NADSZEDŁ MOMENT w najwyższym stopniu znaczący, nieomal
moment brania decydującego dla życia ruchu zakrętu.
WSPÓŁODPOWIEDZIALNOŚĆ
Ów moment konstytuują czynniki, które powinny wyjść na
wierzch w sposób jasny i nieodwołalny. Pierwszym jest
współodpowiedzialność. Ruch może działać i wnosić swój wkład w
życie Kościoła wyłącznie dzięki współodpowiedzialności
wszystkich. Gdyby wszyscy inni zniknęli, każdy z nas musiałby
nieść dalej osobiście i z pasją ostateczną odpowiedzialność za
cały ruch. Nie ma współodpowiedzialności, jeśli ktoś uważa
inaczej.
MIŁOŚĆ DO TOWARZYSTWA
"Nie poddawajcie Pana próbie. Kto sądzi, że stoi, niech
baczy, aby nie upadł". Ta antyfona przypomina o dobrodziejstwie
naszego towarzystwa: bez niego wystawialibyśmy bezustannie Pana
na próbę, sądząc, że stoimy na nogach o własnych siłach. To
towarzystwo przywołuje nas do czystej Łaski, która została nam
dana. Stąd miłość do naszego towarzystwa jest sposobem -
kompleksowym a jednocześnie prostym - na "stanie na nogach i
wystrzeganie się upadku", żeby "nie poddawać Pana próbie", a
więc sposobem na korzystanie z Jego Łaski.
W towarzystwie rodzi się intensywne przywiązanie
(affezione = przywiązanie, sympatia, czułość), większe od
przywiązania braterskiego. Przywiązanie do towarzystwa jest
wdzięcznością, w pierwszym rzędzie wdzięcznością do spotkanej
prawdy. Jeśli zauważasz prawdę i spostrzegasz, że ktoś inny
zauważa ją razem z tobą, przywiązanie do prawdy staje się
przywiązaniem do niego. Jeśli to przywiązanie nie rodzi się z
decyzji na życie, wtedy staje się ono relacją polityczną, i
apologią własnego stanowiska.
Często koncepcja przyjaźni jest dwuznaczna; ze spotkania z
wydarzeniem może się zrodzić przyjaźń; powinna ona dalej karmić
się przeżytym spotkaniem, a więc dalej się uczyć - w przeciwnym
wypadku natychmiast zostaje zdegradowana do społecznej
wierności, do klubu.
Nadszedł moment, w którym nasze przywiązanie do siebie
nawzajem, nabrało osobliwej doniosłości, doniosłości
przewyższającej nawet jasność dogmatyczną, intensywność myśli
teologicznej albo siłę przewodnictwa. Przywiązanie, którym
winniśmy żyć między sobą, można porównać jedynie z modlitwą, z
przywiązaniem do Chrystusa. I rzeczywiście, nadszedł moment, w
którym ruch kroczy wyłącznie w oparciu o siłę przywiązania do
Chrystusa, jakim żyje każdy z nas, o które każdy z nas prosi
Ducha.
TOTALNA PERSPEKTYWA
Istnieje drugi czynnik. Odpowiedzialność każdego z nas,
albo jest pojmowana - i dlatego chciana i kochana - jako służba
na rzecz całego ruchu, albo jest zdradą. Wyobrażeniem, które
determinuje działanie, winno być przywiązanie do ruchu jako
pewnej całości, w przeciwnym razie nie jest rzeczą właściwą
nawet to, co czynimy we własnym środowisku.
Jeśli ktoś przeżywa własną odpowiedzialność w służbie
całego ruchu, jest wolny i respektuje organiczny porządek;
również to respektowanie jest dobrowolne.
Jeśli "usuniemy" rzeczy, które nie sprawiają nam
przyjemności, nie będziemy mogli posunąć się naprzód.
Żeby podejmowanie własnej odpowiedzialności w perspektywie
totalnej i zgodnie ze wskazaniami ruchu stało się
przyzwyczajeniem, potrzeba czujności, dostosowania się,
oderwania się od tego, przy czym mielibyśmy ochotę się
zatrzymać. Dlatego potrzeba czasu; nie po to, aby któregoś dnia
coś automatycznie się stało, ważne jest, żeby w czasie coś się
działo, żeby coś posuwało się naprzód.
PODSTAWOWE KATEGORIE
Żeby do współodpowiedzialności i uwagi wobec ruchu jako
całości mogło dojść w konkretnych sytuacjach, trzeba, żebyśmy
byli coraz bardziej świadomi kryteriów determinujących nasze
doświadczenie, żeby coraz bardziej intensywnie i wiernie
przywiązało się do owych kryteriów nasze serce.
Bez tego nasze przywiązanie do siebie zostałoby
sentymentalnie zdegradowane. Wyliczmy niektóre z tych czynników.
KONCEPCJA PRAWDY
Przede wszystkim pewna określona koncepcja prawdy.
Człowiek odkrywa prawdę w momencie, w którym ją spotyka; lecz
jeśli jej nie uzna, jeśli nie podejmie ze względu na nią
jakiejś decyzji, nie zrozumie jej, nawet teoretycznie. Nie może
dojść do uznania prawdy bez przywiązania (affezione=miłości,
sympatii, przywiązania) do prawdy. Jeśli przywiązanie i
inteligencja nie działają razem, moje "ja" łamie się na poły i
z jednej strony mamy "teologię" a z drugiej moralizatorstwo.
OKOLICZNOŚCI
Inną charakterystyczną i istotną cechą naszego
doświadczenia jest to, iż spotkanie z Chrystusem - z prawdą -
dokonuje się wewnątrz okoliczności życia. Tajemnica wciela się
w okoliczności i przemawia poprzez to wcielenie. Właśnie
dlatego gromadzimy się razem; gdyby tak nie było, każdy, kto
raz zrozumiałby o co chodzi, mógłby sobie pójść swoją drogą.
Lecz kto odchodzi, zdradza to, co spotkał, a Chrystus, który
chodziłby sobie to tu, to tam i głosił Chrystusa, byłby
Chrystusem przez niego samego wymyślonym.
ŚWIADOMOŚĆ
Jedna z modlitw liturgicznych mówi: "Daj nam, Panie,
przeżywać życie doczesne w ciągłym poszukiwaniu dóbr
wiecznych"; jest to definicja naszego doświadczenia. To znaczy:
czy jecie, czy pijecie, czy czynicie jakąś inną rzecz, czyńcie
ją dla Chrystusa (por. 1 Kor 10, 31). Akcent pada na
przeobrażenie od wewnątrz świadomości tego, kto podejmuje działanie.
CAŁOŚĆ ŻYCIA
Pójście za winno zakładać odkrycie, że propozycja obejmuje
całość życia: od modlitwy do polityki. Treścią naszego
doświadczenia jest wydarzenie, które dotyczy życia. Człowiek
pozostaje z tymi samymi włosami, z tym samym kolorem oczu, z
tymi samymi grzechami, a jednak całe jego życie jest
przyobleczone w inny sposób.
PROŚBA
Inicjatywie, którą podejmujemy, towarzyszyć mogą jedynie
dwie postawy: albo taka, która ocenia efekt według jakiegoś
swojego wyobrażenia, albo postawa prośby.
Jeśli chodzi o prośbę, problemem jest to, że nie może ona
stawiać warunków: jeśli stawia choćby najmniejszy warunek,
przestaje być prośbą a staje się pretensją.
PAMIĘĆ
Centralnym pojęciem opisującym nasze doświadczenie jest
słowo pamięć. Pamięć jest świadomością Obecności. Pamięć jest
Obecnością, która stwarza nową obecność w świecie.
Pamięć jest słowem, w którym najbardziej otwarcie i
wyraźnie przezwyciężona jest niewola czasu i przestrzeni.
PASJA DO CZŁOWIEKA
Wynikiem tych czynników naszego doświadczenia - tak jak
zostały tu one sumarycznie naszkicowane - jest pasja do
człowieka. Człowieka konstytuuje więź z nieskończonością,
uczyniona z "hic et nunc". Decyzja na Tajemnicę i niemożność
oddzielenia Chrystusa od okoliczności są najwyższym
wyniesieniem człowieka.
Stąd rodzi się nasza miłość, nasz szacunek do świata.
Dosięgnęła nas "piękna historia", a my ją tworzymy;
jesteśmy pasywni i aktywni, obdarowani i darujący. Tworzenie
razem pięknej historii, która nas dosięgnęła oznacza tworzenie
nowej rzeczywistości i jednocześnie oznacza tworzenie czegoś, co już jest.
JAK ŻYĆ
Wielkim problemem dzisiejszego świata nie jest już więcej
teoretyczne stawianie pytań, lecz pytanie egzystencjalne. Nie:
"Kto ma rację?", lecz: "Jak żyć?". Dzisiejszy świat
doprowadzony został do poziomu ewangelicznej nędzy; w czasach
Jezusa problemem było: jak żyć, a nie: kto ma rację; to
ostatnie, to był problem uczonych w Piśmie i faryzeuszy.
To spostrzeżenie zmienia również porządek naszej troski:
musimy przejść z pozycji krytycyzmu intelektualnego na pasję do
tego, co charakteryzuje dzisiaj człowieka; wątpienie dotyczące
istnienia, egzystencjalny lęk, kruchość życia, brak
konsystencji samego siebie, przerażenie niemożnością; okropność
dysproporcji pomiędzy sobą a ideałem. Tu leży sedno sprawy i
stąd wyrusza się ku nowej kulturze, ku nowej krytyczności.
PRZEMIANA
Cudem w życiu jest nasienie, a zauważyć ten cud można
dopiero znacznie później, kiedy nasienie przemiany świata.
Naszym ideałem jest to, żeby zmieniła się ludzkość. Ludzkość
można zmienić poczynając od ziarna wewnątrz ziemi, od motywu,
którym kieruje się człowiek uprawiający politykę, wybierający
się na misje, udający się do pracy. Tego "dlaczego", tzn.
rodzaju świadomości z jaką wykonujemy różne rzeczy, nie widać:
"Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie
wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża" (J 3, 8), nie na
"zewnątrz" lecz "wewnątrz" naszej egzystencji.
Efekt widać z czasem, lecz rodzi się on z czegoś, co było
już wcześniej, tzn. z Obecności, Obecności, która proponuje się
tak jak chce. Niebezpieczeństwem jest mówić: "Już to słyszałem";
kto mówi w ten sposób jest skończony!
"SPRZECIW"
Bycie "przeciwko" jest jednym z czynników konstytutywnych
natury naszego doświadczenia. To zakłamanie świata każe nam
mówić: "Nie, nie jest tak" i rozbłysnąć pozytywnemu
charakterowi naszego orędzia.
Co nas dziwi i najbardziej martwi? Pomniejszenie, aż do
całkowitej eliminacji, konkretności Boga wcielonego i,
konsekwentnie, przedstawianie Chrystusa jako ideału moralnego.
Afirmacja, że Bóg stał się ciałem i że Chrystus nie jest
ideałem moralnym jest natomiast czynnikiem konstytutywnym
naszego doświadczenia. Należy zauważyć jakie wynikają stąd
konsekwencje dla teologii, eklezjologii, edukacji i moralności.
Rzeczywiście, ostatecznym skutkiem naszego kryterium nie jest
eliminacja moralności, lecz umożliwienie moralności, która w
przeciwnym wypadku byłaby gniewną pretensją.
KULTURA
Najbardziej podstępny atak na siły naszego ruchu ma
miejsce ze strony tych, którzy wszystko poprzedzają słowem
kultura. Jest na opak: kultura wypływa z decyzji na istnienie.
Kulturą pierwszą - jak nazywa ją Jan Paweł II - jest moje ja,
przynależące do wydarzenia.
Traci się czas, jeśli chybia się celu, którym jest
wydarzenie. Podjąć na nowo wydarzenie, utrafić na powrót w cel,
oznacza odpowiedzieć także na resztę. Tu leży sedno sprawy; nie
antypatia do kultury, lecz kontratak na temat źródła kultury.
Kultura pochodna jest spotkaniem kultury pierwszej z rzeczywistością.
SZKOŁA WSPÓLNOTY
Pierwszą formą proponowania Ruchu innym jest Szkoła
wspólnoty, nie własna przebiegłość kulturalna.
Żeby realizować Szkołę Wspólnoty trzeba:
- czytać tekst, wyjaśniając razem znaczenie słów. Nie interpretacja, lecz podążanie za dosłowną treścią słów.
- pytać się, jak to, co czytamy i staramy się wiernie rozumieć, osądza życie, osądza to, co wydarzyło się wczoraj, to
co dzieje się w Moskwie, albo postawę, którą należy zająć wobec proboszcza...
MISJA
Jak będę mógł docenić wagę Szkoły Wspólnoty dla mnie,
skoro nie czuję, że obiecuje ona pełnię nadziei również
człowiekowi, którego spotykam na ulicy, koledze w szkole lub w
pracy? Skoro jest ważna dla mnie, dlaczegóż nie miałaby być
ważna dla niego? Odpowiedź jest prosta: albo nie jest naprawdę
ważna dla mnie, albo drugi człowiek nic mnie nie obchodzi.
Kiedy proponuję Szkołę Wspólnoty, wytryska na wierzch jedność
człowieczeństwa, jaka istnieje pomiędzy mną a drugim
człowiekiem, ludzkie pragnienie, które zbliża mnie do drugiego
i kotwica nadziei na odpowiedź, która połyskuje dla mnie i dla
drugiego.
Orędzie ruchu skierowane jest do osoby. Osoba, która
zaakceptuje to orędzie staje się "zaraźliwa" (nie wiadomo w
jaki sposób, i kiedy); ta "epidemia" organizuje się (mniej lub
bardziej) w przyjaźń, we wspólnotę. Potem to organizowanie się
uobecnia się i objawia jako dzieło (od kulturalnego do
charytatywnego, aż po polityczne).
tłum. ks. Joachim Waloszek
|