Wartość tego momentu polega na tym, że oddajemy chwałę Bogu;
wszyscy razem. Być razem - tak jak jesteśmy - dla Chrystusa: to
właśnie jest chwała Boża.
Bóg na przestrzeni dziejów ludzkości posługiwał się
konsekwentnie pewną metodą: wybrał sobie pewien lud - bardzo mały
w stosunku do innych - aby trwał nieprzerwanie aż do końca
świata. My jesteśmy cząstką tego nurtu, tego ludu, tego
towarzystwa. Stąd też pięknie jest być razem, nawet kosztem
wyrzeczeń.
Otrzymałem kartkę od kardynała Martini: "Przesyłam serdeczne
pozdrowienia z Kalifornii z wyrazami pamięci i błogosławieństwem
dla Twoich przyjaciół". Chcemy być współodpowiedzialni z
pasterzem, którego Bóg postawił na czele Kościoła
ambrozjańskiego; chcemy być jego współpracownikami i ponosić
współodpowiedzialność za trud, który musi on podejmować, aby
udźwignąć cały ciężar Kościoła przed Bogiem i historią. Dlatego
też zwracamy uwagę na jego listy pasterskie, w taki sposób, aby
dowartościować je zgodnie z duchem jaki został nam dany; jako że
wszyscy jesteśmy ludźmi, i każdy z nas przeżywa człowieczeństwo
zgodnie z temperamentem, którym został obdarzony.
CUD JAKO KLUCZ DO LEKTURY
Przeczytam dwa fragmenty z jego ostatniego listu
pasterskiego Skrawek płaszcza: "Zostaliśmy wezwani do spotkania
Boga w świecie, pośród rzeczy, w innych ludziach, w historii. To
jednak nie będzie możliwe, jeśli punktem wyjścia nie będzie dla
nas bezpośrednia sytuacja, w której się znajdujemy. W każdej
bezpośredniej sytuacji, która pociąga za sobą najdrobniejszą
nawet służbę, dotykamy całości (totalności) służby. W każdym
fragmencie dotykamy całości, całego Boga, który się objawia"
(str. 86). "Czy jednak taka lektura, całkowicie wewnętrzna w
stosunku do wydarzeń [wewnętrzna, ponieważ widzimy rzeczy tak,
jak je widzą wszyscy: inna jest świadomość, którą posiadamy,
mózg, serce] pomaga nam uchwycić głęboką dynamikę, która znajduje
się u źródeł owych przemian? (...) Oto klucz do lektury, dla
mass-mediów paradoksalny: cud" (str. 90-91).
Tym, co się wydarza i o czym mówią gazety i telewizja jest
cud, którego dokonuje Bóg; tym cudem jest zamysł Boga. Ten cud ma
swoje imię: Jezus Chrystus. To właśnie jest wkład jaki nasze
serce i nasz umysł wnoszą w lekturę rzeczy - w której
uczestniczymy razem ze wszystkimi naszymi braćmi ludźmi - o
których nam się mówi i które nam się pokazuje.
Dlaczego ów klucz do lektury określony został jako
"paradoksalny"? Ponieważ jest łaską. Możliwość kroczenia śladami
wielkiego zamysłu, z powodu którego wszyscy zostaliśmy uczynieni,
jest cudem. Ten zamysł stał się człowiekiem, który umarł na
krzyżu, dźwigając w sobie całe zło świata, po to, aby je
zniszczyć, i który rzeczywiście, zmartwychwstał. W tym sensie
początek naszej nadziei - tego, w czym pokłada nadzieję nasze
serce, ponieważ po to zostało uczynione - już się urzeczywistnia.
DLA BOGA NIE MA NIC NIEMOŻLIWEGO
Jak można patrzeć na rzeczy w ten sposób? Jak się dochodzi
do takiego sposobu odczuwania świata? "To niemożliwe", jak
powiedzieli do Jezusa apostołowie (por. Mt 19, 23-26).
"Słowo "niemożliwe" - pisze jeden z was - stało się dla nas
powodem do radości". Niemożliwy pokój pomiędzy mężczyzną i
kobietą, niemożliwy pokój pomiędzy sąsiadami, niemożliwe
braterstwo, niemożliwa służba, niemożliwa gościnna, niemożliwa
akceptacja bólu, ofiary, śmierci ... Słowo "niemożliwe" stało się
dla mnie radością a nawet obietnicą: to co jest niemożliwe dla
ludzi nie jest niemożliwe dla Boga. Jeden z filozofów zwykł
mawiać: "Niemożliwe jest rzeczywistością"; w sensie przeciwnym do
tego, który miał on na myśli, to prawda. Prawdziwą
rzeczywistością jest ta, która wydaje się być niemożliwa dla
ludzkiego umysłu, dla ludzkiego serca: Tajemnica Boga.
Wychodząc z tej niemożliwości przezwycięża się pozory,
przezwycięża się duszącą ciasnotę, albo przyzwyczajenia, albo
nudę, w którą wpadają nawet najpiękniejsze i najwznioślejsze
rzeczy; ta właśnie niemożliwość umożliwia rozpoznanie wielkości
zamysłu w okruszynie każdego dnia, rozpoznanie, które zaczyna
prośba, które zaczyna wola modlitwy. Prośba jest pierwszym
impulsem, poprzez który człowiek - będący w przeciwnym wypadku
niewolnikiem pozorów - rzuca się w otwarte ramiona Boga, podobnie
jak dziecko rzuca się w ramiona swego ojca i swojej matki.
Prośba wciela pewne kryterium, ostateczne i nagie, i żebrze
o jego realizację, żebrze, aby spełniło się to, co przeczuwamy.
CHRZEŚCIJAŃSTWO UŚWIĘCA CIAŁO
Kilka miesięcy temu został okrutnie zamordowany ciosami
siekiery jeden z najbardziej wpływowych w naszym stuleciu księży
prawosławnych w Rosji - ojciec Men - który darzył wyraźną
sympatią nas katolików. W swojej ostatniej konferencji
powiedział: "Chrześcijaństwo rzuciło wyzwanie wszystkim systemom
filozoficznym i religijnym. Równocześnie jednak odpowiedziało na
gorące pragnienia większości z nich [wszystkie systemy myślowe są
zażartymi i przelotnymi odpowiedziami na pragnienie, które
zajmuje ludzkie serce, również serce kogoś, kto nie jest zdolny
do konstruowania systemów filozoficznych]. Siła chrześcijaństwa
polega właśnie nie na negacji [na nie negowaniu niczego.
Stwierdzenie, które, po to, aby okazać się prawdziwym potrzebuje
czemuś zaprzeczyć, nie jest prawdziwe] ale na afirmacji,
obejmującej całą szerokość i głębię horyzontu [na obejmowaniu
wszystkiego. Nawet śmierć wchłonięta jest przez życie, nawet włos
na głowie jest policzony, nawet słowo, które wypowiadasz bez
namysłu ma swój wieczny ciężar: nie stracisz go nigdy].
Chrześcijaństwo nie jest jakąś nową etyką [nową moralnością,
nowym sposobem właściwego zachowania się] lecz jest nowym życiem.
Na czym więc polega jego istota? Polega na uświęceniu ciała
[również ciało - a każda okruszyna naszej chwili jest uczyniona z
ciała - ma wartość wieczną], jako że od momentu, w którym Syn
Człowieczy - Chrystus - przyjął w siebie nasze radości i nasze
cierpienia, naszą miłość, naszą pracę, od tego momentu natura,
świat [wszystko to, w czym wyraża się Tajemnica], wszystko to z
czym narodził się On jako człowiek i jako Człowiek-Bóg, wszystko
to nie zostaje odrzucone, nie zostaje poddane upokorzeniu, ale
przeciwnie zostaje wywyższone [wyniesione na nowy poziom, do
godności służby Tajemnicy], uświęcone. W chrześcijaństwie mamy do
czynienia z uświęceniem świata, ze zwycięstwem nad złem, nad
ciemnościami, nad grzechem [nad błędem]. Jest to jednak
zwycięstwo Boga".
Chrześcijaństwo nie jest zbiorem praw etycznych albo nową
moralnością, chrześcijaństwo jest nowym życiem, w którym Bóg
staje się z nami jedno i uczestniczy w naszej codzienności.
To była idea, która fascynowała Dostojewskiego:
"Ukształtowałem sobie symbol wiary, w którym wszystko jest dla
mnie jasne i święte. Symbol ten jest bardzo prosty, oto on:
wierzyć, że nie ma nic piękniejszego, nic głębszego, milszego,
rozumnego, odważnego i doskonałego od Chrystusa". I dalej: "Nie
wystarcza zdefiniować moralność przy pomocy wierności wobec
własnych przekonań [jak wszyscy mówią]. Trzeba również
bezustannie wzbudzać w sobie pytanie: czy aby moje przekonania są
prawdziwe? Ich jedynym probierzem jest Chrystus. I stąd możliwa
jest tylko jedna jedyna tragedia, [ta, którą przeżywamy wszyscy,
każdy z nas] jedyna chrześcijańska tragedia: pragnienie Chrystusa
i niezdolność do bycia z Nim, i walka przeciwko niemu z pozycji
niespokojnego arbitra".
NOWE KRYTERIUM
Mówimy sobie często wieczorem: "Dzisiaj szło mi dobrze",
albo "Dzisiaj było kiepsko". Ten osąd musi być podyktowany myślą
o Chrystusie; musimy przyzwyczajać się do określania wszystkich
naszych sądów myślą o Chrystusie. Wtedy rzeczy wydadzą się nam
bezgranicznie nowe (dobre i złe), pomimo ich ociężałości,
niepozorności i kruchości; pozostają brzydkie, małe, zwyczajne,
nudne, powtarzające się, czasem podziurawione emocją rodzącą
fantazję, którą szybko spopiela czas, a jednak - jeśli wspominamy
cud, o którym mówi Kardynał, to znaczy, jeśli przyzwyczajamy się
do lektury wszystkich spraw, jakie nam się przytrafiają, według
kryterium Chrystusa - są nowe. To niemożliwe! To co dla mnie jest
niemożliwe nie jest niemożliwe dla Boga. Kiedy owa niemożliwość
zaczyna przybierać formy prośby, wszystko w życiu zaczyna stawać
się bezgranicznie nowe, nawet banał, który powtarza się tysiąc
razy na dzień.
DOM NASZYCH SERC
To, o czym mówiliśmy dotychczas jest charakterystyką
chrześcijańskiego ludu. Jesteśmy ludem, towarzystwem różniącym
się od innych. Tym, co charakteryzuje chrześcijański lud jest
nowe kryterium: kryterium Chrystusa. Wszyscy razem reprezentujemy
w świecie znak, który Bóg pozostawia w każdym kawałku historii, w
każdej fali biegu rzeczy; jesteśmy znakiem owej Obecności, która,
ukryta za zjawiskami, kieruje światem zjawisk, aby urzeczywistnić
swój zamysł. Realizujemy pewne zadanie; jesteśmy ludem Chrystusa,
jesteśmy ciałem - które można dotknąć, zobaczyć - Chrystusa.
Święty Augustyn - który słuchał tych rzeczy i dzięki temu
się nawrócił - pisał w swoich Wyznaniach: "Ty, który pozwalasz
zamieszkać ludzkim sercom w jednym domu". Naszym ludzkim sercom
pozwolono zamieszkać w jednym domu: jest nim nasze towarzystwo,
nasz lud, jest nim mistyczne ciało, do którego należymy, jest nim
Kościół. Inni posiadają wspólne myśli, koncepcje, wyobrażenia,
ale nie mają wspólnego poczucia bytu, serca. My tak!
BYCIE RAZEM POPRZEDZA WSZYSTKO INNE
Stąd płynie pewna ważna konsekwencja: bycie razem poprzedza
wszystko inne. Mogę cię zganić, upomnieć, powiedzieć ci, że mnie
nudzisz, mogę się z tobą nie zgadzać, możemy różnić się poglądami
na wiele tematów ... lecz jest coś, co jest przed tym wszystkim i
jest większe: jesteśmy razem. Dlatego zmienia się również sposób
upominania, traktowania siebie, patrzenia na siebie, osądzania.
Bycie razem poprzedza wszystko inne.
Mówił św. Paweł do chrześcijan w Kolosach: "Na to zaś
wszystko przyobleczcie miłość, która jest więzią doskonałości"
(Kol 3, 14). Czym jest miłość? W jakim sensie więź pomiędzy mną a
tobą jest miłością? Kiedy uznaję, że jestem zjednoczony z tobą
przez Chrystusa, i że ten fakt poprzedza wszystko inne; nie znam
cię, lecz pomiędzy mną a tobą jest jedność, która poprzedza
wszystko to co powinienem wziąć pod uwagę. Muszę starać się, aby
cała reszta zależała od tego.
PAMIĘĆ
Przypomnę podstawowe cechy charakteryzujące życie owego
ludu, życie naszego towarzystwa.
Pierwszą cechą charakterystyczną jest pamięć. O ile tym, co
nas łączy jest Chrystus, o tyle pierwszym wymogiem jest, że ty i
ja pomożemy sobie w pielęgnowaniu pamięci o Chrystusie. Mówił św.
Augustyn: "Od dnia, w którym poznałem Cię, Panie, zamieszkujesz w
mojej pamięci i spotykam Cię tam ilekroć Cię wspomnę". Stwierdza
Novelis: "Nawet gdyby wszyscy powiedzieli "nie", ja będę cię
uznawał na zawsze. Wdzięczność nie może wymrzeć z tej ziemi: będę
ci wierny [to nie jest zarozumialstwo kogoś, kto mówi "jestem
nienaganny"; poważnym problemem nie są błędy, lecz kłamstwo; a
kłamstwem jest negowanie Chrystusa, zapominanie o Chrystusie].
Pocieszycielu świata, przybądź [bezpośrednia świadomość własnej
kruchości natychmiast rodzi prośbę]. Opróżniony (oczyszczony,
uwolniony) ze wszystkiego, oczekuję cię". Nikt z nas nie jest
zdolny do tego, by w tym momencie być opróżnionym ze wszystkiego.
"Opróżniony ze wszystkiego, oczekuję cię"; to właśnie oczekiwanie
opróżnia ze wszystkiego, pozostawiając wszystkie rzeczy na ich
miejscu, bez konieczności wyrywania sobie nawet jednego ze swoich
włosów.
CUD POKOJU
Im bardziej pomagamy sobie w pielęgnowaniu pamięci, im
częściej mówimy "Opróżniony ze wszystkiego oczekuję cię", tym
bardziej urzeczywistnia się w nas rzecz niemożliwa dla świata:
pokój. Pokój jest życiodajną, odżywczą więzią. Powiada znowu św.
Augustyn: "Twoje przebaczenie nakłania serce, żeby nie popadało w
desperację, żeby nie mówiło "nie mogę", ale żeby czuwało w
miłości, przyobleczone w twoje miłosierdzie [słodycz
wspaniałomyślności z jaką mnie traktujesz], które jest moją siłą,
dopóki moje nędze nie zostaną uzdrowione i nie stanę się
doskonały przez ów pokój, który jedynie ty sam możesz dać i
którego nie zauważa oko zarozumialca". Jest to pokój, którym Bóg
może cię wypełnić tysiąc razy na dzień: mylimy się tysiąc razy na
dzień i tysiąc razy na dzień Bóg może napełnić nas pokojem o ile
żyjemy pamięcią.
SPOWIEDŹ
Jest pewien szczegół, którego nie mogę pominąć, sugeruje go
raz jeszcze św. Augustyn: "Zostaliśmy ochrzczeni i pierzchnął od
nas niepokój minionego życia". Istnieje sakrament odnawiający
chrzest: spowiedź. Przenika mnie ona "i pierzcha ode mnie
niepokój minionego życia". Tysiąc razy się spowiadasz i tysiąc
razy możesz tak powiedzieć, ponieważ Bóg jest większy i
mocniejszy od czegokolwiek, co się wydarza.
"Z porywu natury bierze się terror śmierci", mówił św.
Tomasz. Istnieje jednak rzecz straszniejsza i bardziej nieludzka
od śmierci: grzech. Wszystkie nasze dni są jakby osaczone przez
grzech. Ale "przebaczono nam (w spowiedzi) i pierzcha od nas
niepokój minionego życia". Biada nam, jeśli wspomnienie
przeszłości - nawet tej sprzed minuty - przeważyłoby nad
przebaczeniem, którego dostępujemy teraz; znaczyłoby to, że nie
żyjemy pamięcią. Pomóż mi, Panie, nigdy Cię nie odrzucić; pomóżmy
sobie, abyśmy Go nigdy nie odrzucili.
Raimondo Lullo pozostawił taką myśl: "Zapytali przyjaciela z
czego rodzi się miłość, czym żyje i dlaczego umiera. Przyjaciel
odpowiedział, że rodzi się ze wspomnienia, żyje inteligencją
[świadomością wartości] a umiera wskutek zapomnienia". Pomyślcie
o tym między sobą: mężczyźni i kobiety, rodzice i dzieci, dzieci
i rodzice. Pomóżmy sobie, żeby o Nim nie zapomnieć. Nie ma
większej przyjaźni od tej, w której pomagamy sobie, żeby o Nim
nie zapomnieć.
RUCH
Na drugą cechę charakterystyczną naszego towarzystwa
wskazuje słowo ruch. Jest to więc towarzystwo będące w ruchu.
Nasze towarzystwo jest miejscem, w którym stało się i staje
się dla nas możliwe doświadczenie Chrystusa - Tajemnicy, tego,
czego się nie widzi, co jest poza wszelkimi zjawiskami, a co jest
istotą wszystkiego. Stąd rozumie się, że ruch jest w rodzinie, w
miejscu pracy, w środowisku przyjaciół, w szkole, kiedy ogląda
się telewizję albo czyta się gazetę, w parafii. Jak pisze jeden z
księży do swego bezpośredniego przełożonego: "Pracuję na rzecz
parafii, gdzie ludzie mogliby spotykać Chrystusa, gdzie mogliby
się nawracać i dawać świadectwo wierze wobec wszystkich (...) I
pragnę, aby wszyscy - CL, Ac, kręgi rodzinne, kręgi modlitewne,
młodzi, starzy ... - kochali coraz bardziej Chrystusa, przeżywali
komunię i dawali świadectwo wobec świata (...) Już czas, żeby
przezwyciężyć przeciwstawienie: ruch - parafia. Papież mówi, że
"autentyczny ruch istnieje jako ożywcza dusza wewnątrz
instytucji". (I movimenti nella missione della Chiesa, str. 25,
nr 3). A nasz Kardynał pisał w Wyruszyć z Emaus (Partire da
Emaus) i potwierdził w Wyruszyć ponownie z Emaus (Ripartire da
Emaus): "Również wy powinniście rozwiązywać każde napięcie,
kierując się takim właśnie punktem widzenia, w tajemnicy Jezusa
Chrystusa trzeba rozstrzygać zwykłe nieporozumienia pomiędzy
grupami i ruchami. Tym co pozwala rosnąć wspólnocie parafialnej
jest wymiar misyjny: tylko w ten sposób można przezwyciężyć
histerie i zazdrości, plotki i partykularyzmy" (str. 35)". I w
ten sposób zdobywa się kryterium sprawiedliwości.
Nasze towarzystwo - powtarzam to w innym kontekście - jest
miejscem pokoju. Jest nim o tyle, o ile nie musisz przyjmować
obronnej pozycji wskutek strachu z jakiegoś tam powodu, ponieważ
poprzez wszystko panuje Przeznaczenie (il Destino). Ruch jest
miejscem pokoju ponieważ poprzez wszystko panuje Przeznaczenie.
Ten, który powiedział "Ja jestem drogą, prawdą i życiem".
W jednej z liturgicznych oracji modlimy się: "Boże, Ty
przygotowałeś niewidzialne dobra dla tych, którzy cię miłują [a
nasze miłowanie Boga polega na żebraniu o niego], rozlej w nas
słodycz twej miłości [spraw, abyśmy zaczęli odczuwać cokolwiek],
żebyśmy kochając Cię we wszystkim i ponad wszystko, mogli
otrzymać obiecane przez Ciebie dobra, które przewyższają wszelkie
pragnienie". Miłowanie Go ponad wszystko nie zakłada porzucania
czegokolwiek - nawet jeden włos albo trud jakiejś przykrej chwili
nie są stracone -, oznacza natomiast szukanie Boga poprzez każdą
rzecz, szukanie możliwości usłużenia Jego tajemnicy.
W brewiarzu, kilka tygodni później, znajduje się fragment z
Leona Wielkiego, który przypomina nam, że, jeśli nasza przyjaźń
nie jest miejscem pokoju, - miejscem, które pomaga nam szukać
Chrystusa we wszystkim i ponad wszystko - to staje się
współwinną; i jesteśmy współwinni występku. "Pan mówi:
"Błogosławieni pokój czyniący, albowiem oni nazwani będą dziećmi
Bożymi". To błogosławieństwo, najmilsi, nie dotyczy
jakiegokolwiek porozumienia albo ugody, ale odnosi się do tego
pokoju, o którym Apostoł powiada: "Zachowujcie pokój z Bogiem", o
takim pokoju mówi także prorok: "Obfity pokój dla miłujących Twe
prawo; nie spotka ich żadne potknięcie". Takiego pokoju nie mogą
posiadać nawet najściślejsze przyjaźnie i największe podobieństwa
charakteru, jeżeli nie są zgodne z wolą Bożą. Poza dostojeństwem
tego pokoju pozostają wspólnoty niegodnych pragnień, przymierza
zbrodni i zmowy zła".
W ruchu ten współudział w winie może się powtórzyć tam,
gdzie ruch pojmuje się jako sumę kontrastujących ze sobą
ugrupowań, jako zamknięte grupy i preferencje, jako gloryfikację
tego na co się ma ochotę, a nie przeciwnie, jako miłosne objęcie
wszystkiego, za pośrednictwem jakiejkolwiek preferencji. Jeśli
preferujesz jakąś osobę, to właśnie poprzez nią twoje ramiona
powinny rozszerzyć się na wszystko.
Ruch jest miejscem pokoju i stąd jest miejscem przebaczenia.
Nasze towarzystwo jest znakiem a żaden znak nie jest doskonały;
dlatego też towarzystwo nasze pełne jest niedoskonałości:
naszych. Przebaczajmy sobie! Nasze towarzystwo jest miejscem
pokoju, przebaczenia i życzliwości, jak to potwierdza przykładem
wielu z was.
SZKOŁA WSPÓLNOTY
Nasze towarzystwo jest również miejscem pogłębiania
świadomości: "Umiejcie uzasadnić to, w co wierzycie", mówił św.
Piotr do ludzi, którzy z pewnością nie kończyli liceum
klasycznego (por. 1 P 3, 15).
W jaki sposób ruch staje się miejscem poznania i pogłębienia
świadomości? W taki sposób, bez którego wszystkie inne skrzypią i
są dwuznaczne; ten sposób nazywa się: Szkoła wspólnoty. Bez
Szkoły wspólnoty - i tego, do czego dzięki niej się przywołujemy
- słowo Boże, Tajemnica, pozostałyby abstrakcją, odległą sprawą,
bez wpływu na teraźniejszość. Szkoła wspólnoty jest szkołą; i
dlatego można ją czytać nawet dwadzieścia razy, żeby ją
zrozumieć. Mówił św. Tomasz: "Jeśli wiara nie jest świadoma
swoich racji, jest jakby niczym".
Czym jest Szkoła wspólnoty wyjaśniał artykuł zamieszczony w
Litterae Communionis z października 1990 r. Podczas gdy w
poprzednim numerze Litterae znalazło się wprowadzenie do
tegorocznej Szkoły wspólnoty. Rzeczą ważną w tym roku jest
zwrócenie uwagi na drugą część książki, gdzie mowa jest o
chrześcijaństwie, które jawi się w świecie jako towarzystwo (nie
ma wzmianki o chrześcijaństwie jako osobistej filozofii) ludzi,
rozumiejących, że to, co czują, a czego nie widzą inni, jest
darem Ducha. Ludzi, którzy z tego powodu zmieniają życie;
communio jest słowem określającym owo zmienione życie, zmienione
nawet w drobnych szczegółach. Communio: Komunia i Wyzwolenie.
Nasze towarzystwo jest zatem miejscem pamięci, jest miejscem
ruchu, ruchu ludzkiego bytu ku swemu Przeznaczeniu. Reszta to
pozory ruchu, które spopiela czas, z minuty na minutę.
MISJA
Trzecia cecha charakterystyczna naszego towarzystwa.
Zostaliśmy obdarzeni łaską tego towarzystwa: dlaczego? Panie,
dlaczego akurat ja? Dlaczego my? Ze względu na misję. Żebyśmy
stali się misjonarzami.
Św. Augustyn: "Moje świadectwo jest równocześnie milczące i
krzykliwe. Milczy głos a krzyczy serce, ponieważ nie mówię
niczego prawdziwego ludziom, o ile wcześniej nie powiedziałem
tego Tobie". Nie mówię niczego prawdziwego ludziom, jeśli
wcześniej, Tobie Boże, nie powiedziałem: "zbłądziłem". Misja ma
swoje korzenie w moim sercu. "Miłość Chrystusa przynagla nas,
pomnych na to, że skoro Jeden umarł za wszystkich, to wszyscy
pomarli. A właśnie za wszystkich umarł Chrystus po to, aby ci, co
żyją, już nie żyli dla siebie, lecz dla Tego, który za nich umarł
i zmartwychwstał" (por. 2 Kor 5, 14-15).
Jaki jest sposób na misje? Jedyny sposób komunikowania
drugiemu odbywa się za pośrednictwem przemiany, którą już
spowodowało w nas to, co mówimy innym.
To orędzie, żeby mogło się stać pełnym świadectwem, musi -
jak powiedział papież na spotkaniu ruchów w Bratysławie - umieć
wskazać racje własnego doświadczenia, umieć nazwać racje tego, co
spotkaliśmy i co wypełnia nasze życie.
"Ruch - napisał jeden z was - może być przez długi czas
zabawą. Ale w pewnym momencie przestaje nią być. Kto godzi się na
więź z tobą, może również wymagać i zażądać od ciebie ofiary".
Misja rodzi się w sercu, urzeczywistnia się poprzez
przemianę, którą to co mówimy, już w nas spowodowało, czyni nas
zdolnymi i gorliwymi, chętnymi do ukazywania racji tego, co w nas
się wydarzyło i jest gotowa do ofiary.
Trafnie streszcza to jedno zdanie Pasoliniego: "Jeśli ktoś
cię wychował, to mógł to uczynić jedynie swoim życiem, nie
słowami". Tak jak Bóg: stał się człowiekiem, przez trzydzieści
lat nie przemawiał, a wychował nas umierając i zmartwychwstając.
ŚMIAŁOŚĆ
Nasze życie jest zadaniem. Ze względu na to zadanie
poddajemy pod osąd świat i wszechświat, ale także nas samych.
Przypomniałem wcześniej zdanie św. Tomasza: "Z porywu natury,
bierze się terror śmierci"; Tomasz kończy to zdanie tak: "Z
porywu łaski [łaską jest Bóg, który się uobecnił: Chrystus]
bierze się śmiałość (odwaga)". Śmiałość oznacza (jak przypomina
nam obraz z wielkanocnego "plakatu") świadomość Przeznaczenia,
celu i niespożytą energią, głębokie uczucie - uczynione ze
wszystkich posiadanych energii - wobec niego. Życie jako zadanie
jest życiem, w którym nad terrorem śmierci, jak również nad
upokorzeniem z powodu naszego błędu, tryumfuje pamięć Łaski.
tłum. ks. Joachim Waloszek
|