I - SZCZĘŚCIE
- Pytanie: Czym jest szczęście? Czy jest to suma wzruszeń, wrażeń (emozioni),
albo coś innego?
Odpowiedź: Szczęście jest całkowitym i trwałym spełnieniem konstytutywnych
pragnień, wymogów własnego człowieczeństwa.
- Pytanie: Jaka jest różnica pomiędzy stanem radości (gioia) albo pogody ducha
(letizia), a stanem szczęścia (felicita)?
Odpowiedź: Radość jest jakby krótką i fragmentaryczną antycypacją szczęścia;
pogoda ducha jest stanem duszy (chciałoby się, żeby ten stan trwał) zrodzonym przez
nadzieję szczęścia.
- Pytanie: Czyli wolno powiedzieć Jestem szczęśliwy albo słuszniej
byłoby mówić Poszukuję szczęścia?
Odpowiedź: Stwierdzenie "Jestem całkowicie szczęśliwy" jest właściwe, o ile pamięta
się o tym, że słowo "szczęście" zastępuje słowo pogoda ducha.
- Pytanie: Dlaczego wędrówkę ku szczęściu trzeba z konieczności odbywać w
towarzystwie (in una compagnia)?
Odpowiedź: Ponieważ samemu gubi się cel: rozpływa się on, ginie w trudzie; w
cierpieniu traci się ducha i znika cel.
- Pytanie: Jaka jest różnica pomiędzy marzeniem a nadzieją?
Odpowiedź: Marzenie jest ucieczką przed trudnymi i uciążliwymi
okolicznościami w wyimaginowaną przyszłość. Nadzieja jest,
urzeczywistnianą w teraźniejszości, zdolnością znoszenia także trudów, ponieważ
posiada się jasną rację własnego Przeznaczenia; stąd też nadzieja zakłada
przemianę.
- Pytanie: Okazje do poświęcenia (ofiary) są okazjami "pechowymi"; czy można
więc uważać je za zawadę na drodze przemiany w kierunku szczęścia?
Odpowiedź: Jeśli w taki sposób pojmuje się poświęcenie (ofiarę), to znaczy to, że
przemiana jeszcze się nie dokonała.
- Pytanie: Jeśli pragnienie radości, (wesołości) spełnia się w spotkaniu, a w
szczególności w spotkaniu z niektórymi twarzami, to, czy gubiąc z oczu te twarze, nie
ryzykuje się utraty radości?
Odpowiedź: Traci się przywołanie do racji (powodów), które pozwalają człowiekowi
pojmować życie jako drogę ku szczęściu; to znaczy o wiele łatwiej człowiek popada
w rozpacz, ale fakt, że się je (te twarze) widziało, jest wystarczającą racją, aby dalej
żyć nadzieją.
- Pytanie: Czy pogoda ducha, radość (letizia) jest czymś innym niż uzyskanie
spokoju?
Odpowiedź: Są to dwie rzeczy całkowicie odmienne. Spokój osiągnąć można bez
właściwych ku temu racji, wskutek zapomnienia, albo wskutek lenistwa, wskutek
zapomnienia, któremu sprzyja lenistwo. Radość jest dążeniem, spokój może być zapomnieniem bez powodu.
- Pytanie: Często odpowiedniość pomiędzy rzeczywistością a ostatecznymi
wymogami serca (jak uczy Zmysł Religijny) myli się z tym, co bezpośrednio wywołuje
przyjemność. Jak można rozróżnić te dwie rzeczy?
Odpowiedź: Odpowiedniość jest tym, co skutecznie predysponuje cię i popycha w
kierunku horyzontu (celu) twojego działania, zgodnie z całym jego (tego działania)
pierwotnym wymogiem.
- Pytanie: Czy pragnienie całkowitej szczęśliwości nie pomniejsza potrzeb i
drobnych spraw, którymi żyjemy?
Odpowiedź: Nie, ponieważ te ostanie są sposobem w jaki popychani jesteśmy ku
całkowitemu szczęściu. I w jaki pouczeni zostajemy, iż wszystko ma swoją wartość
jako moment na drodze ku całkowitemu szczęściu.
- Pytanie: Czy istnieje różnica pomiędzy naturalnym dążeniem
(skłonnością) do szczęścia a pragnieniem szczęścia?
Odpowiedź: Istnieje różnica, która przebiega pomiędzy faktem naturalnym a
świadomością tego faktu. Pragnienie jest świadomością pewnego określonego
przeznaczenia.
- Pytanie: Jak można uzasadnić stwierdzenie, że jedynie chrześcijaństwo jest
odpowiedzią na wymóg szczęścia?
Odpowiedź: Ponieważ jedynie Chrystus przyniósł całkowicie jasną odpowiedź na
temat natury, istoty naszych konstytutywnych wymogów i na temat sposobu osiągnięcia
Przeznaczenia. W istocie, jedynie Chrystus zwyciężył śmierć.
II - O CIERPIENIU
- Pytanie: Osobiste cierpienie może być ciężkie - ale z pomocą przychodzi
nam towarzystwo - jak jednak ustosunkować się do cierpienia uniwersalnego
(powszechnego), takiego jak wojna albo głód, gdzie wyzwalająca się ślepa przemoc
wydaje się nie pozostawiać miejsca dla nadziei?
Odpowiedź: Jedynie to umożliwia zrozumienie żarliwego, pełnego pietyzmu
(miłości) błagania, które człowiek kieruje do faktu Chrystusa.
Cierpienie... nie ma odpowiedzi na pytanie, dlaczego cierpienie. Odpowiedź jest
ta, że Bóg w taki właśnie sposób chciał urzeczywistnić swój zamysł w świecie.
Argument: przyszedł na świat i umarł. Inny argument: cierpienie budzi sprzeciw
jedynie wtedy, kiedy się go nie akceptuje.
Akceptacja cierpienia umożliwia wzrost. Wzrasta się w postrzeganiu, rozumieniu samego
siebie, w poczuciu skończoności wszystkich rzeczy, w świadomości, że liczy się jedynie
Bóg.
Pavese w swoim "Dzienniku" mówi, że rzeczą nie do pojęcia jest cierpienie bez
powodu. Chrystus objawia Ci, że cierpienie ma cel: celem tym jest uczestnictwo w
odkupieniu świata, w krzyżu Chrystusa, cierpienie czyni człowieka bardziej ludzkim,
ponieważ sprawia, że staje się on bardziej świadomy swoich ograniczeń i bardziej
życzliwy dla drugich. Bez Chrystusa cierpienie nie ma "sensu". To właśnie jest
najbardziej prawdziwa rzecz: cierpienie nie miałoby sensu, ponieważ jedynym, kto
może nadać sens jakiejś rzeczy, jest ten, kto ją pokonuje (zwycięża).
- Pytanie: Jaka zachodzi różnica pomiędzy takim sposobem akceptowania
cierpienia, a tym, który wyraża się zazwyczaj w stwierdzeniu: "trzeba zaakceptować
cierpienie, bo i tak nic nie można zrobić"?
Odpowiedź: To jest fatalizm. Fatalistą jest człowiek pozbawiony racji.
- Pytanie: Czym jest cierpienie, które spada na ciebie znienacka, to znaczy męka,
której nie szukałeś?
Odpowiedź: To wydarzenie, które - domagając się wyjątkowej ofiary - czyni cię
bardziej godnym wieczności.
- Pytanie: Czy smutek jest przeszkodą na drodze do szczęścia?
Odpowiedź: Zawsze mówiliśmy, że życie jest smutne, ale lepiej, że jest smutne, bo
w przeciwnym razie byłoby rozpaczliwe, pozbawione nadziei.
III - BOŻY WYBÓR
- Pytanie: Cała inicjatywa należy do Boga, który wybiera, ale co się dzieje
potem? To znaczy, skąd rodzi się moja odpowiedź? Z mojej wolności albo z
Łaski?
Odpowiedź: Rodzi się przede wszystkim z wolności Boga (z Łaski), który stawia
człowieka zawsze w takich okolicznościach, żeby łatwiej mu było kroczyć
słuszną drogą, albo tę drogę odnaleźć. Tyle tylko, że to oświecenie Łaską trzeba
rozpoznać i zaakceptować: i tu zaczyna się interwencja ludzkiej wolności, interwencja,
która zwie się również dyspozycyjnością. Jezus mówił: Jeżeli nie będziecie jako
dzieci nie wejdziecie do Królestwa niebieskiego.
- Pytanie: Co dokładnie znaczy, że Bóg stał się współczesnym nam
uczestnikiem naszego doświadczenia, jako jego ostateczny protagonista? Czy to znaczy,
że On wszystkim rozporządza, czy też, że my wszystko czynimy ze względu na
Niego?
Odpowiedź: On rozporządza wszystkim, zgodnie z tym, co powiedzieliśmy wcześniej:
dając w każdej chwili człowiekowi to, czego mu potrzeba na drogę ku Przeznaczeniu.
Urzeczywistnia się to wówczas, gdy człowiek trwa w postawie pierwotnej pokory, gdy
jest ubogim w duchu, gdy pozostaje przy swojej prawdziwej naturze, naturze żebraka,
gdy prosi Boga o zdolność rozpoznania i akceptacji.
- Pytanie: "Bóg mnie kocha, bo mnie kocha", albo "wybrałem Cię,
bo cię wybrałem": nie sposób powiedzieć tego z przekonaniem, ponieważ często
wydaje się, że pragnienie szczęścia i spełnienia nie realizuje się. W czym leży
błąd?
Odpowiedź: Jeżeli cię wybrał, to dlatego, że chce twojego szczęścia. "Wybrał cię"
oznacza: "miłuje cię" (chce cię): radość zaczyna być możliwa.
IV - CHARYZMAT
- Pytanie: Czym jest charyzmat?
Odpowiedź: Charyzmat to energia, poprzez którą Duch Chrystusa, posługując się
określoną osobą (albo kilkoma osobami), stwarza ruch wewnątrz Kościoła,
ponieważ ruch jest bezpośrednim owocem charyzmatu: charyzmat jest łaską, która
porusza, która rodzi ruch.
- Pytanie: W jaki sposób można postępować (kroczyć) za charyzmatem (seguire
l`autorita) w jego czystej postaci, nie ulegając własnym interpretacjom? Jak można
uniknąć subiektywizmu?
Odpowiedź: Wystarczy postępować za autorytetem. Charyzmat jest darem od Boga dla
określonej osoby, albo określonych osób, które rozpoznają i uznają autentyczność
tego, co otrzymali, a więc są uprawnione do rozpoznania tego charyzmatu również w
innych osobach, które żyją, autentycznie rozumieją, korespondują z tym, co oni
otrzymali. I w ten sposób, na zasadzie reakcji łańcuchowej, ukonstytuować się może
niepowtarzalny, trwały ruch.
- Pytanie: Czy można powiedzieć, że postępowanie za autorytetem oczyszcza
z subiektywizmu i z dwuznaczności?
Odpowiedź: Jeśli przez autorytet rozumiemy te osoby, które Kościół uznał jako
autentyczne podmioty charyzmatu, to pójście za nimi wyzwala z subiektywizmu.
- Pytanie: Jak można przezwyciężyć ryzyko oddzielenia charyzmatu od
słusznego - jak się mniema - osądu ruchu? To znaczy, jak można ustrzec się przed
ryzykiem twierdzenia: "Idea, stanowisko kulturalne jest słuszne, ale ruch, taki jaki
jest, nie odpowiada mi".
Odpowiedź: Ruchem żyjemy wtedy, kiedy postępujemy za charyzmatem, w przeciwnym
wypadku przeżywamy charyzmat według własnej interpretacji, wprowadzając tym
samym domniemanie niejasności. A pójście za ruchem oznacza pójście za tym, kogo
Pan stawia na czele ruchu (ustanawia przewodnikiem ruchu), a nie za kimś innym. Do
nieba można się dostać na różne sposoby, różnymi drogami; Pan jest bogaty, twórczy,
pomysłowy, jeśli jednak pochwycił nas wewnątrz wydarzenia tego charyzmatu, to
właśnie w posłuszeństwie temu konkretnemu charyzmatowi życie czerpać będzie
bogactwo, radość, jedność ... i na końcu zbawione będzie, osiągając pełnię Bożego
szczęścia. Idąc za tym, kto przewodzi ruchowi, a nie za kimś innym, coraz bardziej
uczymy się poznawać charyzmat, który był dla nas punktem wyjścia. Punktem wyjścia
jest obecny aktualnie charyzmat, a idąc za tym, kto przewodzi, człowiek coraz bardziej
zagłębia się w przeszłość charyzmatu, którą jest sama Tajemnica Chrystusa.
- Pytanie: Jaka relacja zachodzi pomiędzy autorytetem charyzmatycznym a
wiarygodnością osobistą?
Odpowiedź: Autorytet charyzmatyczny - mówiąc najprościej - to ten, który uznaje
Kościół: Kościół uznaje odpowiedzialność określonego charyzmatu. Wiarygodność
- autorytet osobisty wynika z uczestnictwa w życiu charyzmatu. Ja mogę posiadać
autorytet w charyzmacie, który interesuje ruch i jednocześnie może być wśród was
osoba, najmniej eksponowana, która przeżywa ów charyzmat z takim zaangażowaniem,
szczerością, w takiej jedności, że przewyższa mnie pod każdym względem, a ja sam
patrzę na nią i próbuję się od niej uczyć. Znaczenie charyzmatu, któremu przewodzę,
objawione zostaje dzięki tym, którzy w prostocie serca przeżywają dar Ducha i w ten
sposób są "autorytetem" de facto. Wiarygodność należy się tym osobom, które
zachęcają do drogi i umacniają w drodze. Autorytetem jest ten, kto zapewnia
(wytycza) drogę. Autorytet zapewnia drogę właściwą, jako że uznaną przez
Kościół.
Osoby wiarygodne zagrzewają do wędrówki, sprawiają, że droga staje się piękna,
wędrówka przekonywująca, uzdalniają do poświęceń. Wiarygodność jest świętością;
autorytet jest zadaniem (obowiązkiem).
- Pytanie: Czy trzeba naśladować charyzmat (postępować za charyzmatem) w
szczegółach?
Odpowiedź: Charyzmat trzeba naśladować zgodnie z tym, co mówi. Jeżeli charyzmat
zakłada określone szczegóły: dobrze, w przeciwnym razie... Ale nie sposób, żeby
charyzmat nie zakładał szczegółów, ponieważ dotyczy czasu i przestrzeni ludzkiego
życia.
- Pytanie: Czy charyzmat, to pewna osoba? Czy chodzi o utożsamienie się z
określoną osobą.
Odpowiedź: Charyzmat jest wydarzeniem, którego świadomym staje się określona
osoba. W tym sensie charyzmat jest darem podarowanym świadomości jednej osoby,
a pójście za charyzmatem oznacza utożsamienie się z treścią Łaski, którą obdarzona
została owa osoba; to ona sama rozpoznaje, kto się z nią utożsamia, a kto nie, i to
rozpoznanie wyznacza kontynuację, linię kontynuacji.
- Pytanie: Czy można powiedzieć, że to utożsamienie się posiada cechy
charakterystyczne naśladowania?
Odpowiedź: Z pewnością tak: owo utożsamienie się posiada charakterystyczne cechy
naśladowania, ale naśladowania, które dowartościowuje charakterystyczne rysy osobiste
każdego człowieka. Jak już powiedziano gdzie indziej ("Jak rodzi się Ruch") z tej
dynamiki rodzą się synowie, nie naśladowcy; bardziej synowie
niż uczniowie: bardziej chodzi o synowstwo niż o uczniowstwo.
- Pytanie: A propos zdania Ratzingera z plakatu '93: co oznacza zwrot
"posłuszeństwo serca"? Czy można uczestniczyć, śledzić gesty i wskazania
ruchu nie angażując serca...
Odpowiedź: Posłuszeństwo serca oznacza prostotę utożsamienia się. Tak jak to czyni
w sposób naturalny dziecko, utożsamiając się z matką i z ojcem.
- Pytanie: Jak staje się możliwe, że to, co odpowiada sercu zaczyna pokrywać
się z jakąś formą albo metodą? Innymi słowy: uznaliśmy, że spotkaliśmy coś
prawdziwego; dlaczego po latach wszystko wydaje się być zredukowane do reguły,
którą trudno znieść?
Odpowiedź: Forma i metoda wskazują na wielką okazję (urzeczywistnienia się)
wydarzenia, w którym objawione nam zostaje, iż słowo Boże odpowiada naszemu
sercu. Stąd też forma i metoda są sposobem, w którym Pan jawi się jako obecny, jako
obecność, odpowiadająca naszemu sercu: forma i metoda ustanowione są przez
Niego. Potem mogą różnić się ze względu na różnice charakterów. Dlaczego po latach
ciąży nam reguła trudna do zniesienia? Jest to bardzo proste pytanie. Jeżeli nie
przeżywa się spotkania dzisiaj, jeżeli nasza więź z Chrystusem nie urzeczywistnia się
w spotkaniu dzisiaj, wówczas to, co widzieliśmy kiedyś staje się nieznośną regułą
albo pobożnym wspomnieniem. Albo to, co nas kiedyś uderzyło, jest wydarzeniem
każdego dnia od nowa, jest obecnością poszukiwaną każdego dnia, albo to, co nas
kiedyś uderzyło staje się regułą poddawaną interpretacji przez nasz umysł, albo
też pobożnym wspomnieniem, w imię którego próbuje się podjąć jakąś nową
inicjatywę, ale to już nie jest to samo. Sedno sprawy polega na tym, że tym, co nas
ongiś poruszyło jest fakt, że Pan stał się obecny w pewien określony sposób:
poprzez jakiś głos, poprzez towarzystwo, poprzez konkretne zdarzenie. Jeśli tej
obecności nie odnawia się codziennie w pamięci, jeśli codziennie nie staramy się okazać
posłuszeństwa tej łaskawej, opatrznościowej obecności, która nas zmieniła w
pewnym momencie przeszłości, to wtedy ów moment pozostaje pobożnym
wspomnieniem, poddanym interpretacjom naszego umysłu i być może w oparciu o
niego podejmujemy inicjatywy, ale według nas, według naszych
trosk: nie jest to już posłuszeństwo, które trwa.
V - TOWARZYSTWO
- Pytanie: Czy przynależność jest strukturalnym wymiarem
ludzkiego ja, czy też zależy od wydarzenia, które ci się
przytrafia? A jeśli przynależność jest wymiarem strukturalnym,
to co nowego wnosi interwencja Łaski?
Odpowiedź: Przynależność jest wymiarem strukturalnym ludzkiego
ja: byliśmy niczym, a oto jesteśmy... jesteśmy (należymy do)
Kogoś Innego! Zrozumienie tego zależy od opatrznościowego
wydarzenia, łaskawego, pełnego miłości.
Owo wydarzenie może reprezentować charyzmat. Jest to
sposób w jaki Bóg pozwala ci zrozumieć, że należysz do Niego. To
dlatego nie może już oddalić się od tego wydarzenia, czyli od
tego charyzmatu, od formy, w której Bóg powierzył ci tę prawdę,
nie zdradzając tym samym samej prawdy.
Łaską jest właśnie dar, przez który Bóg sprawia wydarzenie,
dzięki któremu rozumiesz, że przynależysz.
- Pytanie: Dlaczego, po latach życia w ruchu, wysiłek i
umiar zmierzają do zastąpienia ciekawości i pragnienia?
Odpowiedź: Tym lepiej, ponieważ zdolność do wysiłku i umiaru (w
sensie pozytywnym) przedstawiają dojrzałą postać ciekawości i
pragnienia, świadome dojrzewanie ciekawości i pragnienia.
Dojrzewanie, które czuje się nieustannie zobowiązane do
porównywania się z okolicznościami życia, staje się wysiłkiem i
umiarem.
- Pytanie: A zatem, w przywiązaniu (w miłości) do
towarzystwa nie chodzi tylko o uczucie (sentyment)?
Odpowiedź: Przeciwnie; przywiązanie do towarzystwa wypływa z
rozpoznania słuszności (racji) towarzystwa. Przywiązanie rodzi
się z sądu wartościującego.
- Pytanie: Co oznacza stwierdzenie, iż metodą do
naśladowania jest miłość (caritas, carita)?
Odpowiedź: Jeśli za metodę uznaje się cnotę, to cnotą jest
miłość. Ktoś, kto naśladuje (kroczy, postępuje za) i naśladuje
z chęcią, żyje cnotą, to znaczy miłością.
- Pytanie: Skoro metodą, przy pomocy której dzisiaj
przeżywamy więź z Chrystusem, jest spotkanie z charyzmatem, to
jak jest możliwa tego typu więź tam, gdzie, jak się wydaje, nie
ma żywego echa charyzmatu u osób które przewodzą?
Odpowiedź: Problemem jest reguła, na której opiera się życie
ruchu. Ci, którzy przewodzą mogą być drogocenni, ponieważ strzegą
reguły.
- Pytanie: Czym jest reguła w tym towarzystwie?
Odpowiedź: Reguła jest podjętą ofiarą skrystalizowania
(ustalenia) obrazu chwil pamięci, ofiarą, w której to, co sobie
powiedzieliśmy odradza się, staje się bardziej obecne, a więc i
bardziej wykonalne. To jest idea towarzystwa prowadzonego ku
Przeznaczeniu.
Towarzystwo prowadzone ku Przeznaczeniu, właśnie dlatego, że jest
prowadzone, zakłada regułę. W istocie, reguła jest uznaniem
kogoś, kto przewodzi, a nie ustanowieniem własnej posiadłości.
Reguła może być pożyteczna dla ustalenia punktów w ciągu dnia,
jeśli jednak zabraknie kogoś, kto prowadzi, stanie się
zarozumiała, albo czysto formalna (punkty fundamentalne reguły,
od których zależą wszystkie pozostałe ustanowił Chrystus:
nieomylne Magisterium i Sakramenty święte).
- Pytanie: Moją postawę można przyrównać do postawy kogoś,
kto się poddaje, ale niechętnie, przeklinając. Jest to jakaś
nieustanna walka, gdzie wydaje mi się, że jest coraz
trudniej.
Odpowiedź: Być może dlatego, że nie szukasz racji i nie kochasz
prawdy, która jest w nich zawarta; to znaczy nie rozwijasz
przywiązania do prawdy.
- Pytanie: W jaki sposób można przynależeć bez strachu, że coś się traci?
Odpowiedź: Jest rzeczą niemożliwą przynależeć bez strachu, że coś
się traci. Jednakże właśnie akceptując przynależność - mimo
strachu przed zatraceniem siebie - zyskuje się na nowo wszystko
wewnątrz daru z siebie.
- Pytanie: Jestem zadowolony z towarzystwa, ponieważ wydaje
mi się, że jest zdolne do odczytania i zmiany rzeczywistości, a
więc porównuję się i proszę. Ale wydaje mi się, że moja prośba
zatrzymuje się na tym, aby "dobrze żyć", nie jest natomiast
poszukiwaniem jego obecności, osoby Chrystusa. Czy istnieje pewna
niejasność (dwuznaczność)?
Odpowiedź: Ma miejsce pewna krótkowzroczność, którą należy
uzdrowić. A jest to krótkowzroczność, którą wyjaśnić można modląc
się do Ducha Świętego, żeby wyostrzył świadomość, tak aby
przyzwyczaić ją do rozpoznawania i uznania wielkiej Obecności,
na której zasadza się każda cnota.
- Pytanie: Jak można zrozumieć, że towarzystwo, którym się
żyje jest tym prawdziwym, tym istniejącym dla szczęścia, a nie
zaułkiem na marginesie życia, gdzie człowiek dobrze się czuje?
Odpowiedź: Przede wszystkim jakieś towarzystwo jest "tym
prawdziwym" jeśli pogłębia relację miłosnego poznania Chrystusa;
po drugie, jeśli pogłębia relację przynależności do tradycji
Kościoła.
A po trzecie, jeśli prowokuje każdego dnia - nawet w najdrobniejszych czynnościach - do ofiary na rzecz świata, to
znaczy budzi świadomość uczestnictwa w krzyżu Chrystusa, który zbawia świat.
- Pytanie: Odnośnie do miłości wobec świata: czy naprawdę
możliwe jest kochać aż do końca siebie samego i innych?
Odpowiedź: Nie kochamy samych siebie, jeśli nie kochamy innych,
ponieważ wszyscy mamy ten sam początek (źródło) i to samo
Przeznaczenie. Inni (bliźni) mają tę samą istotę co i my: są
dziećmi Bożymi.
- Pytanie: Czy nasze bycie razem jest naprawdę
doświadczeniem Chrystusowego towarzystwa bądź środkiem dotarcia
do Chrystusa?
Odpowiedź: Środek znaczy droga: droga do Chrystusa, która oznacza
ożywianie własnej świadomości każdej chwili jako relacji z
Chrystusem, która chwilę tę tworzy.
Relacja z Chrystusem jest bowiem tym, co nadaje konsystencję
danej chwili.
- Pytanie: Czy możliwe jest takie towarzystwo, które by cię
nigdy nie opuściło?
Odpowiedź: Nie jest możliwe takie towarzystwo, które by cię nigdy
nie opuściło - chyba, że jest to towarzystwo zrodzone w
Chrystusie.
- Pytanie: Stawanie się wielkimi oznacza w gruncie rzeczy
osiąganie wielkości własnymi siłami. Tymczasem my mówimy ciągle,
że czymś ważnym jest trwanie we wspólnocie?
Odpowiedź: Tym większym się stajesz, im bardziej potrafisz
dowartościować wszystkie czynniki, z którymi przychodzi ci się
zderzyć. Stąd też tym większymi się stajemy, im bardziej
potrafimy żyć razem, dowartościowując wszystkie te elementy.
W wymiarze ludzkim zatem, tym jesteśmy więksi, im bardziej
jesteśmy zdolni, aby żyć towarzystwem.
- Pytanie: Dlaczego nie można samotnie przeżywać chrześcijaństwa?
Odpowiedź: Być chrześcijaninem znaczy być ochrzczonym; być
ochrzczonym natomiast znaczy upodobnić się do Chrystusa. Jeśli
ja upodobniłem się do Chrystusa i ty upodobniłeś się do
Chrystusa, jesteśmy nawzajem dla siebie członkami.
- Pytanie: Na czym polega różnica pomiędzy przynależnością
przeżywaną jako zwykłe dostosowanie się a utożsamieniem się z racjami?
Odpowiedź: Dostosowanie się nie jest przynależnością.
Przynależność jest uznaniem natury własnego ţjaţ i źródła jego
konsystencji. Dostosowanie się nie rodzi nigdy niczego nowego,
przynależność natomiast zawsze rodzi coś nowego: rodzi synów, nie
naśladowców (uczniów).
VI - CHARYZMAT, KOŚCIÓŁ, LUD
- Pytanie: Co to znaczy, że nie ma ludu bez autorytetu?
Odpowiedź: Lud jest to pewne skupisko osób sprowokowanych przez
to samo wydarzenie, poprzez te same wymogi, prowokowanych przez
podobne trudności i zdążających ku temu samemu celowi. Pojmowanie
tego celu, świadomość początku (źródła) oraz wrażliwość na
trudności, na odpowiedzi, których trzeba udzielić - to składa się
na charyzmat. Stąd też lud nie istnieje inaczej, jak tylko mocą
charyzmatu, który został udzielony pojedynczej osobie czy grupie
osób, które stają się autorytetem. Lud im bardziej idzie za owym
autorytetem, tym bardziej jest ludem.
- Pytanie: Czy zatem ta kategoria ludu jest kategorią wprost
religijną, co więcej, wyłącznie religijną?
Odpowiedź: Była już o tym mowa w książce Śladami
chrześcijańskiego doświadczenia: kategoria ludu jako takiego
jest niczym innym jak tylko dążeniem ku ostatecznie religijnej
jedności.
- Pytanie: Czy słuszne jest stwierdzenie, że Boży zamysł w
świecie dokonuje się poprzez towarzystwo?
Odpowiedź: Powiedzenie, że Boży zamysł w świecie dokonuje się
poprzez towarzystwo, jest słuszen w takiej mierze, w jakiej
towarzystwo to jest włączone w rzeczywistość Kościoła.
- Pytanie: Na czym polega błąd, co należy czynić, kiedy
jedność wydaje się być czymś, co należy zdobyć, a nie czymś, co już jest?
Odpowiedź: Jedność wydaje być czymś, co należy zdobyć, kiedy
wychodzi się od samych siebie, tzn. kiedy wychodzi się od
własnych pojęć, swoich opinii, myśli, od własnej analizy rzeczy.
Wówczas to podejmujemy próby łączenia wszystkiego z
zarozumiałością bądź desperacją. Tymczasem rzeczy nie mogą być
zjednoczone i nie mogą być przeżywane w jedności, jeśli uprzednio
nie zostały złączone przez jakąś jedność: to jedynie Boża dłoń
stwarza wszystko w jedności.
- Pytanie: Czy to rozpoznanie jedności posiada wartość także
dla wszystkich życiowych zainteresowań, aż po określenie postawy,
jaką zajmuje się wobec wszystkiego (także wobec "polityki")?
Odpowiedź: Jeżeli przynależysz, jeśli Pan pochwycił cię poprzez
wydarzenie, to punktu odniesienia i racji twojego zachowania we
wszystkich przejawach twego życia winieneś doszukiwać się
odnosząc się do tego właśnie bycia pochwyconym przez Boga, do tej
formy, jakiej zostałeś przez Boga powierzony. W każdym przypadku:
w sposobie przeżywania rodziny, i w polityce, w sposobie
studiowania i pracy. W przeciwnym razie czy to w nauce czy pracy,
w rodzinie czy w polityce będziesz miał za punkt odniesienia,
będziesz próbował brać za punkt odniesienia czy rację coś innego,
jak gdyby nie wszystko pochodziło od tej dłoni, która cię
pochwyciła, jak gdyby nie wszystko w pełni należało do
wydarzenia, które objawiło ci twoją całkowitą przynależność do
Pana.
Forma tego wydarzenia jest obszarem, z którego winieneś czerpać
racje.
Dzieło John Henry Newmana noszące tytuł Gli ariani nel IV
secolo (Arianie w IV wieku) pokazuje, że człowiek pochwycony
przez Chrystusa, a zatem uczestniczący w życiu Kościoła we
wszystkim, co musi czynić - we wszystkich dziedzinach, także w
polityce - czerpie racje, motywacje i obrazy z tej
przynależności.
W przeciwnym razie człowiek wprowadza inne źródło; następuje
podział, a jest to podział straszny, ponieważ nie daje się
przezwyciężyć. Ściśle mówiąc Kościół chrześcijański jako
widzialna społeczność, jest z konieczności siłą polityczną albo
partią. Może być partią triumfującą albo prześladowaną, lecz
zawsze powinien zachować cechy charakterystyczne partii, która
w swym istnieniu zachowuje pierwszeństwo w stosunku do instytucji
społecznych, jakie ją otaczają.
[...] Chrześcijanie zaniedbują swój obowiązek albo stają się
politykami w sensie ofensywnym, nie wtedy, gdy zachowują się jak
partia, ale kiedy dzielą się na wiele ugrupowań partyjnych.
[...] Z chwilą, gdy rozprzestrzeniła się błędna opinia, jakoby
chrześcijanie w ogóle, a duchowni w szczególności nie powinni
mieć nic wspólnego z ziemskimi sprawami, trzeba wykorzystać każdą
okazję, żeby formalnie (oficjalnie) zaprzeczyć takiemu stanowisku
i domagać się argumentów.
Prawdą jest bowiem, że Kościół ukształtowany został, aby swoiście
zająć się światem, albo - jak powiedzieliby niewierzący -
wmieszać się weń. Członkowie Kościoła wypełniają jedynie swój
obowiązek, gdy organizują się razem (jednoczą się) i tego rodzaju
łączność wewnętrzna staje się na zewnątrz narzędziem walki z
duchem zła, na dworach królewskich albo wśród różnych tłumów
- Pytanie: Czy można jaśniej przedstawić relację pomiędzy
przynależnością do Kościoła w jego całokształcie a specyfiką
przylgnięcia do charyzmatu ruchu?
Odpowiedź: Jest to jedna i ta sama przynależność, coś bowiem, co
nie prowadzi do przynależności do Kościoła, nie jest charyzmatem.
Charyzmat jest sposobem, w jaki Duch Święty pozwala ci
przynależeć do Kościoła z większym przekonaniem, z większą
łatwością i kreatywnością.
- Pytanie: Jak to towarzystwo otwiera na rozumienie
Sakramentów? I jak Sakrament ożywia tę świadomość?
Odpowiedź: To towarzystwo otwiera na świadomość Sakramentu przede
wszystkim dlatego, że Sakrament jest jej źródłem: Chrystus jest
obecny, obecność rzeczywistości Chrystusa w określonych
okolicznościach materialnych. Ta obecność Chrystusa w określonych
okolicznościach materialnych, np. w Sakramencie Pokuty i w
Najświętszym Sakramencie jest źródłem objaśniającym, tzn.
rodzącym i tłumaczącym wyobrażenie obecności Chrystusa w
przypadkowej rzeczywistości towarzystwa jako takiego. Sakrament
Komunii jest pożywieniem dla naszej chrześcijańskiej osobowości.
- Pytanie: Istnieje zatem analogia pomiędzy dynamiką
Sakramentu a charyzmatem?
Odpowiedź: Oczywiście, powiedziałbym nawet, że sakrament jest u
początku charyzmatu... tzn. początkiem charyzmatu jest Duch
Święty, lecz Duch jest Duchem Chrystusa, Chrystus zaś obecny jest
w Sakramentach.
VII - WYDARZENIE TERAŹNIEJSZE I PRZESZŁE
- Pytanie: Chciałbym zrozumieć, dlaczego z takim naciskiem
mówi się o dynamice teraźniejszość-przeszłość wydarzenia...
Odpowiedź: Dynamika teraźniejszość-przeszłość mieści w sobie całą
problematykę apologetyczną, problematykę ukazywania prawdziwości
chrześcijaństwa.
Na jakiej podstawie twierdzi się, że fakt Chrystusa jest
prawdziwy? Jest przecież odległy o dwa tysiące lat! Jest
prawdziwy, jeśli, choć odległy o dwa tysiące lat, jest tak obecny
(teraźniejszy), iż zdolny jest zmieniać naszą teraźniejszość;
jeśli zdolny jest stawać się doświadczeniem teraźniejszym, które
wywiera wpływ na nasze teraźniejsze postępowanie, jeśli staje się
obecnością, która zmienia naszą teraźniejszość. Wówczas jest
czymś żywym; czymś, co zaczęło się dwa tysiące lat temu i działa
również dzisiaj, jest obecne również dzisiaj, teraźniejsze
również dzisiaj, jest czymś boskim.
Innymi słowy: idziemy sobie drogą, przytrafia się nam przypadkowe
spotkanie, nie przewidziane, piękne, serce się wzrusza, bo
spotkanie to odsłania nas głębię naszej duszy. Jest to spotkanie
z człowieczeństwem, z obecnością różniącą się od innych.
Pojawia się pytanie: dlaczego jest tak inna? skąd się bierze owa
odmienność? Zadajcie jej (odmiennej obecności) to pytanie.
Odpowiedź: ponieważ Bóg stał się człowiekiem, narodził się z
Maryi Dziewicy, przyszedł na świat, umarł za nas i odtąd staje
się on obecny dla tego, kogo wybiera, dla tego, kto Go uznaje.
A dla kogoś, kto uznaje Go również dwa tysiące lat później, jest
tak żywy, że przemienia, zmienia tę teraźniejszość.
Prawda odmiennego człowieczeństwa, którą dostrzec można w
doświadczeniu spotkania, które przytrafia się dzisiaj, przywołuje
do czegoś tajemniczego, co wydarzyło się w przeszłości; stąd też
wielkość i moc tego, co dzieje się teraz, określona i
zdefiniowana jest przez to, co wydarzyło się dwa tysiące lat
przedtem.
Gdyby nie było Jezusa, nie zdarzyłoby się to; nie spotkałbyś
tego, co spotkałeś, gdyby nie było Jezusa.
Tak więc z jednej strony Jezus jest źródłem wyjątkowości
człowieczeństwa przeżywanego dzisiaj; z drugiej, wyjątkowość
człowieczeństwa przeżywanego dzisiaj objawia, pozwala zrozumieć,
że Jezus jest prawdą, że to, co zdarzyło się dwa tysiące lat temu
jest prawdą.
Teraźniejszość, którą spotykamy, wyjaśnia to, co wydarzyło się
w przeszłości, a przeszłość ukazuje swą prawdziwość ponieważ
spotyka się ją w teraźniejszości.
Dynamika "teraźniejszość-przeszłość" ma wartość apologetyczną i
wartość pedagogiczną.
- Pytanie: Co trzeba robić, gdy przeżywanie w
teraźniejszości spotkania z przeszłości przychodzi z trudem?
Odpowiedź: Przede wszystkim prosić... żebrać u Boga: modlitwa.
W drugiej kolejności pozostawać wiernym towarzystwu w drodze,
okazując posłuszeństwo, to znaczy rozumnie słuchając i postępując
za - z miłością (affezione, przywiązaniem, czułością), która
będzie więcej kosztowała, która będzie bardziej siłą woli niż
uczuciem - regułą tego towarzystwa.
Chodzi o większy trud a nie o rację, by go nie podejmować.
- Pytanie: Ale w jakim sensie mówić można o wyjątkowym
wydarzeniu gdy chodzi o kogoś, kto zawsze uważał się za chrześcijanina?
Odpowiedź: Wystarczy go o to zapytać. Ktoś, kto zawsze był
chrześcijaninem i spotyka towarzystwo, należy do tych ludzi,
którzy mogą wyraźniej zrozumieć różnicę, bo zdarzyło mu się coś.
Zdarzyło mu się, że to, co przedtem czynił mechanicznie
staje się bardziej przekonywujące, bardziej przystępne uczuciowo,
bardziej pobudzające do twórczości.
- Pytanie: Czy przeżywanie w teraźniejszości spotkania z
przeszłości oznacza przywołanie do teraźniejszości dnia, godziny,
sposobu spotkania z przeszłości, to znaczy przypominanie sobie
faktu, który się wydarzył?
Odpowiedź: Przypominanie sobie faktu, który się wydarzył,
utożsamienie się z formą spotkania z przeszłości, jest
niewątpliwie sposobem - umożliwiającym łatwiejsze pobudzenie
wyobraźni, woli, oświecenie i mobilizację rozumu.
- Pytanie: Czy owo wydarzenie z przeszłości jest właśnie tym z Ewangelii?
Odpowiedź: Tak, tym samym. Wydarzeniem z przeszłości, od którego
zaczęło się moje przylgnięcie do towarzystwa ma swój prawdziwy
początek w Ewangelii. I stało się możliwe, ponieważ pięćdziesiąt
lat temu, dziesięć lat temu, urzeczywistniło się wydarzenie z Ewangelii.
- Pytanie: Czyli, z punktu widzenia pedagogicznego, wielką
pomocą jest utożsamienie się z Ewangelią (wczucie się w Ewangelię)...
Odpowiedź: To nie jest pierwsza pomoc: to wielka pomoc.
- Pytanie: Co znaczy, że wydarzenie ustanawia nową moralność?
Odpowiedź: Skoro wydarzenie oznacza dostrzeżenie przynależności,
która cię konstytuuje, to moralność nie jest niczym innym, jak
opisem dynamiki, dzięki której twój byt kroczy ku swemu
Przeznaczeniu: ponieważ twój byt przynależy, czerpie swoją istotę
z tego, do czego przynależy. Moralność, jako dynamizm, oznacza
rozwój pochodzący z przynależności do tego, do czego przynależysz.
- Pytanie: Co znaczy, że we Chrzcie stajemy się nowym stworzeniem?
Odpowiedź: Tak jak roślina uczestniczy w tajemnicy Bytu
(Istnienia) głębiej niż kawałek kamienia, tak człowiek
uczestniczy w tajemnicy Bytu głębiej niż zwierzę albo roślina.
Otóż ktoś, kto jest ochrzczony, uczestniczy w tajemnicy Bytu
głębiej niż człowiek: jest kimś więcej niż człowiek, kimś nad-przyrodzonym.
To uwidacznia się jako zdolność do rozumienia,
zdolność do kochania, zdolność do tworzenia, jakiej żaden
człowiek nie byłby w stanie posiąść.
VIII - OBOWIĄZEK I MORALNOŚĆ
- Pytanie: Powiedziano nam, że jesteśmy obrońcami, ojcami
i matkami tego świata uciskających i uciskanych. Czy to oznacza
odbudowę świata w imię Chrystusa? Czy na tym polega nasz
obowiązek (nasze zadanie)?
Odpowiedź: Naszym obowiązkiem jest komunikowanie, uprzystępnienie
całej ludzkiej naturze, która nas otacza, miłosierdzia, z jakim
traktuje nas Chrystus.
- Pytanie: Czy jest to możliwe również w codziennych
relacjach?
Odpowiedź: To właśnie jest pierwsze środowisko, w którym te
sprawy mogą się urzeczywistnić.
- Pytanie: W jaki sposób przechodzi się od logiki
towarzystwa pojętego jako przynależność jedynie "socjologiczna"
do osobistej odpowiedzialności?
Odpowiedź: Poprzez uświadomienie sobie Przeznaczenia,
ostatecznego celu, którym jest Chrystus, oraz uświadomienie sobie
rzeczywistości w drodze, towarzystwa w Nim; wreszcie poprzez
uświadomienie sobie ostatecznego celu i poprzez świadome podjęcie
- nawet jeśli przychodzące z trudem, rzeczywiście chciane
niezależnie od wszystkich czekających nas kłopotów - zmian jakie
to pociąga za sobą, relacji jakie z tego wynikają.
Pierwszym i najważniejszym aspektem jest ten, iż nie może
zaistnieć żadna prawdziwa więź z niczym i z nikim, tym bardziej
ze sobą samym, jeśli nie bierze początku z prawdy podstawowej:
jesteśmy grzesznikami, istnieje grzech pierworodny.
- Pytanie: Dlaczego, choć uznajemy oczywistość grzechu,
postrzegamy go tak ogólnie i bezboleśnie? Świadomość grzechu
wypływa z edukacji albo z Łaski?
Odpowiedź: Świadomość grzechu - właśnie dlatego, że grzech jest
obrazą Boga, jak to zostało objawione i właśnie dzięki objawieniu
wyszła na jaw powaga tej kwestii - jest owocem Łaski. Wychowanie
może uczynić duszę bardziej wrażliwą w tych sprawach, wychowanie
- rzecz jasna - może współpracować, ale świadomość grzechu jest
owocem Łaski. Stąd też, choć uznajemy oczywistość grzechu, to
postrzegamy go tak ogólnie i bez bólu, ponieważ nie wierzymy i
nie kochamy Boga jako obecności, która towarzyszy nam z godziny
na godzinę. To świadomość Jego obecności pozwala nam odczuwać ból
z powodu każdego naszego czynu.
W każdym razie, istota odpowiedzi zawiera się w stwierdzeniu, iż
świadomość grzechu, jakkolwiek uczyniona bardziej wrażliwą dzięki
wychowaniu, w rzeczywistości nie może być niczym innym tylko
owocem Łaski.
- Pytanie: Kiedy zaczęło się dorosłe życie pojawiło się
pragnienie widzialnego przeniesienia doświadczenia wiary, na
przykład do szkół, do wydawnictw, do różnych dzieł, itp... Ale
intuicja mówi, że prawdziwe dzieło jest dziełem Pana...
Odpowiedź: My robimy to, co pozwala nam czynić Bóg, co pozwala
nam poznać, jako najbardziej pożyteczne dla świadczenia o Nim.
Pan uczyni skuteczną tę naszą użyteczność zgodnie ze swymi
planami. Dlatego nawet z głupstwa może wyniknąć... coś świętego.
- Pytanie: Na czym polega zbawienie, zwłaszcza w obliczu
prawa tego świata, które wydaje się wszystko skazywać na zepsucie
i zagładę?
Odpowiedź: Zbawienie polega na wzrastaniu ku wyobrażeniu, jakie
Stwórca ma o stworzeniu, które powołuje do istnienia. Na
całkowitym przystawaniu do wyobrażenia, jakie Stwórca ma o całym
stworzeniu, o istnieniu.
- Pytanie: Jaki jest związek pomiędzy "stokroć więcej tutaj"
a Wiecznością?
Odpowiedź: Związek pomiędzy "stokroć więcej tutaj" a
Wiecznością oznacza zmianę, odmianę, nawrócenie świadomości i
smaku (gustowania) ziemskiej rzeczywistości, tak, iż zaczynają
one (świadomość i smak) bardziej korespondować z naturą szczęścia
w jej końcowej i wiecznej postaci. I w ten sposób, w tej większej
czystości, większej prawdzie i w prawdziwszym guście doświadcza
się harmonii... harmonii z wiecznością. Ta, bardziej czysta
świadomość i ten, bardziej autentyczny gust (smak) w przeżywaniu
rzeczy, które człowiek czyni, antycypują, dają przedsmak
świadomości i szczęścia wiecznego. Stąd człowiek, który znajduje
upodobanie w tej harmonii, rozumie, że mógłby co prawda cofnąć
się do tyłu, ale byłaby to strata, nieszczęście. Tak jak ktoś,
kto wszedłszy na szczyt, wie, że gdyby zleciał, to po nim.
Stokroć więcej tutaj jest doświadczeniem bardziej
prawdziwej więzi z Przeznaczeniem, ze świadomością, z prawdą i
z miłością.
- Pytanie: Czy stwierdzenie "sprawiedliwość nie wystarcza"
jest zrozumiałe tylko wewnątrz doświadczenia chrześcijańskiego?
A jak je rozumie świat?
Odpowiedź: Świat rozumie je doskonale. Ludzka sprawiedliwość może
być tylko częściowa: jest rzeczą niemożliwą żeby brała pod uwagę,
żeby ocaliła wszystkie czynniki związane z działaniem
podlegającym osądowi; to niemożliwe! Do tego stopnia niemożliwe,
że, paradoksalnie, im bardziej kładzie się nacisk na
sprawiedliwość, tym bardziej wyrządza się niesprawiedliwość.
- Pytanie: Czy nie oznacza to jednak dyskredytacji
(kompromitacji) ludzkiej sprawiedliwości?
Odpowiedź: Nie, ponieważ człowiek robi wszystko na co go stać.
Ale robi naprawdę wszystko na co go stać, jeśli jest świadomy,
że nie potrafi wszystkiego, jeśli czyni to z pokorą: to daje mu
pokój i odwagę, bez zarozumialstwa.
- Pytanie: Dlaczego nie wystarczy sprawiedliwość i potrzeba
miłości (carita)?
Odpowiedź: Sprawiedliwość nie wystarcza, ponieważ człowiek, z
powodu grzechu pierworodnego, nie jest zdolny do zachowania
sprawiedliwości w sposób zadawalający, licząc się z wszystkimi
jej wymogami. Jest to owa słynna kwestia: prawo jest jasne, ale
człowiek nie jest zdolny do przestrzegania prawa, do
doprowadzenia go do końca, jest coś, o co się potyka. Dlatego
jesteśmy grzesznikami.
Stąd potrzebna jest obecność miłosierdzia, miłości (carita),
większej dobroci (pieta), które podnoszą nas na nogi, tak jak
mama i tata podnoszą z upadku swoje dziecko. Ta obecność podnosi
nas; i w ten sposób nowa rozpoczynająca się moralność jest
bardziej darmowa, bardziej czysta, pokorna, niespodziewana. A
dzięki tej pokorze, niespodziance człowiek osiąga
wspaniałomyślność i prostotę oddania się (poświęcenia), której
przedtem nie posiadał; i to, co przedtem było niemożliwe, teraz
staje się możliwe. Istnieją cnoty, które stają się możliwe
jedynie w przestrzeni chrześcijańskiej: nade wszystko zaś
bezinteresowność (gratuita). Do spełnienia aktu całkowitej
bezinteresowności potrzeba rzeczywiście czystej świadomości wiary
i miłości do Pana, w przeciwnym razie bezinteresowność jest
niemożliwa. Bezinteresowność staje się elementem w miłości do
kobiety, w miłości do mężczyzny, w miłości do przyjaciela, w
miłości do człowieka obcego, w obliczu potrzeby człowieka brata.
- Pytanie: Co znaczy, że wydarzenie ustanawia nową
moralność? Czy moralność pokrywa się z przemianą?
Odpowiedź: Wydarzenie, przez które chwyta nas Chrystus,
sprawiając, że przynależymy do Niego, nie może nas nie zmienić,
a przemiana polega właśnie na tym: On sprawia, że pragniemy pójść
za Nim, naśladować Go, a to prowadzi do czystości... Każdy,
kto ma tę nadzieję, oczyszcza się, tak jak On jest czysty:
mogłoby się to wydać nieskończonym zarozumialstwem, tymczasem
jest to nieskończone miłosierdzie (pietţ), które pochylając się
nad nami, czyni nas zdolnymi do tego, co niemożliwe.
Tak, moralność wydaje się pokrywać się z przemianą. Mówiąc jednak
bardziej precyzyjnie, pokrywa się ona z uznaniem Chrystusa, z
mówieniem do Chrystusa Ty, z wyznaniem Wierzę w Ciebie,
Chrystusie. To przynagla do przemiany, która dokonuje się
podług miary Łaski Chrystusowej.
- Pytanie: Czy można być człowiekiem moralnym bez
przemiany?
Odpowiedź: Można być człowiekiem moralnym (więź z Chrystusem) bez
przemiany jeśli więź z Chrystusem roznieca przynajmniej chęć do
przemiany. Pierwsza przemiana, de facto, polega na pragnieniu
przemiany. Za komentarz do tego może służyć zdanie św. Augustyna:
Twoje pragnienie jest twoją modlitwą: jeśli stałe jest twoje
pragnienie, stała jest również twoja modlitwa. W istocie Apostoł
nie przypadkiem stwierdza "módlcie się nieustannie" (1 Tes 5, 17).
Czy znaczy to, że, aby uczynić zadość przykazaniu nieustannej
modlitwy, powinniśmy stale klęczeć, albo leżeć, czy wznosić ręce?
Jeśli tak pojmujemy modlitwę, to twierdzę, że nie jesteśmy w
stanie modlić się bez przerwy. Ale istnieje inna modlitwa,
wewnętrzna, nieprzerwana, a jest nią pragnienie. Bez względu na
to co czynisz, jeśli pragniesz owego Szabatu (który jest
spoczynkiem Boga) to nigdy nie przestajesz się modlić. Jeśli nie
chcesz przerywać modlitwy nie ustawaj w pragnieniu
(komentarz do Psalmu 37).
Pierwszym sposobem na przemianę jest pragnienie, pragnienie
przemiany: nie sposób być człowiekiem moralnym bez przynajmniej
pragnienia przemiany.
- Pytanie: Kiedy prośba nie jest żądaniem (roszczeniem)?
Odpowiedź: Kiedy pragnienie, które staje się prośbą - "zmień
mnie, Panie!" - nie jest żądaniem? Prośba nie jest żądaniem, gdy
nie stawia warunków: Panie przemień mnie do jutra, do roku, do
pięciu lat, przemień mnie tu, przemień mnie tam... jakikolwiek
warunek powoduje, że prośba staje się żądaniem; nie prośbą lecz
żądaniem, to znaczy wyrażonym zarozumialstwem, próbą narzucenia
czegoś Bogu. A nie: Panie, otom ja, biedny i nagi przed Tobą,
działaj zgodnie z mocą Twojego ramienia, spraw niech stanie się
we mnie to, co każesz mi pragnąć, wtedy kiedy Ty zechcesz i w
taki sposób w jaki zechcesz! Wyraża to również liturgia mszalna,
gdy po Ojcze nasz, prosi dla Kościoła o jedność i pokój
zgodnie z Twoją wolą. Nawet jedność i pokój Kościoła
wypraszane są zgodnie z Jego wolą. Rzeczywiście przed
Bogiem nie można być inaczej, tylko jak dziecko w rękach matki
i ojca.
tłum. Krystyna Borowczyk i ks. Joachim Waloszek
|