W jaki sposób możemy rozwinąć wymiar misyjny - tak by uczynić go
coraz bardziej osobistym - ów czynnik fundamentalny jakiejkolwiek
postawy wiary, jakiejkolwiek postawy uwzględniającej nowy cel życia?
Jak możemy rozwinąć integralność doświadczenia wiary? Bractwo i
dzieło. Chciałbym w syntezie nawiązać do pierwszego z tych
rzeczowników - do "Bractwa", pozostawiając jako temat refleksji i
interwencji wszystkich was - interwencji będącej wynikiem waszego
doświadczenia - drugi rzeczownik: "dzieło" (jak rozumieć dzieło, co
znaczy dzieło, jak pomagać sobie nawzajem w dziełach, do których
należymy?).
Już przy innej okazji wyjaśniałem słowo Bractwo, wyjaśniałem
pochodzenie Bractwa, jego cel i konkretny sposób jego realizacji. Ale
prośmy Boga o jeszcze bardziej jasne zrozumienie Bractwa - starając
się pomóc sobie nawzajem w dochodzeniu do tego zrozumienia. "Bractwo"
jest bowiem słowem, które pomaga w podejmowaniu wszystkich problemów,
jakie przynosi życie ruchu i jakie stają się dzisiaj przedmiotem
naszej uwagi. Każda nasza działalność - jest to bardzo znacząca uwaga
- jest misyjna. Działalność najwyższych odpowiedzialnych jest
działalnością misyjną, ale także wpływ na swoich przyjaciół, jaki
ktoś posiada, jest misyjny; działalność, jaką ktoś rozwija w
odniesieniu do studentów, których spotyka na uniwersytecie, albo
których poznał przypadkiem, jest misyjna. Słowo misja streszcza,
zbiera w jedną całość dwie kategorie, którymi posłużyliście się,
mówiąc o integralności doświadczenia wiary, czyli kategorię jedności,
odnoszoną do koncepcji i aktualizacji naszego ruchu, oraz koncepcję
dowartościowania wszystkiego co istnieje, życia, które się rodzi.
Prawdziwa integralność to: jedność i dowartościowanie. Jedność zasady
stwórczej samoświadomości - a samoświadomość ukazuje swoją
autentyczność we wszystkich relacjach, jakie życie przynosi - i
dowartościowanie. Słowo misja jest, moim zdaniem, słowem najbardziej
podsumowującym troski związane z tymi dwoma ewidentnymi ideałami. Bez
koncepcji misji nie sposób, jak sądzę, pojąć identyczności
zachodzącej pomiędzy tymi dwoma biegunami: jednością i
dowartościowaniem. Wydaje mi się, że słowo misja w najbardziej
przekonywujący sposób ocala nową postawę, którą te dwa bieguny
określają: jedność w odniesieniu do źródła owej postawy,
dowartościowanie wszystkiego co jest, w odniesieniu do jej celu.
Tak czy owak twierdzę, że Bractwo jest określoną świadomością,
rozumianą jako zaangażowany uczuciowo osąd, pielęgnowany i wypracowywany, jest pewnym wyobrażeniem. Bez cienia pretensjonalności i
zarozumialstwa twierdzę, że Bractwo - jak przypomniałem na ostatnim
spotkaniu odpowiedzialnych - pomyślane i odkryte zostało jako
najwyższej miary wymóg, jako najbardziej dojrzały i dojrzewający
podmiot idei misji. Bractwo jest przybytkiem ludzkiego ja. Przy
pomocy tej formuły ustala się, że tkanka (materia) ruchu tożsama jest
z dojrzewaniem egzystencji ja, osoby. Nie istnieje spostrzeżenie
bardziej palące od tego. Przez słowo "przybytek" rozumie się
fundamentalny warunek dotyczący sposobu urzeczywistniania się
(aktualizacji) ludzkiego ja, które wkracza na świat jako punkt-ziarno, jako punkt kiełkujący, punkt początkowy, w którym wszystko
domaga się nabrania świadomości i wysiłku albo dążenia, które należy
wyrazić. Koncepcja przybytku głosi, że niemożliwe jest owo
urzeczywistnienie (aktualizacja) ja, że nie może być "ja", jako
czegoś istniejącego, jak tylko i wyłącznie w ramach wielkiej hipotezy
wychowawczej, którą przewiduje Bóg, sprawiając narodziny ja. Dlatego
też jakikolwiek "ruch" spełnia się dla zagwarantowania dojrzałości
owego ja, a jako cel ma realizację owej dojrzałości: pierwszą misją,
która stoi u początku wszystkiego, pierwszą misją jest zatem misja
dotycząca samego ja. Misja dotycząca samego ja, podyktowana jest
przez otoczenie, w którym Bóg sytuuje owo ja. Stąd też w określonym
otoczeniu Stwórca dąży usilnie do dwóch celów: pierwszym jest
stworzenie ludzkiego ja jako ziarna, jako początku nowego stworzenia,
stworzenia, któremu postawiono za zadanie między innymi ożywianie
(animowanie) całej reszty stworzenia; drugim celem jest dojrzewanie:
Bóg sytuuje owo ziarno, któremu dał życie i formę, w otoczeniu, w
środowisku, w określonym hic et nunc, poprzez które zamierza
spowodować dojrzewanie samego rozwoju owego ja - tak, żeby to ja
nabrało świadomości samego siebie i żeby pomogło Stwórcy w kreowaniu
nowości, którą reprezentuje każda chwila historii, żeby pomogło
Stwórcy w misji dotyczącej środowiska.
W sumie więc chciałbym najpierw przypomnieć wartość słowa
"przybytek": Ludzkie ja nie może być sobą jeśli nie jest pobudzane,
wspomagane i przyjmowane przez jakiś przybytek. Przybytek służy
ludzkiemu ja do uświadomienia sobie siebie i służy "ja" w takiej
mierze, w jakiej nabiera ono świadomości samego siebie, by stać się
świadomym świata, poprzez otoczenie, w którym żyje: po to, żeby go
zmienić. Często mówiłem, że pierwszym poziomem Bractwa, owego
przybytku ludzkiego ja, jest rodzina: potem pojawiają się inne
poziomy, których szczegółowo nie będę przedstawiał, ponieważ nie
zamierzam przeprowadzić jakiegoś wyczerpującego wykładu, lecz
postawić istotne akcenty. Idea Bractwa jako przybytku odnosi się,
począwszy od sposobu w jaki należy postrzegać, odczuwać i definiować
rodzinę, do jakiejkolwiek formy przyjaznego towarzystwa, do
jakiejkolwiek obecności zainteresowanej całą rzeczywistością danego
środowiska w określonych momentach rozwoju życia, czasu, w
szczególnej sytuacji danego momentu historycznego. Wszystkie wymiary,
które podtrzymują rozwój ludzkiego ja winny konstytuować ów
przybytek. Wszystkie wymiary rozwoju ludzkiego ja (zarówno jako
samoświadomości, czy też jako świadomości misyjnej, zgodnie ze
wspomnianymi dwoma odmianami) winny być definiowane jako przybytek. A
Bractwo zostało pomyślane i chciane, stało się ujmującym obrazem
tego, w jaki sposób Bóg chce, żeby jego stworzenie potwierdziło samo
siebie. Bractwo jako przybytek ludzkiego ja staje się również
podmiotem sprawczym przemiany każdego środowiska w jakiś przybytek.
Bractwo może być uznane za fundamentalną wartość posiadaną przez
ruch, tzn. za propozycję (rozświetloną przez charyzmat, który został
nam dany) sposobu w jaki urzeczywistnia się ruch, "ruch", który jest
potwierdzeniem osobowości jakiegoś podmiotu i określeniem celu, dla
którego Bóg stawia go w relacji do wszystkiego, co ów podmiot
napotyka. W sumie chciałbym spróbować wyjaśnić, dlaczego powołaliśmy
Bractwo i upieramy się przy Bractwie. Mówienie o Bractwie oznacza
mówienie o pewnej ekspresji charakterystycznej dla naszego bycia
razem (naszej konwiwencji), o ile jest ono [bycie razem] najbardziej
odpowiednim podmiotem - jak nam to Bóg pozwolił dostrzec - dla misji,
która zaczyna się jako misja dotycząca nas samych, możliwa do
przeprowadzenia we wszystkich środowiskach, w jakich Bóg nas stawia.
Bractwo jest zatem przybytkiem ludzkiego ja, ponieważ wskazuje
na konkretny sposób uczynienia z misji momentu egzystencjalnie
znaczącego w naszym życiu, wskutek czego również w życiu pojedynczych
ludzi, których dał nam Bóg na wychowanie. Z tego punktu widzenia
Bractwo jest słowem, które służy na wskazanie konieczności, żeby
pierwsze relacje, w których wyrażamy przyjazną więź, albo znajomość,
albo propozycję pomocy, albo pomoc, zdołały wywrzeć wpływ na
wszystkie poziomy osobistego życia. Z tego punktu widzenia więc,
Bractwo oznacza miejsce gdzie krystalizuje się przykład, który winien
być formą celu i metody, formą tego celu i tej metody, z jaką
jesteśmy potem obecni we wszystkich rozwinięciach naszych relacji,
bez względu na ich źródło.
To, o czym mówię to jakby nowy temat, ale również stary, bo
zawarty w tym, co się w nas zrodziło, stary w tym sensie, że streszczający to, co zrodziło się razem z nami, streszczający dynamizm
rozwoju tego, co zrodziło się razem z nami. Dlatego mam nadzieję, że
myśli dnia dzisiejszego będą rozwijane przy innych okazjach.
Chciałbym tu po prostu powiedzieć, że Bractwo (Bractwo, które
spotkało się z aprobatą Kościoła) nie oznacza jedynie pewnej
określonej realizacji tkanki naszego ruchu: każdy wyraz (ekspresja)
naszej obecności wobec nas samych i wobec innych, albo jest Bractwem,
albo nie może być ową metodą, w którą wciela się dla nas natura
naszego charyzmatu. Dlaczego wybrał nas Bóg we Chrzcie? Dla misji.
Tak jak mówi się w Szkole wspólnoty (ale nie jest to sprawa dobrze
uchwycona, w tym temacie ciągle ulegamy rozproszeniu), gdyby jeden z
uczniów Jezusa zapytał Go: "Ale kim ty jesteś? Dlaczego tu jesteś? Z
jakiego powodu jesteś tu z nami? Dlaczego jesteś tu z nami?". On
odpowiedziałby: "Ja jestem posłany przez Ojca. Moja osoba, taka jaką
ona jest, jest określona jedynie przez to zdanie: "Ja jestem posłany
przez Ojca"". Cel i znaczenie które definiują aż po ostatni horyzont
prawdę o nim jako osobie, w wymiarze ontologicznym i etycznym, a więc
określają metodę, z jaką stawia czoło rzeczywistości, mieszczą się w
owym "byciu posłanym przez Ojca". Dlaczego właśnie my interesujemy
się tymi sprawami? Jaki traf określa całe nasze życie? Chrzest. Po co
udzielono nam Chrztu? Zostaliśmy wybrani przez Tajemnicę jako jej
świadkowie w świecie. To jest misja. Bractwo ma na celu - ukazuje
jako cel, jako swoją istotę - formację do misji jako takiej.
Z jednej strony więc słowo Bractwo określa jakąkolwiek naszą
obecność, na jakimkolwiek poziomie, w jakimkolwiek otoczeniu, w
jakimkolwiek momencie. Z drugiej strony, Bractwo w sensie
"strukturalnym" albo, że tak powiem, "organizacyjnym", jako konkretna
formuła wyrazu ruchu, jest najbardziej typowym i egzemplarycznym
miejscem wychowującym do tego znaczenia Bractwa, które określa, które
stara się określić, nasza obecność w jakimkolwiek momencie naszej
egzystencji; jest miejscem najbardziej wychowawczym, ponieważ
dowartościowuje możliwie najbardziej dyspozycyjność i pozytywność
naszego przylgnięcia do tego, co Bóg uczynił z nami i z nas.
Z dwóch pojęć użytych na początku, Bractwo i dzieło, bardziej
znaczącym i decydującym, dla naszej konsystencji i skuteczności
postępowania z nami samymi i z innymi, w tym momencie historii
naszego ruchu, jest to pierwsze: Bractwo. Bractwo, jako przybytek ja,
jest słowem definitywnie determinującym, jedynym sposobem, w jaki
odpowiadamy na cel, dla realizacji którego zostaliśmy powołani, i to
powołani w tej szczególnej łasce. Spośród tych dwóch słów, ważniejsze
jest objaśnienie tego właśnie słowa - słowa Bractwo. Nigdy nie
myślałem o takim sprowadzeniu problematyki ruchu do tych dwóch
czynników: Bractwa i dzieła, jak to wynikło z waszych wypowiedzi, ale
w tym momencie jest to ocena albo osąd rzeczywiście wyczerpujący. I
tylko jeśli odpowiemy, będziemy starali się odpowiedzieć, na treść
pierwszego słowa, będziemy w stanie w sposób zdrowy (właściwy) podjąć
dzieło, ze spokojem i mocą. W przeciwnym wypadku słowo dzieło skłonne
jest przywoływać jakieś uprzedzenie (z góry powzięte założenie).
Natomiast jedynym rodzajem "uprzedzenia" jest natura naszego Bractwa.
Ale w takim razie Bractwo, jako struktura szczególna naszego ruchu,
posiada ze wszystkich naszych form wartość największą. Obecnie
problemem ruchu jest - jako cel modlitw, wzajemnej pomocy i
odpowiedzialności osobistej - Bractwo: zapewnić autentyczność
Bractwa, Bractwa w organizacyjnym znaczeniu tego słowa ("Bractwo
Comunione e Liberazione"), w znaczeniu oficjalnym, oficjalnie uznanym
przez Kościół, w taki sposób, żeby owo Bractwo było prawdziwą twórczą
komórką, zdolną do uobecnienia wysiłku wychowawczego całego ruchu na
wszystkich jego poziomach. Wszystko będzie poruszane w sposób
skuteczny dla owej misji, dla której Bóg obdarzył nas Chrztem i swoim
charyzmatem; to wszystko, co jest, może być faworyzowane (popierane)
jedynie przez prawdę i autentyzm z jakim przeżywamy Bractwo.
Bractwo jest słowem nacechowanym pewną dwuznacznością w
szlachetnym znaczeniu tego słowa, ma podwójny sens: słowo Bractwo
jest istotną formą metody; lecz konkretnie, chronologicznie rzecz
biorąc, jest przede wszystkim miejscem, grupą przyjaciół, typem
relacji pomiędzy osobami: towarzystwem, przyjaźnią, na jakimkolwiek
poziomie naszego życia się uzewnętrzniamy, w jakimkolwiek momencie i
miejscu się spotykamy. Ponieważ pierwsze znaczenie służy tylko i
wyłącznie drugiemu, jako, że nie można wychowywać, jeśli się nie
wprowadza w usiłowanie przełożenia na praktykę życia: Bractwo
Comunione e Liberazione uznane przez Kościół, jedyna rzecz z ruchu
jako takiego rzeczywiście zatwierdzona przez Kościół (to tak jakby
Kościół pouczył nas: wszystko to, co czynicie ma wartość jeśli
odpowiada na prowokację jaka płynie z Bractwa, tego Bractwa
oficjalnie uznanego i realizowanego). Stąd dyspozycyjność,
genialność, wielkoduszność osobista, z której rodzi się Bractwo
Comunione e Liberazione, każda grupa Bractwa, to jakby najważniejsza
rzecz, która winna stać się kryterium osądu nas samych o którą winniśmy przyjąć za kryterium dla osądzania wszystkiego. Skuteczność
naszej obecności jako ludzi i jako chrześcijan znajduje tym samym w
Bractwie swoje autentyczne kryterium.
Sądzę, że ruch musi dzisiaj przede wszystkim zrozumieć jaki jest
synonim Bractwa, synonim, który ukazuje jego osobiste źródło,
konieczność krytycznej świadomości i prowokuje wielkoduszność w
działaniu - tym synonimem jest przyjaźń. Przyjaźń, cytowana przeze
mnie na ostatnim kursie Rekolekcji Bractwa, jest słowem określającym
przyczynę, słowem, nazywającym powód, wskazującym na przyczynę
właściwą Bractwa, pojętego jako dynamizm, a zatem również jako źródło
nowej świadomości ludzkiego ja, której domaga się Chrzest, a którą to
świadomość historia własnej egzystencji ukształtowała potem w
kategorie otrzymanej prowokacji. Ale ten ostatni fragment słowa musi
być wnet podjęty jeszcze raz.
tłum. ks. Joachim Waloszek
|