W jednym z hymnów brewiarzowych Jutrzni śpiewamy: "Do
naszego zgodnego zebrania przyłącza się gość nowy". Zgodnego:
prawdziwym protagonistą historii może być jedynie jedność ludu.
Słowo zgodność ma wartość metafizyczną i etyczną, moralną. Trzeba
pamiętać o tych dwóch aspektach i pogłębiać je przy codziennym
ponawianiu naszego zaangażowania, przy codziennym odświeżaniu
naszej pamięci. Przypomnijmy sobie, że słowo pamięć wskazuje na
teraźniejszość, na świadomość czegoś, co jest teraz, a co zaczęło
się w przeszłości. Pamięć jest pewną szatą historii; a
trajektorię owej historii wyznacza Benedictus.
"Przyłącza się gość nowy"; wartość metafizyczna i
ontologiczna naszej zgodności polega na głębi jaka cechuje naszą
jedność, dzięki wielkiej obecności Chrystusa, będącej jedyną
rzeczą, którą znamy. Poszczęściło się nam, do tego stopnia, że
w naszej prostoduszności zdolni jesteśmy do przezwyciężania
wszystkich sprzeczności naszego rozproszenia i naszych grzechów
a także do zauważania dzień po dniu wielkiej obecności Chrystusa.
Poszczęściło się nam, do tego stopnia, że, bez względu na to kim
i gdzie jesteśmy, możemy szczerze, prostodusznie powtarzać, iż
nie znamy nikogo innego tylko Chrystusa.
Z tej ontologicznej wartości towarzystwa wytryska jej
wartość moralna: owoc wolności. Nasza zgodność jest owocem
wolności: jej najgłębszym korzeniem, źródłem jest Jego obecność,
ale nie może zabraknąć również naszego uznania i zgody.
Z tego wskazania rodzi się najbardziej podstawowa i
esencjalna oraz najbardziej znacząca dla naszej praktyki życiowej
zasada moralna: "Największą ofiarą jest poświęcenia własnego
życia dla dzieła Kogoś Innego". Jest to zdanie analogiczne do
tego, które wypowiedział Chrystus: "Nie ma większej miłości od
tej, gdy ktoś daje życie za swoich przyjaciół" (J 15, 13). Jeszcze
bardziej jednak - jak przekonywuje nas cała Ewangelia Janowa -
to zdanie przypomina samo doświadczenie Chrystusa, który
poświęcił życie dla dzieła Ojca. "Oddać życie dla dzieła Kogoś
Innego", oznacza dla nas - mówiąc konkretnie - że wszystko to,
co robimy, całe nasze życie jest dla ruchu. Stwierdzenie że to,
co czynimy służy wzrostowi charyzmatu, w którym dano nam
uczestniczyć, oznacza stwierdzenie czegoś, co ma precyzyjne
odniesienie historyczne; co posiada swoją chronologię, swoją
fizjonomię, możliwą do opisania, a nawet do sfotografowania; co
dotyczy imion i nazwisk, a u źródeł, pewnego określonego imienia
i określonego nazwiska. Gdyby poświęcenie swego życia dla dzieła
Kogoś Innego nie dotyczyło określonego imienia i nazwiska, to
rozwiałaby się się jego historyczność, osłabiłaby się jego
konkretność i nikt nie poświęcił by już więcej swego życia dla
dzieła Kogoś Innego, lecz oddałby je dla własnej interpretacji,
dla własnych upodobań, dla własnych korzyści albo dla własnego
punktu widzenia.
Oddać życie dla dzieła Kogoś Innego; tym "altro",
historycznie, fenomenologicznie, zjawiskowo rzecz ujmując, jest
pewna określona osoba; na przykład jeśli chodzi o ruch to jestem
nim ja. Podczas gdy mówię w ten sposób, to jakby znika wszystko
to, co stanowi moje ja (ponieważ tym "Kimś Innym" jest Chrystus
w swoim Kościele); pozostaje zaś historyczny punkt odniesienia
i cały potok słów, cała rzeka dzieł, które zrodziły się począwszy
od pierwszego momentu w szkole Berchet. Zgubienie z oczu tej
wskazówki oznaczałoby zgubienie temporalnego fundamentu naszej
zgodności, użyteczności naszego działania, to tak jakby zrobić
szczelinę w fundamencie.
Zaledwie wypowiedziane, słowo "ja" rozpływa się,
przepada w oddali; ponieważ czynnik historyczny, możliwy do
opisania, do sfotografowania, do nazwania po imieniu i nazwisku,
z konieczności musi zniknąć ze sceny, na której rozpoczyna się
historia. Każdy ponosi odpowiedzialność za charyzmat; każdy jest
przyczyną upadku albo wzrostu skuteczności charyzmatu; każdy albo
jest terenem, na którym charyzmat się marnuje, albo jest terenem,
na którym wydaje owoc.
Stąd też jest to chwila, w której niezwykle ważne jest
zdanie sobie sprawy z własnej odpowiedzialności, ważne jako pilna
potrzeba (konieczność), jako wyraz uczciwości i wierności. Jest
to moment odpowiedzialności za charyzmat, którą każdy bierze na
siebie.
Zaciemnienie bądź lekceważenie tych uwag oznacza
zaciemnienie i lekceważenie wpływu, jaki historia naszego
charyzmatu wywiera na Kościół Boży i dzisiejsze społeczeństwo;
wpływu, który jest ogromny a zamierzeniach (Bożych) ma być
jeszcze większy.
Istota naszego charyzmatu streszcza się w dwóch punktach:
- przede wszystkim zwiastowanie (orędzie), że Bóg stał się człowiekiem (zdumienie i entuzjazm z tego powodu);
- że ten człowiek jest obecny w pewnym "znaku" zgody, komunii, jedności wspólnoty, jedności ludu.
Moglibyśmy dodać trzeci punkt, fundamentalny dla
definitywnej charakterystyki naszego charyzmatu: jedynie w Bogu,
który stał się człowiekiem, a więc jedynie w Jego obecności,
zatem, czyli, jedynie - w jakiś sposób - poprzez formę Jego
obecności, człowiek może być człowiekiem a ludzkość może być
ludzka; stąd się bierze moralność i misja.
Istnieje pewna osobista aktualizacja, osobista wersja,
którą każdy nadaje charyzmatowi, do którego został wezwany i do
którego przynależy. Im bardziej ktoś podejmuje odpowiedzialność
za charyzmat, tym bardziej w sposób nieunikniony, charyzmat ten
przenika jego temperament, przenika owo szczególne, niemożliwe
do zastąpienia przez żadne inne, powołanie, którym jest jego
osoba. Każda osoba ludzka ma swoje konkretne oblicze, swą
konkretną mentalność, swój temperament, żyje w takich a nie
innych okolicznościach, a przede wszystkim charakteryzuje ją
konkretność ruchu jej wolności.
Stąd każdy może robić co chce ze swoim charyzmatem i ze
swoją historią: może ten charyzmat zredukować, pokawałkować na
części, wyakcentować w nim pewne aspekty na niekorzyść innych
(czyniąc go monstrualnym), nagiąć go do własnych upodobań
życiowych albo dla własnego zysku, porzucić z powodu niedbalstwa,
przez upór, przez powierzchowność, porzucić dla wygody,
przyjemności albo lenistwa.
Charyzmat, identyfikując się z odpowiedzialnością każdego
z osobna, przyjmuje rożne, przybliżone odmiany, odpowiednio do
miary wspaniałomyślności poszczególnych ludzi. Owa przybliżoność
mierzona jest wspaniałomyślnością, na której zasadzają się
zdolność, temperament, gust itd... Charyzmat kształtuje się
zgodnie ze wspaniałomyślnością poszczególnych ludzi. Oto prawo
wspaniałomyślności: dać całe własne życie dla dzieła kogoś
innego.
Ten trzeci punkt przynosi z sobą bardzo istotną kwestię:
każdy, w każdym swoim akcie, każdego dnia, w każdym swoim
wyobrażeniu, w każdym swoim postanowieniu, w każdym swoim
działaniu, winien troszczyć się o porównanie kryteriów, jakimi
kieruje się w działaniu, z obrazem charyzmatu, takim jaki wyłonił
się u początków wspólnej historii. Porównanie z charyzmatem,
takim, jaki został nam dany, zmierza do skorygowania dziwactw
poszczególnych wersji, interpretacji charyzmatu i jest
nieprzerwanym upomnieniem i pobudką.
Porównanie z charyzmatem jest zatem z punktu widzenia
metodologicznego i praktycznego, moralnego i pedagogicznego,
najważniejszą troską jaką należy się kierować. W przeciwnym razie
charyzmat staje się pretekstem i okazją do tego, na co się ma
ochotę; przykrywa i udostępnia coś, na co my mamy ochotę. W ten
sposób stajemy się oszustami, ponieważ mówimy, że tworzymy
Comunione e Liberazione, a w rzeczywistości czynimy z Comunione
e Liberazione to co sami chcemy. Kłamstwo jest - według wyrażenia
św. Jana - synonimem grzechu, dlatego też jest zdradą.
Aby ograniczyć tę pokusę, która nie omija nikogo z nas,
powinniśmy przyzwyczaić się do porównywania się z charyzmatem,
porównywania, które upomina i ciągle wzbudza w nas ideał. Trzeba
tego typu porównanie uczynić nawykiem, habitus, cnotą. To jest
nasza cnota: porównanie z charyzmatem w jego autentyczności.
W tym momencie powraca kruchość (l`effimero), bo Bóg
posługuje się tym, co kruche, przelotne. Powraca waga tego co
kruche: na dziś, w końcu porównanie z wyraźnie określoną osobą,
od której wszystko się zaczęło. Ja mogę się rozpaść, ale
pozostawione teksty i nieprzerwane następstwo - jeśli Bóg zechce
- osób wskazanych jako punkty odniesienia, jako wiarygodną
interpretację tego, co wydarzyło się we mnie, staną się
narzędziem upominania i pobudzania; staną się narzędziem służącym
moralności. Linia wskazanych odniesień jest rzeczą bardziej żywą
od teraźniejszości, ponieważ nawet tekst można poddać
interpretacji, jest rzeczą trudną zinterpretować go niewłaściwie,
ale można. Poświęcenie życia dla dzieła Kogoś Innego zawsze
zakłada istnienie związku pomiędzy słowem "Ktoś Inny" a jakąś
rzeczywistością historyczną, konkretną, dotykalną, postrzegalną,
możliwą do opisania, do sfotografowania, mającą imię i nazwisko.
Bez tego narzuca się nasza pycha, owszem krótkotrwała, krucha,
lecz krucha w pejoratywnym sensie. Mówienie o charyzmacie
pozbawionym historyczności nie jest mówieniem o charyzmacie
katolickim.
tłum. ks. Joachim Waloszek
|