Angelo Motta jest z zawodu nauczycielem zaangażowanym w
działalność związków zawodowych CLSL (Busto A.) Razem ze swoją
rodziną (żona Andreina i czworo dorosłych dzieci: Stefano,
Irene, Lorenzo i Giorgio) mieszka w pobliżu Mediolanu (Gorla
Minore). Jako uczeń szkolny spotkał się na lekcjach katechezy
z ks. L. Giussanim. Od tamtego czasu związał się z
rozwijającym się dopiero ruchem Comunione e Liberazione. W
latach 80-tych wraz ze swymi przyjaciółmi Giorgio Molla i
Cesare Conti organizował pomoc dla pozbawionych środków do
życia członków "Solidarności". W czasie stanu wojennego wiele
razy przybywał do Łodzi z transportami żywności, ubrań i
lekarstw.
W czasie tych solidarnościowych kontaktów zawiązały się
głębokie więzy przyjaźni, które trwają do dzisiaj i które w
decydujący sposób przyczyniły się do zaistnienia w Łodzi małej
wspólnoty ruchu Komunia i Wyzwolenie.
Angelo Motta swoje uwagi o wychowaniu publikował w prasie
związkowej i parafialnej. Powstały one jako owoc długiego
doświadczenia pracy wychowawczej w szkole, podejmowanej w
oparciu o metodę proponowaną przez CL.
|
Jak wychowywać?
Kiedy przebrniemy przez kwestie związane z celami wychowania
i jego znaczeniem spontanicznie wyłania się pytanie: jak
wychowywać?
Zdrowy rozsądek wielu prostych wychowawców z przeszłości
znalazł potwierdzenie we współczesnych teoriach nauk
psychologiczno-pedagogicznych: niemożliwe jest żadne prawdziwe
działanie wychowawcze, jeśli nie dokonuje się w głębokim i
konkretnym zderzeniu życia dwu lub więcej osób, które się ze
sobą spotykają.
Aby wychowywać nie wystarcza tylko mówić lub wydawać
polecenia: trzeba przebywać razem i proponować swój własny
sposób życia jako doświadczenie, z którym wychowanek może się
mierzyć. Sposoby, z jakimi oceniamy i rozwiązujemy problemy
naszego życia są pierwszym narzędziem za pomocą którego wychowujemy lub nie wychowujemy tych wszystkich, którzy
współdzielą nasz czas w rodzinie, w szkole, czas pracy
zawodowej lub wypoczynku.
Wychowujemy przede wszystkim naszą osobą i naszym życiem, a
nie naszymi słowami!
Te - być może - banalne uwagi na płaszczyźnie artykulacji,
odznaczają się ogromną odpowiedzialnością w zakresie
treściowym: kiedy w rodzinie ukazujemy właściwą wartość
pieniędzy, domu, przyjaźni, wysiłków, pracy i tysięcznych innych
spraw, które dla naszej osoby stanowią prowokację, to jako
wychowawcy stajemy się bardziej wiarygodni i skuteczni, niż
gdybyśmy prowadzili na ten temat wielkie dyskusje.
Wychowawcą jest ktoś, kto nigdy nie ma wakacji, nie ma
przerwy od odpowiedzialności: cokolwiek czyni, czyni to ze
świadomością iż to właśnie jest propozycją wychowawczą.
Kryzys rodziny oraz innych podmiotów wychowawczych jest przede
wszystkim związany z jakością relacji międzyludzkich: wybór
takiego czy innego programu telewizyjnego, wybór między
uśmiechnięciem się lub nie, udzieleniem lub nie gościny przyjacielowi może wydawać się banalnymi decyzjami, a przecież
stawia nas wobec zasadniczego problemu czy przywdziać ubiór
kogoś, kto wybiera według własnych korzyści i interesów lub
ubiór wychowawcy, który wybiera to, co pomaga proponować innym
to, co w nas najlepsze.
Wychowawca jest tym, który cokolwiek czyni, czy będąc sam czy
wraz z innymi, nieustannie czuje się odpowiedzialny za swoje
życie, które jest propozycją składaną osobom, które kocha!
Wychowywanie i życie stają się synonimami: wszyscy jesteśmy
wychowawcami i zarazem wszyscy jesteśmy wychowankami, o ile
nasz sposób życia dobrze czy źle oddziaływuje na innych;
podobnie jak, oddziaływanie to, świadomie czy nieświadomie,
przychodzi na nas od wychowanków. Dramatem wielu
współczesnych wychowawców jest to, iż sądzą, że czas i sposób
przeznaczony na wychowywanie jest oddzielony od czasu i sposobu życia: w ten sposób łudzą się, że można żyć w służbie
jakiejś racji i wychowywać do służby zupełnie innej racji!
Metoda wychowawcza jest w zasadniczy sposób doświadczeniem naznaczonym odpowiedzialnością za własne życie, tzn.
świadomością, że moje życie i moja osoba są autorytatywnym
punktem odniesienia dla tego, kto się mnie powierza.
Kryzys odpowiedzialności wychowawczej
Bardzo często szkoła i rodzina, mając na celu większą
skuteczność, wyrażają zadowolenie z faktu wspólnego
kierowania sprawami organizacyjnymi i zakresem rozwiązywania
problemów życia szkolnego: wycieczki, stołówki, wyposażenie
szkoły czy uroczystości... Rzadkie jednak są doświadczenia
wspólnego podejmowania działań wychowawczych.
Nikt nie ma wątpliwości, że wychowanie naszej młodzieży
potrzebuje szkoły zorganizowanej i skutecznej, podobnie jak
rodzina potrzebuje domu pojemnego i rozumnego: wiemy jednak
także i to, że szczęście rodziny nie jest zagwarantowane tylko
przez racjonalność domu, a wychowanie młodzieży przez
skuteczność szkoły. Błędem licznych rodziców jest zatrzymanie
się w połowie drogi: weszli oni w zespoły, by wesprzeć
pracowników szkolnictwa w podnoszeniu poziomu dydaktycznego,
zajęli się sprawą języków obcych, działań integracyjnych,
uzupełniających i korepetycyjnych. Nie przyszło im jednak do
głowy, aby zapytać szkołę, tzn.: jej nauczycieli i
wychowawców, o ich rozumienie celów wychowawczych rodziny i
o wspieranie ich w codziennym szkolnym doświadczeniu. Przez
wszystkie te lata przesunęliśmy wyraźnie nasze zainteresowanie
w kierunku narzędzi koniecznych w życiu szkolnym a
oddaliliśmy się od kluczowych zagadnień wychowywania. Nasze
dzieci i młodzież mają dzisiaj do dyspozycji dziesiątki
instruktorów w zakresie różnych dyscyplin: artystycznych,
kulturalnych, sportowych, ale pozostają straszliwie samotni w
tym punkcie syntetyzującym dla wychowania, tzn.. w tym
punkcie, w którym zadają sobie pytanie o to, czemu ostatecznie służy to wszystko, czego się uczą.
Nie wolno nam zapominać o "pedagogicznej" prostocie naszych
mam: nauczyły nas one nie tylko chodzić i mówić, ale przede
wszystkim towarzyszyły nam, by wskazywać nam dobro, jakie
możemy pełnić dzięki temu, że chodzimy i dzięki temu, iż
mówimy.
Wychowanie nie jest jakąś sumą rzeczy, które potrafimy
wykonać, ale pewną spójną umiejętnością czynienia
czegokolwiek dla ideału, dla którego poświęcamy nasze życie:
ideologia, hedonizm, kariera, wiara itd... Za różnymi
dewiacjami (skrzywieniami) i rozpaczą wielu młodych stoi brak
wychowania, które pomogłoby im odnaleźć sens ich życiowego
trudu.
Nadszedł czas, aby rodzice na nowo podjęli ich wychowawczy
obowiązek nie myląc go z innymi swoimi odpowiedzialnościami.
Nadszedł też czas, aby rodzice uaktualnili swoje wiadomości
na tematy wychowawcze. Pora również na to, aby rodzice zaczęli się spotykać i rozmawiać o ich problemach po to, aby
budować wspólnoty zdolne do wychowywania młodych w klimacie otwartości i gościnności.
To, co telewizja i gazety nazywają kryzysem wartości lub
ideałów jest naturalną konsekwencją kryzysu odpowiedzialności
wychowawczej.
Sens wychowania
Wychowywanie jest czymś znacznie więcej niż tylko nauczaniem
lub przyczynianiem się do wzrostu: jest bowiem
towarzyszeniem drugiemu w odkrywaniu, że jakość życia związana jest z dwoma czynnikami.
Pierwszym z nich jest obecność we własnym życiu pewnej
"absolutnej wartości", do której możliwe jest zwracanie się
za każdym razem, gdy tylko pragniemy nadać smak i znaczenie
dokonywanym wyborom lub faktom, które nam się przydarzają.
Podejmijmy wysiłek wyobrażenia sobie życia jako wędrówki:
wychowywanie dziecka oznacza wsparcie go w rozumieniu, że
kierunek i rytm jego wędrowania nie mogą być zależne od
przypadku, kaprysu czy chwilowej korzyści. Jeśli życie jest
wędrówką, wychowanie jest poszukiwaniem światła, które
oświeca kroki: światło wybrane z wolnością, które pozwala
nam powstać z każdego upadku i nadrobić wynikłe stąd
opóźnienie, światło, ku któremu można zawsze się zwrócić,
gdy gubimy orientację lub natrafiamy na przeszkodę.
W wędrówce nie wystarcza tylko znajomość trasy i punktu
dojścia: potrzebne są jeszcze nogi. I to jest ten drugi
czynnik, a mianowicie posiadanie pełnej zdolności do życia,
która umożliwia realizację naszej wędrówki: nauczanie,
kultura, zdrowie, wolność... Są to te istotne czynniki ludzkie, które musimy codziennie rozwijać i bronić, jeśli
pragniemy, aby nasza wędrówka była coraz bardziej pewna i
odpowiedzialna.
Wychowanie więc jest wspieraniem drugiego w rozwijaniu czynników jego człowieczeństwa, mając równocześnie jasno określone
owo "światło", zdolne do nadawania smaku i znaczenia każdemu
trudowi codziennego życia.
Pozostaje tylko stwierdzenie tego, co jako prosta
konsekwencja mogłoby się wydawać oczywiste: dla chrześcijańskich wychowawców istnieje tylko jedna "światłość",
która może pomóc nadawać sens radości i cierpieniu, pierwszemu
i ostatniemu krokowi w wędrówce życia; tym światłem jest
wiara w Jezusa Chrystusa, jest przynależność do jego Kościoła.
Dar wiary wspiera nas w naszym zadaniu: wychowywanie dzieci
oznacza towarzyszenie im w doświadczaniu tego, iż wędrówka
życia zakorzeniona w pójściu za Chrystusem jest faktycznie
czymś pięknym. Czy to w rodzinie czy we wspólnocie chrześcijańskiej, z wyjątkiem ludzkich ograniczeń grzechu, nie ma
pęknięcia między wychowaniem i wiarą: mają natomiast miejsce
wędrówka i światło, które pozwalają człowiekowi w pełni
zrealizować znaczenie siebie.
|