiem takiego człowieka, któremu byłoby to dane. Kres historii
pozostaje tajemnicą Ojca.
Ojciec Święty powiedział, że wojna jest przestępstwem. Przestępstwem
jest wojna, która wybucha z powodu grzechu pierworodnego. Jest on obecny
w świecie przez grzechy ludzi, to znaczy nasze grzechy. Dlatego trzeba
brać do ręki Różaniec i prosić o pomoc Matkę Najświętszą, do czego nieustannie
zachęca Jan Paweł II. Trzeba to robić właśnie po to, aby owe przestępstwa
zdarzały się jak najrzadziej. Przyświeca temu przekonanie o dojrzałości
chrześcijańskiego powołania, które umożliwia rozkwit człowieczeństwa.
Przykładem tego jest dla nas Chrystus. Na tym naprawdę mogę już swoje
wystąpienie zakończyć.
Luigi Giussani |