Propozycja ruchu zawarta jest w sposób systematyczny i krytyczny
w Szkole Wspólnoty. Ta ostatnia przedstawia najbardziej godne uwagi,
pod względem znaczenia, treści i punkt odniesienia osądu i
porównania.
Praca nad tekstem Szkoły Wspólnoty jest najbardziej konkretnym
sposobem utrzymywania systematycznej więzi z charyzmatem ruchu.
Charyzmat jest darem Ducha, który działa w służbie całego
Kościoła, posługując się temperamentem, czasem i miejscem; posługując
się tym co ludzkie. Oto jeden z centralnych wątków treściowych
drugiej części trzeciego tomu; zdać sobie sprawę, że Duch Święty
posługuje się tym co ludzkie, znaczy zdać sobie sprawę, z tego czym
jest katolicyzm.
Wierność wobec charyzmatu rodzi obecność i misję; to z wierności
wobec charyzmatu rodzi się doświadczenie, które powoduje rozwój
człowieka, uzdalniając go do obecności.
"Geniusz" własny charyzmatu ruchu jest metodologiczny,
pedagogiczny. Ruch powstał jako troska, aby młodzi poznali Chrystusa
w taki sposób, by jego obecność stała się dla nich przekonywująca.
Metoda ruchu określona jest przez słowo "wydarzenie": ukazanie
obecności Chrystusa jako obecnego aktualnie wydarzenia. W istocie,
jedynie w wydarzeniu teraźniejszym Chrystus objawia się w sposób
przekonywujący. Cała metodologia ruchu sprowadza się do zastąpienia
powtarzanych pojęć albo powielanego dyskursu spotkaniem z
wydarzeniem.
Moralność rodzi się jako dążenie do zaangażowania
(zainwestowania) życia w wydarzenie, które się spotkało i w które
zostaliśmy wciągnięci; dążenie do przynależności, a zatem do
konfrontowania się z tym czym jest ruch.
Towarzystwo staje się wydarzeniem, a więc źródłem moralności,
o ile pomyślane jest w taki sposób, by ułatwić każdemu porównanie
wszystkiego tego, co przeżywa z propozycją ruchu.
To właśnie jest konkretny sposób utrzymywania więzi z
charyzmatem: zaangażowanie w wydarzenie i wniknięcie w nie.
Początkiem tego wydarzenia winna być odpowiedzialność osobista tego,
kto kieruje: poważny winien być jego stosunek do tego, co mówi innym.
To rozpala życie wspólnoty jako wydarzenie.
Jeśli Szkoła wspólnoty zredukowana jest do "dyskursu" nie
rozwija ruchu. Jeśli jest pracą, punktem porównawczym, staje się
fascynującym czynnikiem wydarzenia.
To, co winniśmy komunikować, to entuzjazm, piękno porównania.
Porównanie zawiera w sobie element egzystencjalnie dramatyczny,
ponieważ, ktoś, kto się konfrontuje musi poddawać się korekcie. Oto
zasada pociągania za sobą w wymiarze edukacyjnym: na to aby być
naśladowanym zasługuje tylko ten, kto sam naśladuje.
To, co nie przynagla do zmiany jest fałszywe, nawet jeśli jest
dyskursem poprawnie powtórzonym.
Szkoła wspólnoty winna być realizowana na bazie poważnego
porównania z tekstem, nie idąc za nitką własnych niepokoi.
W jaki sposób Szkoła wspólnoty staje się punktem porównania?
Przede wszystkim powinniśmy ją czytać, wyjaśniając razem znaczenie
słów. Nie interpretacja, ale naśladownictwo literalne. Jest to
przywrócenie do życia średniowiecznej metody scholastycznej: lektura
do tego stopnia literalna, że komentarze czyniono na marginesach.
Trzeba stać się uczniem tekstu.
Na drugim miejscu, trzeba umożliwić egzemplifikację porównania
tego, czym się żyje, z tym, co przeczytaliśmy. Trzeba postawić sobie
pytanie w jaki sposób to, co czytaliśmy i próbowaliśmy literalnie
zrozumieć osądza życie, osądza to, co się wydarzyło poprzedniego
dnia, to, co dzieje się na świecie i własną sytuację.
W ten sposób Szkoła wspólnoty staje się gestem misyjnym; nie
powinna być "wewnętrznym seminarium". Jakżeż Szkoła wspólnoty może
być ważna dla mnie, jeśli nie czuję, że pełna jest obietnicy nadziei
również dla człowieka, którego spotykam na drodze albo dla kolegi w
szkole czy w pracy? Skoro jest ważna dla mnie dlaczegóż by nie miała
być ważna dla niego? W geście proponowania ją drugiemu, wyzwala się
jedność człowieczeństwa istniejąca pomiędzy nim a mną, pragnienie
ludzkie, które się brata i kotwica (nadzieja) odpowiedzi, która
błyszczy dla mnie i dla drugiego.
Prowadzący Szkołę wspólnoty powinien być źródlaną krynicą owego
momentu jako wydarzenia. A staje się źródlaną krynicą, jeśli to, co
czyta uderza w niego osobiście - do tego stopnia, iż - przy
zachowaniu dyskrecji i bez sentymentalizmów - wydaje się być stosowne
jego wyznanie: "Rozumiem, że ten konkretny fragment osądza przede
wszystkim mnie". Jeśli natomiast ten, kto prowadzi Szkołę zajmuje
ludzi swoimi myślami, to przyzwyczaja każdego do kroczenia za
własnymi myślami.
Szkoła wspólnoty winna być odczuwana, przeżywana i
przecierpiania przez prowadzącego, który - właśnie dzięki temu -
przestaje być "mentorem" a staje się - jak wszyscy - kimś
poszukującym. Zaś żeby to poszukiwanie nie było czysto intelektualne
powinno być prośbą (domanda). Poszukiwanie i prośba rodzą prawdziwą
miłość (affezione).
Praca w Szkole wspólnoty nie polega tylko na gestach
wyjątkowych, o wiele bardziej jest pracą codzienną.
Nie jest korzystne zastępowanie pracy w Szkole wspólnoty
czymkolwiek innym, wymyślonym przez siebie; byłoby to nieświadome
oskarżenie własnej niezdolności do czynienia Szkoły wspólnoty.
tłum. ks. Joachim Waloszek
|